Nikt już dziś nie urządza pogrzebu śledziowi, nie odstrasza postu terkotkami, nie zażywa kąpieli w rzece w Wielki Piątek i nie chodzi po śmiguście – wiele obyczajów i obrzędów ludowych Kielecczyzny związanych z celebracją Wielkiego Tygodnia zachowało się już tylko na kartach etnograficznych wydawnictw.
Wielki Tydzień, zwany też „cichym” dla mieszkańców dawnej Kielecczyzny oznaczał wzmożony post. Był on ściśle przestrzegany. Dawniej tak jak i dziś, gospodynie rzucały się w wir domowych porządków. Izby w chałupach miały lśnić czystością i nowością, dlatego bieliły ściany, ozdabiały wnętrza bibułowymi kwiatami. Nie bez kozery do dziś używamy sformułowania „wiosenne porządki”.
Wszelkie prace musiały jednak zakończyć się do Wielkiego Wtorku. Dzień ten oznaczał także kres prac związanych z przygotowaniem części żywności na święta, tej która mogła być dłuższy czas przechowywana w spiżarniach. Na tydzień przed Niedzielą Palmową gospodynie przestawały piec chleb. Nie wolno było tego robić aż do Wielkiego Tygodnia. Złamanie zakazu, mogło sprowadzić na całą wieś suszę. Zakazów, które obowiązywały w czasie Wielkiego Tygodnia było więcej, pranie kijankami lub młócenie cepem było absolutnie zakazane, dla odmiany te czynności mogły sprowadzić burze i gradobicie.
W Wielką Środę w kościele gasły świece, kapłani uderzali brewiarzami w pulpity, a młodzieńcy czynili we wsi wielki hałas uderzając kijami w płoty i furtki domostw, pragnąc w ten sposób przegonić diabła. Tego dnia w niektórych wsiach młodzież zrzucała z wieży kościelnej słomianą kukłę Judasza. W nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek ludność wiejska rozpalała ogniska, aby przybywające z zaświatów duszyczki mogły się przy nich ogrzać.
Koprzywnica. Kościół Matki Bożej Różańcowej. Procesja rezurekcyjna, która odbywa się późnym wieczorem w Wielką Sobotę / Fot. Robert Felczak – Radio Kielce
KĄPIEL PRZED WSCHODEM SŁOŃCA
Wielki Piątek był czasem największej żałoby i bardzo ścisłego postu. Niektórzy całkowicie pozbawiali się jedzenia, inni spożywali zaledwie niewielką ilość suchego chleba. Tego dnia udręczona wyrzeczeniami młodzież próbowała na swój sposób pozbyć się postu i odrobinę rozweselić. Przepędzano zatem post hałasując terkotkami i kołatkami oraz urządzano pogrzeb śledzia i żuru. Żur symbolizował ciężki czas umartwiania się oraz znienawidzone postne jedzenie. Do garnka wkładano wszelakie śmieci, m.in. główki od śledzi, wieszano na drzewie a potem publicznie go rozbijano. Na Kielecczyźnie zabawa ta miała bardziej drastyczny przebieg, garnek z obrzydliwą zawartością przywiązywano bowiem na głowie młodemu chłopakowi, który szedł na czele „konduktu pogrzebowego”. Gdy ten najmniej się tego spodziewał, idący za nim kolega rozbijał garnek wprost na jego głowie, ku uciesze „żałobników”.
W Wielki Piątek ogromne znaczenie dla ludności wiejskiej miała woda. Zanim wzeszło słońce, mieszkańcy wsi obmywali się w rzekach i potokach. Na tę rytualną kąpiel szli osobno, w milczeniu, nie oglądając się za siebie. Kąpiel miała ustrzec przed chorobami skóry:
Powszechnie myją się wodą przed wschodem słońca, na polu, w celu zabezpieczenia się od bolaków i jadówek – relacjonował wywodzący się z Kielecczyzny znakomity historyk i etnograf ksiądz Władysław Siarkowski.
Zwyczaj ten był ściśle związany z przekonaniem, że pojmanego Jezusa prowadzonego na sąd wrzucono do potoku Cedron.
Ksiądz Siarkowski opisał także inny zwyczaj związany z Wielkim Piątkiem, gospodarze przed wschodem słońca na obsianym polu ustawiali krzyżyki, aby uchronić zasiewy przed zarazą. „Jak w Wielki Piątek na oknie rosa, to będą dobre na polach kłosa” wieszczyło ludowe przysłowie.
Suków. Procesja Emaus, która odbywa się co roku w Wielkanocny Poniedziałek o godzinie 6 rano przy dźwięku dzwonów z kościoła parafialnego. Zgodnie z tradycją udział w niej mogą wziąć wyłącznie mężczyźni / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
AFIRMACJA ŻYCIA
W Wielką Sobotę (Dzień Zmartwychwstania Pańskiego) w wiejskich zagrodach czuć już było zmianę nastrojów. Oto następował koniec zimy, ciemności, śmierci. Nadchodziła wiosna, wracało życie i radość. Mieszkańcy wsi tłumnie brali udział w porannej Rezurekcji. Kapłan ogłaszał radosne: „Alleluja!”, a wierni uświetniali ten moment kanonadą petard, wiwatowali na cześć Zmartwychwstałego Chrystusa.
Tego dnia odbywało się także tradycyjne święcenie pokarmów. Ks. Siarkowski:
„Znoszą przed dwór w koszykach: kawałki wieprzowiny, kiełbasy, chrzan, masło, sól, jaja, pieprz, bochenki chleba, kołacze (placki okrągłe ze serem), i wszystko to za przybyciem księdza wykładają na ziemię dla oświęcenia. Święcone ozdobione jest borowinkami, a jeżeli Wielkanoc wypadnie w kwietniu, to oprócz borowin i fiołkami (…)”.
