Tak zwana brytyjska odmiana koronawirusa sieje postrach w całej Europie. Według specjalistów, to właśnie wirus z Wysp odpowiada za nagły wzrost liczby zakażeń. W Polsce pierwszy przypadek potwierdzono na początku lutego.
Wojciech Przybylski, wojewódzki konsultant ds. zdrowia publicznego wyjaśnia, że brytyjska mutacja wirusa SARS-CoV-2 różni się od jego pierwotnej wersji cztero-, a nawet siedmiokrotnie większą zakaźnością.
– Wynika to z mutacji genów. Wirus chce dostosować się do tego, żeby jak najszybciej zaatakować organizm, tak by nie mógł on wytworzyć odporności. Chce przełamać naturalną obronę organizmu – mówi ekspert.
Jak dodaje Wojciech Przybylski, objawy koronawirusa pierwotnego od jego brytyjskiej mutacji różnią się.
– Przy wirusie brytyjskim częściej występują objawy w postaci bólu gardła, kataru, infekcji górnych dróg oddechowych. Rzadziej natomiast obserwuje się utratę węchu, czy silne bóle mięśniowe, które są charakterystyczne dla pierwotnej odmiany koronawirusa. Ponadto zakażenie brytyjską odmianą koronawirusa przebiega trochę łagodniej u osób, które są młodsze. Jednak coraz więcej pacjentów powyżej 30, 40 roku życia trafia do szpitala z ciężkimi objawami COVID-19 – mówi Wojciech Przybylski.
Jak dodaje lekarz, brytyjska mutacja koronawirusa daje więcej powikłań i jest bardziej śmiercionośna, niż pierwotna odmiana. Pocieszeniem jest fakt, że dostępne na polskim rynku szczepionki są tak samo skuteczne w obu odmianach SARS-CoV-2.