W działaniach wojennych w czasie II wojny światowej uczestniczył zaledwie dziewięć dni. Jednak jego historia nie zakończyła się wraz z podpisaniem aktu kapitulacji Niemiec 8 maja 1945 roku. Na ciąg dalszy musiał poczekać prawie pół wieku. Przez 49 lat przeleżał na dnie rzeczki Sępolenki w Przepałkowie niedaleko Bydgoszczy. Został jednak odnaleziony, wydobyty i odrestaurowany.
Sturmgeschütz IV, w skrócie StuG IV, niemieckie samobieżne, szturmowe działo pancerne, jest unikatem. Do dziś na świecie zachowały się tylko dwa oryginalne egzemplarze tego pojazdu. Jeden z nich oglądać można w naszym regionie, w Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku.
Sturmgeschütz IV, w skrócie StuG IV – niemieckie samobieżne, szturmowe działo pancerne / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Historia
Pojazd, który jest w Skarżysku, należał do 35. Pułku Pancernego 4. Dywizji Pancernej Wehrmachtu. Skąd to wiadomo? Na ten trop naprowadziły badaczy numery seryjne StuG-a. Jak wyjaśnił Jacek Mikita, prezes Stowarzyszenia Ochrony Zabytków Militarnych, udało się je odczytać prawie kompletnie, brakowało tylko jednej cyfry.
StuG IV to jeden z ponad 1100 pojazdów pancernych, które zostały zbudowane przez III Rzeszę. 30 z nich różniło się jednak od większości, miało podwozie pierwotnie przeznaczone do budowy jednego z najlepszych niemieckich czołgów II wojny światowej – Panzer IV. Niemcy często praktykowali takie rozwiązania w technologii wojskowej.
Niemcy w czasie drugiej wojny światowej zbudowali ponad 1100 pojazdów pancernych StuG IV / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Skarżyski egzemplarz to właśnie jeden z nich. Dowodem na to jest kombinacja cyfr numeru seryjnego. Dodatkowym argumentem potwierdzającym tę tezę jest fakt, że kombinacja cyfr nie pasuje do serii przeznaczonych typowo do StuG-ów IV.
Podwozie, które przynosi tak wiele danych o samym wozie, zostało wyprodukowane w 1944 roku, a już na przełomie 1944 i 1945 roku zostało skasowane. StuG służył zaledwie dziewięć dni, ale w przypadku maszyn wojskowych to nie dziwi. Żywot takiego sprzętu w czasie wojny był bardzo krótki. Przebieg obliczany był zaledwie na kilkaset kilometrów.
Służba
Jak doszło do zakończenia militarnej kariery StuG-a? W lutym 1945 roku Niemcy w okolicy Sępolna planowali przeprowadzenie kontruderzenia, które miało powstrzymać wojska radzieckie (tzw. vorstoß). Podczas tego przegrupowania w rejonie Przepałkowa kilka pojazdów niemieckiej dywizji utknęło w rzeczce Sępolence. Jak mówią niemieckie archiwalia – utknęły tu trzy pojazdy: Panzer IV, StuG III i StuG IV (różniły się podwoziami). Niemcy pozostawili je w bagnie, bo spieszyli się i nie mieli możliwości ewakuacji. Zatopione doczekały do czasu pokoju. Po wojnie wiele metalowych elementów tych maszyn zostało rozmontowanych, pociętych i – w ramach akcji dostarczania złomu do huty – trafiło na przetop.
Pojazd, który można oglądać w Skarżysku był zniszczony nie tylko przez poszukiwaczy metalu i czas. Pierwszych zniszczeń dokonali sami Niemcy. Aby StuG IV nie dostał się w ręce aliantów hitlerowcy ostrzelali go z czołgów / Fot. Stowarzyszenie Ochrony Zabytków Militarnych KIS
Odnalezienie
Dlaczego ten egzemplarz przetrwał prawie bez uszkodzeń? StuG IV prezentowany dziś w Skarżysku utknął w najbardziej niedostępnym miejscu Sępolanki. Uratowało go to, że rozlewisko w tym miejscu jest szerokie i niełatwo było się do niego dostać. Z czasem pojazd zarastał szuwarami i był coraz mniej widoczny. Trudno osiągalny przestał być atrakcyjny dla poszukiwaczy przygód, amatorów historii czy zwykłych złomiarzy.
Informacja o tym, że taki pojazd znajduje się w okolicach Bydgoszczy trafiła do nieistniejącego już dzisiaj radomskiego Stowarzyszenia Ochrony Zabytków Militarnych i jego prezesa Mariusza Króla. Udało im się już wcześniej wydobywać pojazdy z równie niedostępnych miejsc. Odzyskali czołgi Panzer IV i Panterę. Mieli więc wprawę i doświadczenie w podobnych akcjach, a jednocześnie zaostrzony apetyt na ocalenie kolejnych militariów. Do wydobycia pojazdu z bagna trzeba było użyć specjalistycznego sprzętu. Udało się to zrobić za pomocą kilku ciężkich maszyn i ciągników.
