Nawet w snach nie było mi dane przeżyć tego, co było w „realu” w Los Angeles. Z tą płytą, to muszę przyznać, cały czas jest komedia sprzeczności. Żaden z elementów logicznie do niczego nie pasuje.
Ze znakomitym pianistą i kompozytorem Włodkiem Pawlikiem o albumie „Night in Calisia”, za który artysta zdobył amerykańską Nagrodę Grammy, rozmawia Paweł Solarz.
Paweł Solarz: – Słuchasz jeszcze albumu „Night in Calisia”?
– Tak. Mogę nawet posłuchać teraz.
To może „Amber Road”, bo chyba taki tytuł miała mieć płyta dedykowana Kaliszowi?
– O mały włos, a nagroda Grammy Awards może byłaby dla Bursztynowego Szlaku. Kiedy już wszystko było gotowe ktoś zaproponował sponsoring. Ta propozycja była bardzo interesująca, na szczęście z żoną nie zgodziliśmy się jej przyjąć i jakoś tak niebawem usłyszeliśmy o aferze parabanku ze słowem „bursztyn” w nazwie.
Zgodzisz się z opinią, że to całe zamieszanie wokół Twojej osoby zaczęło się właśnie od „Night in Calisia”?
– Może. Myślę, że gdyby nie było „Night in Calisia” byłby dalej Włodek Pawlik. Mam wciąż stałych słuchaczy. Przed tą płytą też koncertowałem po Polsce, podróżowałem po świecie, też nagrywałem muzykę. Lubię pisać muzykę, jestem kompozytorem. Najważniejsze to wiedzieć, czego się chce i co chce się osiągnąć. Przyznaję, że kiedy zostałem nominowany do nagrody i potem zwyciężyłem, dużo udzielałem wywiadów. Byłem gościem w stacjach radiowych i telewizyjnych. Również zapraszałem dziennikarzy do siebie do domu.
A jak powstał ten album? Jak pisałeś muzykę? To był impuls, jakaś inspiracja lub muzyka Twoich mistrzów?
– To było kolejne, konkretne zamówienie.
Kolejne?
– Właśnie. W moim przypadku muzyka powstaje na zamówienie. Zgłaszają się firmy, instytucje, osoby, czy – tak, jak w przypadku „Night in Calisia” – miasto Kalisz. Konkretnie prezydent i dyrygent Orkiestry Filharmonii Kaliskiej z propozycją skomponowania utworu upamiętniającego 1850-lecie powstania miasta. To miał być utwór w formie połączonej muzyki symfonicznej i jazzowej. Z tego byłem już znany, chociażby dzięki poprzedniej płycie „Jazz Suite Tykocin”, która zrealizowana była w podobnym klimacie. W 2008 roku nagrałem ją z moim trio, Randy Breckerem i Filharmonią Podlaską. I to był impuls do napisania tej suity. Premiera koncertowa tego ponadgodzinnego utworu odbyła się w Kaliszu 19 czerwca 2010 roku. I po wielkim sukcesie, nie ukrywam, tej koncertowej wersji, a był zaplanowany tylko jeden występ, postanowiliśmy nagrać cały materiał w studio. Do produkcji doszło rok później. Nagrania zrealizowaliśmy w warszawskich studiach radiowych. Już tłumaczę na czym polegała praca. Nie wszystkie instrumenty i wszystkie partie były rejestrowane od razu. Ponieważ do gry był zaangażowany duży, różnorodny skład muzyków, trzeba było po prostu robić nagrania etapami. Swoje partie trąbki Randy przygotował w Nowym Jorku już na sam koniec. W sumie praca w studiach nagraniowych trwała pół roku.
20.02.2015. Kielce. Studio Gram. Włodek Pawlik spotkał się ze słuchaczami Radia Kielce / Fot. Wojciech Habdas – Radio Kielce
A czy można tę płytę nazwać „ Night in Kielce”?
– A dlaczego?
Czy muzyka, którą skomponowałeś dla Kalisza, pasowałaby dla każdego miasta?
