Być może sąd będzie musiał rozstrzygnąć, który z samorządów posprząta nielegalne składowisko niebezpiecznych odpadów w Stąporkowie.
O problemie pisaliśmy dwa lata temu. Od roku nic w tej sprawie się nie zmieniło. Setki pojemników z chemikaliami nadal zalega na działce niedaleko szkoły. Miały zostać uprzątnięte przez właściciela, jednak ten nie wywiązał się z obowiązku.
W związku z tym Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wydał decyzję nakazującą niezwłoczne usunięcie odpadów przez organ, który wydał zgodę na wysypisko. Burmistrz gminy Stąporków Dorota Łukomska podkreśla, że starostwo, które wydało firmie pozwolenie na gromadzenie odpadów, powinno je usunąć.
– Przy ulicy Staszica jest ponad tysiąc pojemników typu mauzer (tysiąc litrów) z niebezpiecznymi chemikaliami. Jest też cysterna, której nie badano, bo nikt nie chce jej otworzyć. WIOŚ wydał starostwu nakaz niezwłocznego usunięcia odpadów – twierdzi burmistrz.
Starostwo odmówiło sprzątania chemikaliów, ponieważ uważa, że pozwolenie dotyczyło legalnej działalności.
– Tymczasem na działce zostały zakopane odpady chemiczne, na co nie było zgody – informuje Lucyna Ziętek, naczelnik Wydziału Rolnictwa i Ochrony Środowiska w starostwie.
– Starosta jest zobowiązany do usunięcia odpadów, na które wydawał zezwolenie, czyli innych niż niebezpieczne. Wszystkie inne odpady, czyli żrące i palne znalazły się tam w sposób nieuprawniony i niemający związku z zezwoleniem wydanym przez starostwo – dodaje.
Waldemar Wach, zastępca dyrektora Świętokrzyskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, czyli organu, który rok temu wydał decyzję o posprzątaniu działki, informuje, że działkę powinno uprzątnąć starostwo.
– Jeżeli nie zgadza się z tą decyzją, to jest droga prawna. Można skierować sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Kielcach lub Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – zaznacza.
Jak dodaje, gdy właściciel odpadów uchyla się od ich sprzątania, to organ wydający pozwolenie na gromadzenie odpadów powinien za niego posprzątać.
– W sytuacji, kiedy właściciel dopuścił się działania niezgodnego z decyzją, czyli gromadzenia odpadów niebezpiecznych, na które nie miał pozwolenia, to starostwo powinno przeprowadzić kontrolę i wyegzekwować działania od firmy – zaznacza.
Na razie jednak ani kontrole, ani grzywny w wysokości 160 tys. zł nie rozwiązały problemu.
Koszt utylizacji szacowany jest na 10 mln zł, na co nie stać starostwa.