– „Czego podejmujemy się z miłości do Ojczyzny – miłością jest” – mówił arcybiskup Marek Jędraszewski, cytując słowa wybitnego Polaka, błogosławionego Wincentego Kadłubka. Kaplica błogosławionego w jędrzejowskim opactwie cystersów została ponownie poświęcona, po trzech latach prac konserwatorskich.
– Humanista, intelektualista, jeden z najwybitniejszych ludzi swoich czasów w Polsce – mówił arcybiskup o Wincentym Kadłubku. Metropolita przypomniał, że Mistrz Wincenty powoływany był na zaszczytne urzędy, najpierw prepozyta sandomierskiego, potem biskupa krakowskiego, przyjmując je z pokorą ufającego Bogu człowieka. Aż w końcu Bóg natchnął go i wezwał z najwyższych funkcji kościelnych i państwowych, by złożył je i rozpoczął życie w jędrzejowskim klasztorze, jako prosty mnich.
Jak mówił metropolita krakowski, postawa Wincentego Kadłubka, budziła szacunek jemu współczesnych Polaków. Natomiast my wdzięczni jesteśmy Mistrzowi za wybitny owoc życia i pracy naukowej „Historia Polonica”, kronikę, obejmującą dzieje kraju od czasów pradawnych po rok 1202.
– Napisana przez niego kronika Polski stała się jednym z największych arcydzieł myśli politycznej, ale także kultury polskiej, stąd miano ojca tej kultury, jakim cieszył się przez wieki – powiedział hierarcha.
Jak mówił arcybiskup, Wincenty Kadłubek pozostawił kolejnym pokoleniom szczególne przesłanie: jaką powinna być Polska? Nawiązywał przy tym do republikańskich ideałów Rzymu, pod wpływem Cycerona. Stąd jego dzieło rozpoczyna się znamiennym: „Była kiedyś w Rzeczpospolitej cnota”. Na cnocie jej obywateli rodziło się polskie państwo, które sięga korzeniami do odległych czasów.
Metropolita krakowski zaznaczył, że Mistrz Kadłubek uczył, czym jest jedność między pokoleniami, tworząc definicję tożsamości Polaków: „Identitas est mater societatis”, tożsamość jest matką wspólnoty.
Duchową wspólnotę tworzymy wówczas, gdy mamy podobne wartości, zaświadczane etycznym działaniem.
– Nasza wspólnota narodowa, przekazywana z pokolenia na pokolenie jest wspólnotą wartości, które uważamy za tak cenne, tak ważne, że chcemy nie tylko teraz nimi rozporządzać, ale przekazać je tym, którzy przyjdą po nas – mówił arcybiskup Marek Jędraszewski.
Metropolita przypomniał, że Wincenty Kadłubek był również twórcą pojęcia Respublica- Rzeczpospolita. Czego podejmujemy się z miłości do Ojczyzny – miłością jest – zaznaczył arcybiskup Marek Jędraszewski.
Posłuchaj homilii abpa Marka Jędraszewskiego, metropolity krakowskiego
Tekst homilii abpa Marka Jędraszewskiego, metropolity krakowskiego
Ekscelencjo, najdostojniejszy biskupie Janie, biskupie kielecki, wielce czcigodni ojcowie opaci, drodzy bracia w kapłaństwie, wielebne osoby życia konsekrowanego, szanowni drodzy Państwo, goście związani z dzisiejszą uroczystością poświęcenia odnowionej kaplicy błogosławionego mistrza Wincentego, drodzy Siostry i Bracia.
