Czym różnią się meteoryty od kamieni, ile waży największy obiekt znaleziony w Polsce, wreszcie, co kamień z kosmosu ma wspólnego ze smartfonem? – między innymi tego będzie można dowiedzieć się od Krzysztofa Sochy, który w piątek, 12 marca, będzie gościem Muzeum Historii Kielc. Tego dnia otwarta zostanie wystawa meteorytów z jego kolekcji.
– Prawdę mówiąc, poszukiwania meteorytów są bardzo nudne: chodzi się, szuka, kopie te dołki, czasami po 200-300 dziennie, i wykopuje się: a to drut, a to gwóźdź, a to odłamek po bombie – mówi Krzysztof Socha, pochodzący ze Świętokrzyskiego kolekcjoner meteorytów. – Wszystko, co człowiek potrafi zgubić, to ja znajduję i raz na jakiś czas coś przywożę do domu z nadzieją, że to będzie meteoryt, ale okazuje się, że nic z tego – żartuje.
Mimo tej nużącej pracy, od kilkudziesięciu lat, niestrudzenie poszukuje meteorytów. Jak mówi, niebo intrygowało go od dawna.
Mieć kawałek nieba na własność
– Pasja zaczęła się od obserwacji rozgwieżdżonego nieba – wspomina. -Kiedyś mieszkałem na wsi i tam rewelacyjnie było je widać. Drogę Mleczną można było zaobserwować praktycznie aż po horyzont – dodaje.
Fascynacja niebem sprawiła, że zaczął czytać wszystko, co dotyczy kosmosu. W końcu także zapragnął mieć jego kawałek. Na gromadzeniu nie poprzestał. Zainteresował się nimi także od strony naukowej, zaczął badać skąd pochodzą, dlaczego są takie, a nie inne.
– Meteoryt jest skałą, która powstała gdzieś w kosmosie, na przykład na planetoidach, Księżycu, czy Marsie. W wyniku różnych kolizji spadła na ziemię i udało nam się ją znaleźć. Mój pierwszy meteoryt znalazłem w Morasku. Ważył 600 gramów – podkreśla.
Ze znajdującym się koło Poznania rezerwatem przyrody Morasko związał się na dłużej. To jedna z tych lokalizacji w Polsce, gdzie znaleziono meteoryty.
– Takich miejsc jest 20 parę. Pierwszy meteoryt Moraski oficjalnie był znaleziony w 1914 roku, podczas kopania umocnień pod okopy wojenne. Potem, w okresie międzywojennym, znaleziono kilka, ale nie było takiego zainteresowania. Po wojnie w latach 50. pojawił się tam Jerzy Pokrzywnicki, znalazł kolejne okazy i wtedy było już wiadomo, że kiedyś tu musiały spaść meteoryty. Połączono to z kraterami, które tam występują. Moim zdaniem, jedno z drugim nie ma nic wspólnego – dodaje Krzysztof Socha.
Rewolucyjne odkrycie
W Morasku znalazł także swój największy meteoryt, ważący 164,5 kilograma. Oryginał znajduje się w Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, natomiast on w swojej kolekcji ma kopię, wiernie oddającą kształt znaleziska.
Ale to nie ten eksponat Krzysztof Socha uważa za najciekawszy.
– Ten najciekawszy waży 72,5 grama, także pochodzi z Moraska i ma bardzo duży potencjał naukowy. Znalazłem go wbitego w korzeń drzewa. To zaprzecza teoriom, które głoszą, że spadek w Morasku nastąpił około 5 tys. lat temu. Mamy „naocznego świadka”, który pokazuje, że ten spadek był bardzo współczesny. To jest dla mnie bardzo ciekawe i chciałbym, żeby tę moją teorię, że ten meteoryt spadł niedawno, udało się potwierdzić. Myślę, że uda się to zrobić – dodaje.
W kolekcji Krzysztofa Sochy znajdują się meteoryty, które sam znalazł, jak również te, które zdobył wymieniając się z innymi poszukiwaczami. Tak stał się posiadaczami fragmentów meteorytu, który w 2013 roku pojawił się w rosyjskim Czelebańsku.
– Jest przeciętnym, kamiennym meteorytem, i nie byłoby w nim nic niezwykłego, gdyby nie ten fantastyczny spadek. Tysiące ludzi go sfotografowały. Poza tym, był on bardzo medialny, bo ponad 1 tys. osób zostało rannych, choć żadna z tych poszkodowanych nie dostała takim okazem w głowę. Obrażenia pochodziły od przedmiotów, głównie szkła, które wypadało z okien pod wpływem fali uderzeniowej – wyjaśnia.
