Nad miejscem tragedii rozpościera się dziś rozłożysty dąb. Zapewne jedyny świadek wydarzeń, które zakończyły się śmiercią 12 osób.
W nocy z 18 na 19 marca 1944 r. oddziały Armii Krajowej pod dowództwem Mieczysława Tarchalskiego – „Marcina” opanowały Włoszczowę. Zablokowano niemiecki garnizon wojska i budynek żandarmerii. Partyzanci z magazynów zabrali niezbędne materiały. Po akcji wozy ze zdobyczą odjechały w różnych kierunkach.
70 partyzantów pod dowództwem ppor. Zenona Siudy ps. „Volt”, po wyjściu z Włoszczowy udało się na południe. O świcie zarządzono odpoczynek w gajówce Zwierzyniec.
– Dziś to teren nadleśnictwa Koniecpol i mimo że po ówczesnych zabudowaniach nie ma śladu, to staramy się dbać o to miejsce i pamiętać - mówi nadleśniczy Zbigniew Matyśkiewicz.
19 marca 1944 r. Niemcy, którzy szli po śladach zostawionych przez partyzantów na śniegu dotarli do zabudowań w Zwierzyńcu. Udało im się zaskoczyć żołnierzy „Volta”.
W niedzielę, 21 marca na miejscu dawnej gajówki mieli się spotkać pasjonaci historii oraz przedstawiciele miejscowej społeczności, aby przypomnieć wydarzenia, które się tu rozegrały. Ze względu na pandemię spotkanie odwołano, ale mimo to na miejscu pojawiły się znicze i kwiaty.
– Szkoła w Czarncy od lat pamięta o bohaterach naszej ziemi. To nasza powinność i tak uczymy dzieci patriotyzmu – mówi Magdalena Michałek, dyrektor szkoły.
– Także w tym roku nasi pracownicy uporządkowali teren przy pomniku - dodaje.
W walce, w Zwierzyńcu utracono wozy, na których wieziono zdobycz. Niestety zginęło też 11. partyzantów, a listę strat powiększył kilka godzin później plut. Edward Stajszczyk „Zamek”, który zmarł w wyniku ran.