Aby dokonały się wielkie dzieła Boże, Bóg sam wybiera miejsce i ludzi. Tak wybrał ową wdowę w sarepcie sydońskiej, tak wybrał dzielnego wodza Naamana. Ale żeby dokonały się wielkie dzieła Boże, nie wystarczy wskazać miejsce i ludzi. Ci ludzie muszą uwierzyć, że poprzez nich Bóg pragnie objawić swoją wielkość. Tak było najpierw w przypadku owej wdowy w czasach trudnych głodu i suszy. I do niej przyszedł prorok Eljasz, najwspanialszy z proroków Starego Testamentu i zobaczywszy ją prosił, żeby poczęstowała go chlebem, a ona powiedziała: „Mam już tylko garstkę mąki, kończy się oliwa, to ostatek co mam, a potem wraz z moim synem umrzemy”. A Eljasz mówi: „Zrób to, co ci kazałem”. I uczyniła to. Wbrew ludzkim rachubom, wbrew tak zwanemu zdrowemu rozsądkowi. I okazało się, że aż do momentu, kiedy Bóg wreszcie zesłał deszcz, baryłka oliwy się nie wyczerpała, a naczynie z mąką ciągle było wypełnione życiodajnym pokarmem. Naaman też uwierzył, chociaż zdawał sobie sprawę, że rzeki Aramu są wspanialsze niż Jordan. A jednak pod wpływem swoich sług, spełnił polecenie Elizeusza i siedmiokrotnie zanurzył się w Jordanie, a jego ciało nagle stało się zdrowe jak ciało dziecka.
Widząc wielkie dzieła Boże, które się dokonały, ludzie dziękują za nie, pełni uwielbienia i podziwu wobec mocy Najwyższego. Tak było w przypadku owej wdowy z sarepty sydońskiej, zwłaszcza w momencie, kiedy prorok Eljasz uzdrowił cudownie, właściwie wskrzesił jej syna. „Teraz już wiem” – powiedziała, że „naprawdę jesteś mężem Bożym i Słowo Pańskie w Twoich ustach jest prawdą”. Podobnie zareagował także ów łynny wódz Naaman, który wrócił do męża Bożego Elizeusza i rzekł: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga, poza Izraelem”.
Tymczasem, kiedy Pan Bóg chciał spełnić największe dzieło, dzieło zbawienia i odkupienia i kiedy zesłał na świat swojego Syna Jezusa Chrystusa, a ten rozpoczął swoją publiczną działalność jako Mesjasz Pański, został odrzucony przez mieszkańców swego rodzinnego miasteczka. Dla nich Jezus był jednym z wielu ludzi, którzy zamieszkiwali tę miejscowość, znali Jego rodziców, Jego krewnych. On miałby być Mesjaszem? I mówili to, wiedząc, że już dokonał wielu cudów w okolicznych miejscowościach i że wszyscy, którzy go słuchali byli przejęci Jego mądrością. Ale dla nich pozostawał po prostu Jezusem, którego znali od lat bez mała trzydziestu. I kiedy przypomniał im historię owej wdowy z sarepty sydońskiej i historię Syryjczyka Naamana, którzy uwierzyli i którzy oddali cześć Bogu, oni porwali go z miejsca, w którym przebywał, z synagogi, wyrzucili go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby go strącić. Odrzucili Go. I to, co spotkało Pana Jezusa na początku Jego działalności publicznej, było zapowiedzią tego, co stanie się w Jerozolimie, kiedy zostanie zdradzony przez arcykapłanów, przełożonych ludu, uczonych w piśmie i faryzeuszów, wydany w ręce okupantów, a przez nich stracony na drzewie Krzyża.
Jerozolima, która nie poznała czasu nawiedzenia swego, została jak przepowiedział to Pan Jezus, zburzona. Nie pozostał kamień na kamieniu z najwspanialszych budynków tego miasta, począwszy od świątyni, która była prawdziwym cudem tamtych czasów. A Nazaret, a mieszkańcy tej miejscowości stracili powód do chluby i dumy, że właśnie stąd, z Galilei, od nich wyszedł ten, który przyniósł wszystkim zbawienie.
