Don Kichot z ich powodu oszalał a Warren Buffet, Bill Gates i inni wielcy, sławni i bogaci twierdzą, że dzięki nim stali się miliarderami. Wielki skarb ludzkości – książki. Nasz świętokrzyski „skarb” jest dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Niedawno cały kulturalny świat obchodził – mniej hucznie niż zwykle, bo tylko wirtualnie – Międzynarodowy Dzień Książki. To święto, wprowadzone do obiegu ponad ćwierć wieku temu, jest trochę podejrzane. Bo której książki święto? A może to święto wszystkich książek świata, bez wyjątku – dobrych i złych, świętych i przeklętych, papierowych i papirusowych, mówionych i wirtualnych, kucharskich i telefonicznych?
Kazania świętokrzyskie – polskie średniowieczne kazania, pochodzące prawdopodobnie z końca XIII lub z XIV wieku, uznawane za najstarszy dokument prozatorski stworzony w języku polskim. Zostały one odnalezione przez Aleksandra Brücknera w 1890 roku w oprawie kodeksu, zawierającego Dzieje Apostolskie i Apokalipsę / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Skąd w ogóle słowo „książka”
Językoznawcy twierdzą, że to słowo o trudnym do ustalenia pochodzeniu. Początkowo występowało, w naszym języku, wyłącznie w liczbie mnogiej. Były zatem knięgy, później księgy, a książka pojawiła się dopiero w XVI wieku. Wybitny badacz Aleksander Brückner twierdził, że książka pochodzi od prasłowiańskiego wyrazu kien, oznaczającego kłodę, pień, z którego powstają deski.
Pociągająca to teza i skłaniająca do snucia analogii kłody z jakąś jedną, potężną pra-księgą, z której potem powstają – jak deski z pnia – grubsze i cieńsze książki i książeczki. Jednak na tezę Brücknera nie ma dowodów i równie dobrze mogą mieć rację ci, którzy twierdzą, że książkę jako wyraz „wypożyczyliśmy” z języka asyryjskiego, chińskiego albo tureckiego, przekształcając z biegiem wieków brzmienie słowa. Warto też przypomnieć, że to, co uważamy za pra-książki, powstawało w rozmaitym materiale – od kamiennych i glinianych tabliczek, poprzez skórę i papirus, po otrzymywany z celulozy papier.
Dla osób angażujących się w jałowy spór o wyższości książki papierowej nad wirtualną lub odwrotnie, mam wiadomość: nie ma się o co kłócić. Książka wirtualna istniała „od zawsze”, a audiobook i e-book są tylko jej dzisiejszymi wcieleniami. Wszak Homer Iliadę i Odyseję wypowiadał. Podobnie jak tysiące innych poetów i opowiadaczy, również tych, którzy powtarzali zasłyszane albo mówiąc dzisiejszym językiem – zarejestrowane w ich pamięci – historie. Sokrates też nie napisał ani jednej książki, a stworzył ich wiele, co skrzętnie zapisali jego następcy z filozoficznego parnasu.
Księga nie musi mieć wielu stronic. Może składać się z dwóch kart zaledwie i być wykuta na kamiennych tablicach, a za „okładkę” mieć drewno wykładane szczerym złotem. Taka właśnie była Arka Przymierza, w której od XVI wieku przed Chrystusem, Izraelici przechowywali dwie kamienne tablice z Dziesięcioma Przykazaniami. Księgą Ksiąg jest dla chrześcijan Biblia Starego i Nowego Testamentu. To najbardziej czytana, wydana w największym nakładzie, a także w największej liczbie wariantów Księga, a spory o jej kształt, to jeden z najbardziej kulturotwórczych pierwiastków w dziejach ludzkości.
Dla nas, sercem związanych z Ziemią Świętego Krzyża, najcenniejszą poza Biblią Księgą, są Kazania Świętokrzyskie. Współtworzyły one najprawdopodobniej kiedyś potężny, a dziś istniejący tylko w niewielkiej części i w zupełnym rozproszeniu Księgozbiór Łysogórski.
