– Wariantów koronawirusa jest dużo. Wariantów, którym warto się przyjrzeć jest mniej, a wariantów, które warto monitorować jest relatywnie niewiele – powiedział dr Tomasz Wołkowicz z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny.
-Wirus mutuje cały czas. Jeśli weźmiemy 100 próbek do sekwencjonowania, to w każdej z tych próbek znajdziemy różne mutacje i to będą w większości osobne warianty. Część z tych wariantów faktycznie może wykazywać większą zdolność do transmisji, ale równocześnie to wcale nie oznacza, że trzeba nimi się interesować – powiedział.
Ekspert przypomniał, że jeśli istnieje podejrzenie, że jakiś wariant wirusa może być na przykład bardziej zakaźny, szybciej rozprzestrzeniać się, to na początku określany jest mianem VUI, czyli Variant Under Investigation (wariant objęty badaniem – przyp. red.). Jest on sprawdzany i badany. Często takie warianty obserwuje się monitorując dane epidemiologiczne oraz na podstawie danych z monitorowania molekularnego.
– Dopiero gdy okaże się, że taki wariant VUI jest interesujący, to staje się wariantem VOC (Variant of Concern). Przykładowo, wariant brytyjski jest określany właśnie takim mianem – dodał.
Równocześnie powiedział, że „wariantów wirusa SARS-CoV-2 jest dużo, wariantów, którym warto się przyjrzeć jest mniej, a wariantów, które warto monitorować w ogóle relatywnie niewiele”.
– W Polsce monitorujemy przede wszystkim wariant brytyjski, południowoafrykański, brazylijski oraz stale obserwujemy sytuację globalną na wypadek pojawienia się nowych istotnych epidemiologicznie wariantów – zaznaczył.
Równocześnie wskazał, że mutacji charakteryzujących wariant brytyjski jest dużo, jednak najważniejsze wydają się mutacje aminokwasowe w jednym białku – białku S (Spike).
– Jedną z ważniejszych jest substytucja w pozycji 501. Dodatkowo zachodzi delecja dwóch aminokwasów 69 i 70 oraz w pozycji 144, jak również kilka dodatkowych mutacji. W myśl definicji europejskiej wariant brytyjski jest definiowany przez pakiet 9 mutacji w białku Spike – wyjaśnił.
Dr Wołkowicz powiedział też, że aby mówić o rozprzestrzenianiu się jakiejś wariacji, trzeba przebadać przypadki pod kątem epidemiologicznym.
– Jeśli weźmiemy 20 próbek, a 10 z nich pochodzić będzie z jednej rodziny, to wcale nie oznacza to, że mamy w 50 proc. do czynienia z jakimś wariantem, np. brytyjskim. Faktycznie to będzie 10 kopii tego samego szczepu. Dopóki nie zderzymy tego z wywiadami epidemiologicznymi, to jest to jedynie gdybanie – powiedział.
Dr Wołkowicz zaznaczył, że warianty koronawirusa monitoruje się m.in. ze względu na to, by dowiedzieć się, czy są istotnie epidemiologicznie, czyli stają się bardziej zakaźne lub bardziej zjadliwe. Bada się je również pod kątem diagnostycznym w celu stwierdzenia, czy pojawiają się warianty, które mogą dawać fałszywie ujemne wyniki w niektórych testach.
Kolejnym celem monitorowania wariantów jest określenie, czy nowo pojawiające się warianty mają zdolność do infekowania osób zaszczepionych, niejako „uciekając przed szczepionką”.