Drodzy Siostry i Bracia. Rozważamy te przedziwne Boże działania właśnie dzisiaj, kiedy jesteśmy już w głębi kolejnego w naszym życiu Wielkiego Postu, czasu odnowy, naszego odniesienia do Boga, do drugiego człowieka i siebie samych. Przeżywamy te prawdy także dzisiaj, kiedy bierzemy udział w wielkim wydarzeniu, jakim jest poświęcenie po kilku latach prac renowacyjnych kaplicy błogosławionego Mistrza Wincentego, zwanego Kadłubkiem. On wierzył w Boga i był otwarty na to, że Bóg chce się nim posługiwać.
Humanista, intelektualista, jeden z najwybitniejszych wtedy ludzi wykształconych w Polsce, po studiach prestiżowych w Paryżu, być może także w Bolonii, student jednego z najwybitniejszych mistrzów tamtej epoki Jana z Salisbury, uważany za kogoś niezwykłego i stąd powoływany na szczególne miejsca i urzędy, związane zwłaszcza ze stolicą krakowską, senioralną, po podziale Polski przez księcia Bolesława Krzywoustego. A zatem kapelan podziwianego przez siebie księcia Kazimierza Sprawiedliwego, a potem jego syna Leszka Białego. Prepozyt sandomierski, na koniec biskup krakowski, otwarty na te wyzwania, które płynęły od Najwyższego i które on przyjmował z wielką uległością ducha i pobożnością. Aż po chwilę, aż po moment, kiedy Bóg natchnął go i wezwał, by zrezygnował z jednego z najwyższych urzędów nie tylko kościelnych, ale i państwowych ówczesnej Polski. Żeby to złożył, żeby odszedł z urzędu biskupa krakowskiego i przyszedł tutaj i rozpoczął życie jako prosty mnich w klasztorze jędrzejowskim.
Ta jego postawa od samego początku budziła wielki szacunek i wdzięczność jemu współczesnych, ale także kolejnych pokoleń Polaków, dla których napisana przez niego Kronika Polska stała się jednym z największych arcydzieł myśli politycznej, ale także kultury polskiej, stąd miano ojca tej kultury, jakim się cieszył przez wieki. Wielki, wspaniały człowiek, który pozostawił kolejnym pokoleniom Polaków szczególne przesłanie: „Jaką powinna być Polska?”. Nawiązywał tutaj do republikańskich ideałów Rzymu pod wpływem Cycerona i stąd jego dzieło, które zaczyna się jakże niezwykłym stwierdzeniem: „Była, była kiedyś Rzeczpospolitej cnota”. Na cnocie jej obywateli rodziło się polskie państwo.
Dlatego sięgam korzeniami tej Polski aż do bardzo odległych, legendarnych czasów, by uczyć sobie współczesnych, ale także kolejne pokolenia po nim, które miały nastąpić, co znaczy jedność między pokoleniami Polaków. Jego szczególna, jakże głęboka definicja tożsamości: „Tożsamość jest matką wspólnoty”. I dlatego w swojej Kronice Polskiej dał wykład tego, czym jest historia, nie jako suma dat i wydarzeń, ale jako rzeczywistość będąca konstrukcją przede wszystkim etyczną. Jego przesłanie, odczytywane przez kolejnych historyków, także współczesnych, którzy mówią za nim: „Nie dlatego tworzymy wspólnotę, że jesteśmy naturalnie podobni poprzez na przykład pokrewieństwo, ale wtedy jesteśmy podobni, gdy tworzymy duchową wspólnotę podzielanych wartości zaświadczaną etycznym działaniem”.