Wystawa „W klasztornym skryptorium u Benedyktynów w Tyńcu” / Fot. Katarzyna Bruzda-Lecyk – Radio Kraków
Księgi opuszczają klasztor
Jego zaczątki sięgają zapewne wcześniejszych wieków, ale w formie zorganizowanej biblioteki funkcjonował wraz z archiwum od połowy XV wieku. Gdy w 1819 roku benedyktyni musieli opuścić Święty Krzyż, najcenniejsza część księgozbioru, w tym 190 średniowiecznych rękopisów, popakowana w beczki i paki, popłynęła Wisłą do Warszawy, by zasilić powstałą dwa lata wcześniej warszawską Bibliotekę Publiczną. Inne książkowe skarby z Łysej Góry, w tysiącach, rozpierzchły się po Polsce. Po powstaniu listopadowym bezcenne księgi trafiły głównie do Petersburga. Tylko część udało się odzyskać wiek temu na mocy Traktatu Ryskiego. Później większość z nich spłonęła w Warszawie podczas II wojny światowej.
Idea odtworzenia Biblioteki Świętego Krzyża mocno zabrzmiała podczas uroczystości milenijnych w 2006 roku. Potem, w 2014 roku, na Świętym Krzyżu odbyła się wyjątkowa wystawa – pokazano użyczony przez Bibliotekę Narodową w Warszawie oryginał Kazań Świętokrzyskich. Ten najważniejszy zabytek kultury polskiej został nazwany tak przez jego odkrywcę – wspomnianego Aleksandra Brücknera. W ten sposób badacz podkreślił miejsce ich prawdopodobnego pochodzenia, bo odnalazł je przyglądając się uważnie paskom, którymi wypełniono oprawę innego dzieła – Dziejów Apostolskich wraz z Apokalipsą. Te paski, to były właśnie Kazania Świętokrzyskie.
Gdy mówimy o odtworzeniu Księgozbioru Łysogórskiego, musimy odpowiedzieć, co przez to rozumiemy.
Kazania świętokrzyskie są tekstem powstałym prawdopodobnie w środowisku benedyktyńskim. Oryginalne kazania zostały spisane najprawdopodobniej w drugiej połowie wieku XIII, a istniejący rękopis to kopia lub nawet kopia kopii rękopisu oryginalnego, który nie dotrwał do czasów współczesnych / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Przez Krzyż
Orędownikiem szczytnej idei odtworzenia Biblioteki jest od lat Stowarzyszenie Per Crucem, staraniem którego Kazania Świętokrzyskiego opuściły skarbiec Biblioteki Narodowej i trafiły na Święty Krzyż. Było to wydarzenie bez precedensu w najnowszej historii, bo od czasu, gdy zakończyła się wojenna tułaczka Kazań, były one eksponowane poza skarbcem, tylko raz.
Sprowadzenie choćby na krótki czas cennych ksiąg na Święty Krzyż jest trudne, dlatego Stowarzyszenie myśli przede wszystkim o bibliotece wirtualnej. Jej zręby zaczął tworzyć zespół Biblioteki Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach pod dyrekcją nieżyjącego już Henryka Suchojada. Dzięki pracy tego zespołu (pod adresem bibliotekacyfrowa.ujk.edu.pl) możemy obejrzeć, a także ściągnąć sobie do domu na przykład zapisany na 864 stronach XVI-wieczny starodruk Chrześcijańską porządną odpowiedź na tę Confessią pod titulem Braciey Zakonu Christusowego, Benedykta Herbesta i osiemnaście innych, przeważnie równie opasłych ksiąg, ze znakiem proweniencyjnym Biblioteki na Świętym Krzyżu, dziś należących do bibliotek w Sandomierzu, Krakowie, Kórniku i Poznaniu.
Profesor Krzysztof Bracha z UJK, jedna z czterech osób najlepiej zorientowanych w Polsce w tematyce Świętego Krzyża i jego Biblioteki, zwraca uwagę, że Biblioteka na Łysej Górze jest jednym z najlepiej udokumentowanych dawnych księgozbiorów, ale jej solidne opracowanie i digitalizacja wszystkich dostępnych w Polsce i Rosji ksiąg, to tytaniczna praca.