Mieszkańcy wsi przynosili do święcenia całą żywność, którą przygotowali na święta. Często pokarm wykładany był na płóciennych płachtach, obrusach. Miały one potem niezwykłą moc.
„Najlepiej siać pod pełnię księżyca z tej płachty, która leżała pod święconem na Wielkanoc…” zapisał ks. Siarkowski.
Płachty rozkładane przed chałupą podczas burzy strzegły ją przed uderzeniem pioruna.
Bardzo ciekawym zwyczajem zauważonym na Kielecczyźnie było święcenie tarniny, która potem wykorzystywana była dla ochrony obsianych pól:
Żeby rolę obsianą ochronić od zarazy, to się bierze tarninę z cmentarzy kościelnych w Wielką Sobotę, kiedy ją kapłan oświęci i z niej zapali ogień, zanim się przyjdzie do domu, potrzeba pozatykać w polu” (kieleckie i pińczowskie).
Na Kielecczyźnie oprócz tradycyjnych pokarmów święcono także ziemniaki, które potem sadzono.
Dawne gospodynie dbały, aby ze święconego nie zmarnował się , ani jeden okruszek, nawet on mógł przynieść domostwu wiele dobra. Tak opisał to ksiądz Siarkowski:
(…) Powróciwszy do domu, święcone wyjmują z koszyków i kładą na stół, nakryty prześcieradłem, lub chustą; a do takich koszyków zmiatają zaraz śmieci z całej izby, a to w celu, aby się robactwo nie wiązało do domu (…) Koszyk ze śmieciami stawiają gdzie na wysokim miejscu, najczęściej na piecu i po skończonych świętach śmieci te wyrzucają na to miejsce, gdzie ma być zasiana rozsada na kapustę, aby robaki nie zjadły w ziemi rozsadowego nasienia (…) Skorupy z jaj oświęconych wyrzucają w ogródek rozsadowy, aby liszki nie objadały kapusty, zaś kości z mięsa do kałuż, aby w nich żaby wytępić.”
ZALOTY I BIESIADA
Poniedziałek Wielkanocny od wieków był pełen zabaw, zalotów i oblewania się wodą / Fot. Mariusz Łężniak – Muzeum Wsi Kieleckiej
Poniedziałek Wielkanocny miał zdecydowanie ludyczny charakter. Zabawa i zaloty nie miały końca. Pod Sandomierzem dzień ten nazywano dniem świętego Lejka. Tak sandomierskie świętowanie śmigusa-dyngusa opisał Oskar Kolberg:
„Parobcy z pełnemi wody konewkami, idą wtedy do tych chałup, gdzie są dorosłe dziewczęta. Jeśli dziewczyna się nie spostrzeże, zlaną jest przez wchodzącego od stóp do głów. Jeśli zaś dostrzeże ich zanim wejdą, ucieka na strych wziąwszy z sobą naczynie z wodą i stamtąd oblewa się wchodzących do sieni chłopaków. Gdy zejdzie ze strychu, parobcy odwzajemniają się jej, lubo już mnie natarczywie. Rodzice częstują tych gości plackiem, mięsem i wódką”.
Iwaniska. O północy przed Grobem Pańskim w parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Iwaniskach co roku kawalerowie uderzają w bęben. Potocznie nazywa się ich tarabaniarzami – ogłaszają oni mieszkańcom wieść o Zmartwychwstaniu Chrystusa / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
O świcie, w poniedziałek wielkanocny gospodarze obchodzili swe pola w uroczystych procesjach. Na czele pochodu stało dwóch najstarszych wiekiem, pierwszy niósł „passyją Pana Jezusa” przystrojoną w bibułowe kwiaty i barwne wstęgi, drugi kropił mijane pola święconą wodą. Śpiewając pobożne pieśni odwiedzali wszystkie pola, a potem chałupy.
Biorący udział w tej procesyi nazywają się śmiguściarze, ponieważ po odbytym po polach obchodzie, któren starają się równo ze wschodem słońca ukończyć, gromadnie chodzą z chałupy do chałupy po śmiguście. Kto z gospodarzy chce chodzić po śmiguście i należeć do orszaku procesyonalnego, musi się wkupić t.j. innym gospodarzom sprawić fundę. Nadmieniony obchód odbywa się jako ochrona od zarazy pól – pisze ksiądz Siarkowski.
Świąteczna obrzędowość zmieniła się w ciągu wieków. Otrzymaliśmy zdrowsze, bardziej komfortowe bytowanie, jednak nie potrafiliśmy uchronić się przed stratą. Jest nią silne poczucie wspólnoty, magia bycia ze sobą blisko, celebrowanie w gromadzie trudnych i pięknych chwil oraz wielki szacunek do natury i pożywienia – ich pięknym przykładem są opisane powyżej wielkanocne zwyczaje Kielecczyzny.
Koprzywnica. Podczas procesji w Wielką Sobotę można zobaczy „bziukaczy”, czyli strażaków wydmuchujących ustami naftę na płonące pochodnie. Wyjątkowe na skalę całej Polski widowisko odbywa się podczas wieczornej mszy / Fot. Robert Felczak – Radio Kielce
Beata Ryń, Muzeum Wsi Kieleckiej
Artykuł napisany w oparciu o badania etnograficzne oraz książkę Ewy Tomaszewskiej „Wiosenne świętowanie na Kielecczyźnie”.