Oprócz uli w Parku Etnograficznym w Tokarni pojawią się barcie.
Beata Ryń, rzecznik Muzeum Wsi Kieleckiej wyjaśnia, że jest to związane ze wpisem tradycji bartnictwa w Polsce na listę UNESCO.
– Muzea etnograficzne powinny podążać za tym i też pielęgnować te dawne tradycje, a właściwie zapomniane już rzemiosło, zlikwidowane przez zaborców – podkreśla.
Szczytowy rozwój bartnictwa przypadał w Polsce na XVI i XVII wiek. Potem było niszczone przez zaborcę wysokimi opłatami, czy różnego rodzaju administracyjnymi nakazami, które utrudniały pracę bartnikom. To sprawiło, że ta słodka profesja niemal całkowicie zaniknęła w XIX wieku.
– Dziś zachowało się w bardzo szczątkowym wymiarze, niewielu jest bartników, którzy to rzemiosło znają od praktycznej strony i podbierają miód od leśnych pszczół – dodaje rzecznik.
Marzeniem byłoby posiadanie własnej barci, ale jak mówi Beata Ryń, to trudne zadanie.
– Barć, która byłaby zasiedlona, i z której czerpalibyśmy miód – to duże wyzwanie. Po rozmowie ze znakomitym bartnikiem, Markiem Grabowskim, wiemy, że opieka nad tymi pszczołami, które zasiedlają barcie, jest niezwykle wymagająca – mówi.
I choć prawdziwej barci nie będzie, rzemiosło będzie mocniej pokazane w skansenie.
– Oprócz tego co w Parku Etnograficznym już posiadamy, a jest to zagroda ze Starej Słupi, gdzie jest prezentowane rzemiosło pszczelarzy, gdzie mamy ule kłodowe, figuralne, chcemy by pojawiły się także barcie. Chcemy szerzej pokazać działalność bartników w regionie świętokrzyskim, która była bardzo intensywna – mówi.
Bartnictwo znajdzie też swoje miejsce podczas pikniku pszczelarskiego, który w październiku odbywa się w Parku Etnograficznym w Tokarni.
– Wówczas wokół miodu snujemy opowieści, odbywają się pokazy, promocja pszczelarstwa i bartnictwa, jest też przekaz edukacyjny, bo mówimy, jak należy dbać o pszczoły. Myślę, że to jest to wydarzenie, podczas którego będziemy mogli jakąś część tego rzemiosła bartniczego pokazać – podkreśla Beata Ryń.