– W sferze literackiej nawiązuję, przynajmniej w tytułach, do Kalisza. Do historii, do starożytnych początków osady, która nazywała się Calisia. Pisał już o niej w swoich księgach geograficznych Ptolemeusz. Ja również wyobraziłem sobie pewien rodzaj takiej wędrówki kupców rzymskich po Bursztynowym Szlaku. Na tym właśnie szlaku Calisia była jedną z osad, gdzie po prostu handlowcy zatrzymywali się w drodze po bursztyn. Warto wiedzieć, że wtedy minerał ten występował w bardzo obfitych ilościach w okolicach Morza Północnego.
Dlatego zapewne tytuł jednego z utworów: „Amber Road”…
– Tak, bo „Amber Road” to Bursztynowy Szlak. Ta muzyka jest bezpośrednio związana z wizją Bursztynowego Szlaku i miejscem na tym szlaku – osady o nazwie Calisia.
Czyli Pawlik dziś jest lepszy niż Wikipedia, jeśli chodzi o historię Kalisza?
– Pisząc szukałem inspiracji w historii i teraźniejszości. Przyznaję, że bardzo mnie zafascynowała historia miasta sprzed prawie dwóch tysięcy lat. Miejsca, gdzie na pograniczu styku dwóch kultur istniała dość prężnie działająca i znana przez handlarzy osada. Teraz to jest Polska, ale wtedy to była Calisia. Mówię to po raz pierwszy. Zwiedzając miejsca w mieście, w poszukiwaniu muzycznych motywów, zaczęła pracować wyobraźnia. Powstawała historia muzyczna Calisii, od czasu powstania 1850 lat temu do dzisiaj. Zacząłem układać te moje obrazy w dźwięki. Nie ukrywam, że praca sprawiała mi wielką satysfakcję. Nie miałem żadnej udręki w tworzeniu i to słychać w muzyce. Przez to jest delikatna, lekka i dlatego ludzie chcą jej słuchać. To są setki stron partytur, które musiałem wykonać własnoręcznie. Nikt tego za mnie nie czynił. I to – dzisiaj przynajmniej dla mnie – jest niesamowite, że się udało i na dodatek w tak krótkim czasie. W niecałe półtora miesiąca utwór był już gotowy. Nawet nie śniłem co się wydarzy potem.
23.12.2017. Kielce. Katedra. Koncert kolęd na jazzowo Włodka Pawlika / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
26 stycznia 2014 roku… In category the Best Large Jazz Ensemble: winner is Wlodek Pawlik for the album „Night in Calisia” by his trio, trumpeter Randy Brecker…
– O Yes! Nadal nie wiem co powiedzieć… ktoś docenił moją pracę, naszą pracę…
Adam Klocek, znakomity muzyk i dyrygent, szef kaliskiej filharmonii, z którym nagrywałeś „Night in Calisia”, tak powiedział o Tobie: „Muzyka, którą Włodek stworzył jest w moim odczuciu bardzo piękna, pełna emocji i kontrastów. I taka energia jazzowego grania połączona jest z elegancją wydobywaną w poszczególnych frazach.”
– To miłe słowa. Dziękuję. Ta muzyka autentycznie jest przyjmowana i przez koneserów jazzowych i przez miłośników muzyki klasycznej i symfonicznej. Ale również przez takich, którzy z muzyką na co dzień nie mają zbyt wiele do czynienia i nie traktują jej jako coś istotnego. Ona trafiła do wielu odbiorców.
Jaki był wkład Randy’ego w nagrania do „Night In Calisia”? Jak dostał partyturę to dokładnie zagrał co chciałeś, czy dołożył coś od siebie?
– Randy Brecker to jeden z największych żyjących jazzmanów, człowiek legenda. Fantastyczny trębacz, zdobywca sześciu nagród Grammy. To jest facet, który założył jeden z najważniejszych zespołów w historii jazzu and fusion – Brecker Brothers. Dźwięki z jego trąbki słychać między innymi na płytach Franka Zappy, Janis Joplin, Stevie Wondera, a także Charlesa Mingusa i Horace’a Silvera. W przypadku Randy’ego wymykają się jakiekolwiek definicje. Człowiek–orkiestra o wielu muzycznych twarzach. Genialny improwizator, muzyk z krwi i kości. Powiem tak. Dla mnie to dar z niebios. Pierwszy raz wystąpiłem z Randym przy okazji produkcji „Turtles”.
Jak pracowali filharmonicy?