– Tytaniczna, ale możliwa? – zagaduję Profesora.
– Tak, pod warunkiem, że zostanie dobrze zorganizowana, potrwa parę lat i będą na nią zapewnione konieczne, spore środki finansowe.
Kazania świętokrzyskie sporządzono zapewne w dużym klasztorze posiadającym dobre skryptorium i wykształconych zakonników, o czym świadczy ich kunsztowna kompozycja zgodna z zasadami ars dictandi i ars praedicandi, a także bogate słownictwo oraz stosowanie prozy rytmicznej i rymowanej / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Nowa Biblioteka Łysogórska?
Zdaniem ojca Krzysztofa Czepirskiego, od lipca rektora klasztoru ojców oblatów na Świętym Krzyżu, warto starać się także o pozyskanie, na drodze terminowego depozytu, niektórych ksiąg znajdujących się w bibliotekach polskich. Ojciec Krzysztof myśli też nad porywającą ideą nowej formuły Biblioteki. Byłaby ona zbiorem ksiąg i innych publikacji (oraz dzieł artystycznych) związanych z symboliką Krzyża Świętego, którego relikwie znajdują się w klasztorze. Taka koncepcja z pewnością jest kontynuacją i rozwinięciem tradycji Biblioteki, która przecież w ciągu wieków zmieniała swój kształt, zawartość a nawet usytuowanie w klasztorze.
Marząc o takiej Bibliotece, myślę sobie już o jej wymarzonym kształcie. „Oś” stanowi zdigitalizowany i wciąż rozszerzany, bo odkrywany w miejscach rozproszenia, zbiór z dawnej biblioteki – księgi święte i także wyklęte, czyli te, które trafiły kiedyś do purgatorium. Niektóre z ksiąg, być może na zasadzie umów międzynarodowych albo ministerialnych zakupów, trafiają do mojej wymarzonej Biblioteki Łysogórskiej w oryginale.
W wyśnionej Bibliotece wybrane cenne zabytki można obejrzeć, dotknąć i przeglądać w formie wiernych, wykonanych w oryginalnym materiale kopii. Jest duży księgozbiór poświęcony symbolice Krzyża, a pod auspicjami powstałego z tej okazji (dziś istniejącego tylko w mojej wyobraźni) Instytutu Świętokrzyskiego wychodzą na ten temat książki, publikacje, odbywają się spotkania seminaryjne, sympozja, warsztaty, spektakle i koncerty, na które przybywają wierni i kłusownicy boży, nie tylko z najbliższych okolic.
Wystawa Muzeum Opactwa w Tyńcu „W klasztornym skryptorium” / Fot. Maciej Kluczka – misyjne.pl
Mówicie: mrzonki bez szans realizacji?
Gdyby nasi przodkowie tak myśleli, równo sto lat temu nie udałoby się odzyskać żadnej z ksiąg, a zamiast zwycięstwa nad bolszewikami, mielibyśmy tu, na ziemi Świętego Krzyża, sierp, młot i szesnastą republikę sowiecką.
Może zatem, zamiast mówić, że się nie da, zacznijmy działać z większym rozmachem. Skupmy energię drzemiącą w nas wszystkich, marzących, by Święty Krzyż odzyskał tak ważny znak tożsamości swojej i całego regionu: Bibliotekę. Niech natchnieniem do zorganizowanego czynu będzie mój ukochany wiersz, w którym Norwid pokazał, jak niemożliwe staje się w pełni realne i oczywiste:
Krzyż i Dziecko
«Ojcze mój, twa łódź
Wprost na most płynie –
Maszt uderzy!… Wróć!
Lub wszystko zginie.
Patrz, jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny!
Maszt się niesie wzwyż,
Most mu poprzeczny».
«Synku, trwogi zbądź!
To znak zbawienia;
Płyńmy, bądź co bądź!
Patrz, jak się zmienia!
Oto wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo».
«Gdzież się podział krzyż?»
«Stał się nam bramą!»