Nasza wspólnota narodowa, przekazywana z pokolenia na pokolenie jest wspólnotą wartości, które uważamy za tak cenne, tak ważne, że chcemy nimi nie tylko teraz żyć, ale przekazać je pokoleniom, które przyjdą. I stąd szczególny wykład w jego Kronice Polskiej najbardziej zasadniczych pojęć, składających się na urzeczywistnianie tej wspólnoty w naszej polskiej rzeczywistości. Bo Polska to dla niego to wspólnota Polaków i ziemia przez nich zasiedlona, bądź też objęta ich władzą. Bo Rzeczpospolita, Respublica, on jest twórcą tego pojęcia, to uchwycona w pewnym momencie dziejów wspólnota obywatelska w konkretnym kształcie administracyjnym o określonej przez historię tożsamości. Bo królestwo to wynikająca ze cnót i władcy i obywateli, jego poddanych, władza nad pewnym terytorium. Bo Ojczyzna, Patria, najważniejsza rzeczywistość z tych omawianych przed chwilą, to byt jednocześnie idealny i ziemski, który obejmuje przestrzeń i społeczność we wszystkich wymiarach czasu. Ojczyzna to jedność tego co było, co składa się na naszą dawną i niezbyt odległą historię i przeszłość. Ojczyzna to to, co teraz się dzieje i co chcemy kształtować. I Ojczyzna to ten skarb, który przekażemy tym, którzy będą po nas. Wspólnota, Polska, Ojczyzna i stąd jego jakże głębokie stwierdzenie, czego podejmujemy się z miłości do Ojczyzny – miłością jest – nie szaleństwem, męstwem – nie zuchwałością, bo mocna jest miłość jak śmierć.
Kronika Polska, dzieło, którym karmiły się pokolenia Polaków, to szczególne przesłanie na temat tego, czym jest polskość. Rzeczpospolita, Ojczyzna, wolność, czujna i odpowiedzialna cnota obywatelska to jest polskość, a on wobec tej Rzeczpospolitej przedstawiał się jako rachmistrz, jako komornik, bo tak trzeba by przetłumaczyć to określenie. Ten, który chciał spisywać rzetelnie i dokładnie wszelkie dokonania przeszłości i teraźniejszości. Ten, który chce uświadamiać sobie i innym to wszystko to, co przed Rzeczpospolitą stoi. Jej zobowiązania i jej wyzwania. I dlatego w prologu do swojej kroniki pisze, że on ma obowiązek, taki obowiązek czuje sobie „złote ojczyzny opiewać filary, nie lalki gliniane, lecz prawdziwe ojców wizerunki wydobywać z głębi zapomnienia. Boskiego światła kagańce rozwiesić w zamku królewskim wśród wojennych zapasów”. I stąd jego zdaniem wielki błąd popełniamy, jeśli nie chwalimy dobrych czynów innych ludzi, lecz nie osiągamy żadnej nagrody, jeśli w miarę możliwości tych dobrych czynów naszych przodków nie naśladujemy.
Pan profesor Andrzej Nowak, jeden z najwybitniejszych historyków współczesnych, komentując przesłanie zawarte w Kronice Polskiej Mistrza Wincentego pisze: „To jest właśnie obowiązek sprawiedliwości wobec tych, co przed nami byli, a także roztropności, by zadbać o tę tożsamość matkę wspólnoty, jaką tworzy przeżyta przez pokolenia historia”.
Dzisiejsze wydarzenie drodzy Siostry i Bracia, wpisuje się jakże głęboko, a jednocześnie urzeczywistnia to przesłanie, zawarte w Kronice Polskiej błogosławionego Mistrza Wincentego. Wobec niego spełniamy obowiązek sprawiedliwości i roztropności. Ten obowiązek spełniamy i wobec niego i wobec Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, która jest nasza Ojczyzną, a obowiązek zawsze spełniamy ten, gdy dbamy tak pięknie i tak pieczołowicie o tę tożsamość, matkę wspólnoty, jaką tworzy przeżyta przez pokolenia Polaków nasza piękna, polska historia. I stąd nasze, pełne ufności wołanie do Boga za przyczyną tego, który Mu uwierzył i który Jemu zawsze wiernie aż do końca z największą pokorą służył. Błogosławiony Wincenty, ojcze naszej polskiej kultury, ojcze będący wyrazem ducha polskości, módl się za nami. Amen.