Lotniska zawsze były i są obiektami ściśle chronionymi. Podobnie było w podkieleckim Masłowie. Co tam trzeba było ukryć? W cyklu „Obrazy wojennych zdarzeń” odkrywamy zapomnianą akcję bojową z czasu okupacji niemieckiej.
Jednym z ważniejszych zadań każdego lotniska była jego działalność na rzecz wojska. Tak samo było w Masłowie, gdy w 1932 roku na wniosek Ligii Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej teren pod budowę lotniska przejęło Ministerstwo Spraw Wojskowych. 27 czerwca 1937 roku, lotnisko zostało uroczyście otwarte, wspomina Kamila Walczak z Aeroklubu Kieleckiego.
– Po pięciu latach lotnisko w Masłowie zostało otwarte i było drugim, po Sandomierzu, w naszym regionie. W 1938 przeprowadzono na nim VI Krajowe Zawody Szybowcowe, więc znaczącą imprezę na szczeblu ogólnopolskim. Niestety, w 1939 roku lotnisko zostało dwukrotnie zbombardowane przez Niemców – mówi Kamila Walczak.
Z lotniska z Masłowie w czasie II Rzeczpospolitej korzystało wiele znanych osób. Wybuch wojny przerwał wszystko, choć nie w przypadku lotniska, które nadal pełniło swoje funkcje, ale już tylko dla okupanta. 10 września 1939 roku odlatywał stamtąd Hitler wizytujący wcześniej Końskie i Kielce. Potwierdza to książka szefa prasowego NSDAP i III Rzeszy, który towarzyszył Hitlerowi.
Na lotnisku działała niemiecka radiostacja kierująca ruchem samolotów. Wykorzystali to żołnierze Armii Krajowej z działającego w okolicy oddziału partyzanckiego Bolesława Boczarskiego pseudonim „Jurand”. Oddział został powołany do ochrony konspiracyjnej radiostacji utrzymującej łączność z Londynem. Nadając tuż przy lotnisku partyzancka radiostacja była praktycznie nie do wykrycia przez okupacyjne służby pelengacyjne. Kamila Walczak podkreśla, że zarówno kilkadziesiąt lat temu, jak i dzisiaj lotniska nie mogły i nie mogą funkcjonować bez radiostacji.
– To taki zestaw urządzeń do nadawania i odbierania sygnałów radiowych, który umożliwia komunikację między wieżą, lotniskiem, a danym samolotem, po to, by statki powietrzne, które krążą w okolicach danego lotniska nie zderzyły się. Dzięki radiostacji ustalane są kierunki do startu, do lądowania, aby ten ruch przebiegał płynnie. Piloci w samolotach informowani są o tym co dzieje się na danym lotnisku i na co mają ewentualnie uważać – dodała Kamila Walczak.
Oddział partyzancki „Juranda” był też zagrożeniem dla Niemców ochraniających i utrzymujących lotnisko. O jednej z takich akcji opowiada kolejny odcinek audycji „Obrazy wojennych zdarzeń”.