– Pracowało się, jak zwykle, do ostatniej kropli krwi. Jeżeli już wchodzę do studia, albo na scenę to nie po to, żeby myśleć kategoriami wizerunkowymi. Wymagam pełnego zaangażowania od każdego.
22.03.2018. Kielce. Filharmonia Świętokrzyska. Przedpremierowy pokaz spektaklu Teatru Telewizji „Pan Jowialski ” w reżyserii Artura Żmijewskiego. Na zdjęciu: Włodek Pawlik / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Przyznaj, pisząc utwór dla Kalisza, miałeś chwilę zwątpienia?
– Pisząc wpadam w pewien rodzaj transu. To proces, którego nie potrafię do końca wytłumaczyć. Działam podświadomie, ale pod kontrolą. Jednak nie jestem w stanie odtworzyć tego procesu.
Jak już wszystko było gotowe to pomyślałeś: to może być sukces na miarę nagrody Grammy?
– Absolutnie nie. Nawet w snach nie było mi dane przeżyć tego, co było w realu w Los Angeles. Z tą płytą, to muszę przyznać, cały czas jest komedia sprzeczności. Żaden z elementów logicznie do niczego nie pasuje. Nagroda utwierdziła mnie jednak w przekonaniu, że tak musiało być.
Nawet to, że kiedy płyta już była gotowa do sprzedaży, ktoś schował ją w magazynach w Suchedniowie…
– I cały jej nakład przeleżał tam prawie rok. W tym czasie płyta wyszła w Stanach Zjednoczonych a Darby Christensen, amerykański wydawca, napisał: „Ja to publikuję, to jest genialna muzyka”. Z perspektywy myślę, że te wszystkie problemy były wynikiem kompletnego braku zainteresowania mediów i wydawców muzyką zamieszczoną na płycie. Wtedy kląłem jak szewc. Wszystko przez jakiegoś kolesia, który nie wiedzieć czemu miał taki kaprys i schował te płyty. Gdyby wydał na jej produkcję chociaż grosz! Na szczęście miałem taśmę z całym nagraniem. Poza tym także prawa producenckie i to co niezbędne do wydania. Z Jolą wytłoczyliśmy drugi nakład.
Masz żal?
– Dzisiaj, po tylu latach, nawet się cieszę, że tak się stało.
A nadal rozpiera Cię duma?
– Tak, jestem bardzo dumny. Ktoś napisał, że ta płyta nie była nawet zauważona podczas nominacji do naszych polskich muzycznych nagród, Fryderyków. I to jest największy blamaż polskiej krytyki muzycznej w powojennej historii naszego kraju. Na szczęście mam „Night in Calisia”.
22.03.2018. Kielce. Filharmonia Świętokrzyska. Przedpremierowy pokaz spektaklu Teatru Telewizji „Pan Jowialski ” w reżyserii Artura Żmijewskiego. Na zdjęciu: Włodek Pawlik / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
WŁODEK PAWLIK
Urodził się 4 października 1958 roku w Kielcach. Dzieciństwo spędził w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie debiutował muzycznie jako sześciolatek. Ukończył średnią szkołę muzyczną w Kielcach. Absolwent klasy fortepianu Barbary Hesse-Bukowskiej warszawskiej Akademii Muzycznej oraz Wydziału Jazzowego Hochschule fur Musik w Hamburgu. Polski kompozytor, pianista jazzowy, lider zespołu Włodek Pawlik Trio. W jego dorobku kompozytorskim, obok utworów jazzowych, znajdują się ścieżki dźwiękowe do filmów fabularnych i dokumentalnych, teatrów telewizji, muzyka do poezji, opera, kantata, utwory na orkiestrę kameralną i symfoniczną, muzyka baletowa, muzyka do spektakli teatralnych, muzyka do słuchowisk radiowych. Współpracował z wieloma wykonawcami polskiego i amerykańskiego jazzu, takimi jak Janusz Muniak, Randy Brecker, Scott Hamilton, Billy Hart, Richie Cole, Mike Stern, Tom Kennedy czy Western Jazz Quartet. Występował także z gwiazdami polskiej muzyki pop, takimi jak Kayah czy Margaret. Jego dyskografia obejmuje 30 autorskich albumów wydanych w Polsce i w USA.