Wiele meteorytów z łatwością można znaleźć w Afryce, szczególnie na Saharze i stamtąd taką pamiątkę można przywieźć. Ale nie z każdego zakątka Ziemi jest to możliwe.
– Nie można wywozić znalezionych okazów z Antarktydy. Obowiązuje międzynarodowa umowa, że wszystkie znalezione tam meteoryty, trafiają do muzeum – tłumaczy Krzysztof Socha.
Tajemnice kosmicznego kamienia
Dziś jego kolekcja liczy kilkaset eksponatów.
– W zasadzie reprezentuje różne typy meteorytów, jakie spadają na ziemię – zaznacza. Niektóre są bardzo rzadkie, jak meteoryty księżycowe, czy z Marsa. Jest ich niewiele, dlatego osiągają bardzo wysokie ceny. Za najtańszy trzeba zapłacić kilkaset złotych. Ale jeśli jakichś meteorytów jest dużo, jak na przykład meteoryty kamienne, to ich cena jest relatywnie niska – kilkadziesiąt złotych. Wartość meteorytu zależy od tego, jak dużo danego materiału spada – podsumowuje.
Jak odróżnić meteoryt od kamienia? Wystarczy wykrywacz metalu. Z tym urządzeniem Krzysztof Socha wędruje po polach.
– Taki meteoryt, który niedawno spadł ma czarną powłokę, a w środku jest inny kolor. Jak już dłużej poleży, to się upodobnia do kamienia, ale gdybyśmy wzięli magnes, to okaże się, że te „kamienie” go przyciągają. Są też trochę cięższe od zwykłych kamieni – zaznacza.
Meteoryty, poza nielicznymi wyjątkami, zawierają żelazo. Krzysztof Socha nawet pokusił się, by z takiego żelaza meteorytowego zrobić nożyk.
– Przy pomocy takich pierwotnych metod, bez użycia węgla czy koksu, tylko na korze z brzozy. Okazało się, że takie narzędzia można wykonywać. To żelazo zostało przekute, ale nie wytopione, bo nie zostało doprowadzone do postaci płynnej. Starożytny człowiek mógł wykorzystywać takie żelazo do swoich potrzeb – stwierdza.
Co jeszcze znajduje się w składzie kosmicznych kamieni? Nieznane pierwiastki nie zostały znalezione. Ale porównując skład procentowy, różnice widać.
– Jest wszystko mniej więcej to samo, co na Ziemi, ale w różnych proporcjach. Na przykład w niektórych okazach jest aż 60 proc. niklu. Z naszej perspektywy jest to cenne źródło tego surowca – podkreśla.
Niezwykły minerał
Krzysztof Socha uspokaja jednak miłośników ciekawostek i zdradza, że choć nowych pierwiastków się nie doszukano, to w jednym z meteorytów znalezionych przez niego, odkryto nowy minerał, który nazwano „Czochralski”.
Jan Czochralski żył w latach 1885-1953. Był naukowcem, który, w ojczyźnie mało znany, jest najczęściej cytowanym polskim badaczem. Opracował technologię wytwarzania monokryształów, a w oparciu o ten wynalazek działają dziś telefony komórkowe, tablety, cyfrowe aparaty fotograficzne, czy przenośne konsole do gier.
Krzysztof Socha o meteorytach może długo opowiadać. Współpracuje z uczelniami. Swoje kolekcje udostępnia także badaczom. Zbiory chętnie wypożycza na wystawy, jak ta w Muzeum Historii Kielc.
– Nie byłoby sensu w tym, żeby te meteoryty trzymać w domu i tylko się nimi wymieniać. Chodzi o to, by pokazywać ludziom jak one wyglądają. Dzięki temu rośnie wiedza i jest nadzieja, że ktoś inny znajdzie jakiś piękny meteoryt, bo wbrew pozorom jest ich dużo, ale większość z nich przegapiamy, także dlatego, że nie wiemy jak meteoryt wygląda – zauważa.
Wystawa meteorytów ze zbiorów Krzysztofa Sochy zostanie otwarta w piątek, 12 marca, o godzinie 18.00, w Muzeum Historii Kielc. Z powodu rozwoju pandemii, wernisaż odbędzie się online.