Odrestaurowanie
StuG IV przewieziony do Skarżyska był wrakiem. Nie było kół, nabudowy stropu ani silnika. Pojazd był zniszczony nie tylko przez poszukiwaczy metalu i czas. Pierwszych zniszczeń dokonali sami Niemcy. Aby nie dostał się w ręce aliantów, uciekający hitlerowcy ostrzelali go ze swoich Tygrysów. Ślady zniszczeń – otwory po pociskach – świadczą także o tym, że prawdopodobnie oddano do niego również strzały z Panzerfausta. Mimo, że pojazd był w opłakanym stanie, zapadła jednak decyzja o jego odrestaurowaniu.
Remont pojazdu trwał siedem lat / Fot. Stowarzyszenie Ochrony Zabytków Militarnych KIS
Później przyszły lata żmudnych poszukiwań, które prowadził głównie Andrzej Lange, zapaleniec, pasjonat, znawca broni i ówczesny dyrektor Muzeum im. Orła Białego. Rzecz była o tyle łatwiejsza, że na ziemi świętokrzyskiej prowadzone były intensywne działania wojskowe. Wiele pojazdów typu Panzer IV jeździło po kielecczyźnie, a StuG był przecież budowany na tych samych podzespołach.
Często odnajdywanie potrzebnych elementów wiązało się z niecodziennymi zdarzeniami. Jacek Mikita wspomina, że w okolicy Jędrzejowa przez trzy dni skuwana była studnia, żeby wyciągnąć koło napędowe, blok silnika i koło napinające do podobnego pojazdu, które nadawały się do odnawianego StuG-a. Stanowiły część umocnień cembrowiny. Warto podkreślić, że do rekonstrukcji pojazdu przyczyniło się wielu anonimowych miłośników militariów. To oni swoje drobne eksponaty przekazywali rekonstruktorom, dzięki czemu udało się odtworzenie pojazdu. Ostatni element potrzebny do rekonstrukcji udało się odnaleźć dopiero w 2012 roku. Niektóre części zostały dorobione współcześnie, większość jednak podzespołów znaleziono na terenie województwa świętokrzyskiego oraz w okolicach Radomia.
StuG IV przewieziony do Skarżyska był wrakiem. Nie było kół, nabudowy stropu ani silnika / Fot. Stowarzyszenie Ochrony Zabytków Militarnych KIS
Jacek Mikita wspominając najbardziej poruszające momenty podczas pracy nad StuG-iem, mówi o dwóch – moment, w którym została zamontowana wieża i całość zaczęła przypominać wóz pancerny oraz chwila, kiedy zakończyło się nakładanie kamuflażu, czyli malowanie. Wtedy można było przekonać się o całościowym efekcie wieloletnich prac.
Ostatni kurs skarżyski StuG IV odbył w ramionach dźwigu, który przeniósł go nad ogrodzeniem Muzeum im. Orła Białego. Jak relacjonuje dyrektor placówki Grzegorz Bień na twarzach rekonstruktorów, twardych mężczyzn, malowało się wzruszenie podobne do tego, jakby kilka metrów nad ziemią unosiło się ich dziecko.
StuG IV jest unikatem. Na świecie zachowały się tylko dwa oryginalne egzemplarze tego pojazdu / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Ekspozycja
Skarżyski StuG IV to nie jest „calak”, czyli cały pojazd z silnikiem i wyposażeniem. Jest złożony z części dziesiątków jemu podobnych. Jednak udało się uzyskać znakomity efekt. Po odnowieniu wygląda tak, jak w okresie swojej świetności.
Sam remont pojazdu trwał siedem lat, w planach było przekazanie go w 2019 roku, kiedy przypadała 20. rocznica wydobycia, ale w końcu udało się to dopiero w lipcu 2020 roku.
Podobne pojazdy są niezwykle rzadkie, nawet w świecie znawców i kolekcjonerów militariów. Do dziś z 1100 egzemplarzy zachowały się tylko dwa oryginały. Jeden jest w Muzeum im. Orła Białego Skarżysku, a drugi Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu. Ten poznański jest „calakiem” z pełnym, nieuszkodzonym wyposażeniem. Został wydobyty w latach 2006-2008. Na liczniku ma zaledwie 211 kilometrów. Został wyciągnięty z rzeki Rgielewki w gminie Grzegorzew. W 2009 roku wyremontowano go do stanu jezdnego.
Po wojnie wykonano jeszcze trzy repliki StuG-a IV. Jedna jest na Łotwie, a dwie w Rosji, gdzie jest bardzo silny ruch rekonstruktorski. Pojazdy są wykonane na podwoziu Panzer IV z wykorzystaniem współczesnych elementów. Jeszcze jeden StuG, pieczołowicie odtworzony, jest w Australii, ale to współczesna kopia pojazdu.
StuG IV, który jest w Skarżysku, należał do 35. Pułku Pancernego 4. Dywizji Pancernej Wehrmachtu / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Dziś StuG-a można oglądać na plenerowej wystawie w muzeum, a rekonstruktorzy już zapowiadają, że niebawem podejmą prace nad kolejnym obiektem.