– Chciałam pokazać, że każdy z nas jest inny, ma swoją drogę, swoje myśli i pragnienia, swoje „dziwactwa”, które trzeba akceptować – tak o swojej bohaterce mówi Karolina Staniec, grająca główną rolę w „Klątwie rodziny Kennedych”. Prapremiera spektaklu Jolanty Janiczak, w reżyserii Wiktora Rubina odbyła się w sobotę w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach.
Po przedstawieniach: „Joanna Szalona; Królowa”, „Caryca Katarzyna”, „Hrabina Batory”, i „Rasputin”, jest to piąta realizacja tego twórczego duetu na kieleckiej scenie dramatycznej.
Tym razem szuka źródła tragedii, która dotknęła członków „pierwszej rodziny Ameryki”. Główną bohaterką jest Rosemary, siostra przyszłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Jej napady szału i gwałtowne wahania nastojów zagrażały karierom politycznym braci, dlatego ojciec wyraził zgodę, by poddać ją eksperymentalnemu zabiegowi lobotomii. Po nieudanej operacji, pozbawiona kontaktu ze światem, resztę życia spędziła w zakładzie zamkniętym.
Po spektaklu widzowie byli poruszeni. Na rodzinny dramat uwagę zwracał Andrzej Kadłubek.
– Problem okrutny i bardzo dobrze zrealizowany. Dobrze, że pani Jolanta Janiczak podjęła ten szalenie trudny temat, pozostawiając nam teraz, w dobie COVID-u wiele przemyśleń, chociażby: na ile jest warta nasza kariera? Bo przecież tu widzieliśmy kariery, które rozpoczynały się i kończyły tragicznie, czy były warte tak okrutnej ofiary, złożonej właśnie w osobie Rosemary? – pytał retorycznie.
Na prapremierę przyjechał aktor związany z warszawską sceną, Tomasz Ciachorowski. Przyznał, że jest fanem duetu Janiczak i Rubin.
– Uważam, że Jola świetnie pisze, a aktorzy pięknie wygrali wszystkie nuty. Ręce same rwały się do oklasków. Najmocniejszym punktem dla mnie była Rosemary. Karolina, która ją grała, jest magiczna – ocenił.
W rolę Rosemary Kennedy wcieliła się Karolina Staniec, występująca gościnnie w Kielcach. Już po raz kolejny zagrała w spektaklu Janiczak i Rubina. Powiedziała, że ceni tę współpracę.
– Pracujemy razem, ale też się prywatnie przyjaźnimy. Dzięki temu każdy z nas wie, jak nacisnąć, jak rozmawiać, jak tworzyć daną postać. Moim zdaniem to ma ogromne znaczenie w pracy – wyjaśniła.
Aktorka podkreśliła, że rola Rosemary jest najważniejszą w jej dotychczasowej karierze.
– Wcielenie się w postać dziewczyny, która była niepełnosprawna, to wyjątkowe wyzwanie dla aktora. Dziś byśmy powiedzieli o niej, że ma chorobę dwubiegunową, albo borderline. Dla mnie to była próba zmierzenia się z jej zaburzeniem i odwzorowania tego na scenie – mówiła.
Swojej bohaterce, osadzonej w realiach historycznych, nadała też bardziej uniwersalny, ponadczasowy wymiar.
– Kiedy jesteśmy niezrozumiani przez ludzi, przez to, że mamy jakieś swoje zachowania, które nie pasują do norm społecznych, od razu jesteśmy wykluczani. Dlatego chciałam pokazać, że każdy z nas jest inny, każdy ma swoją drogę, każdy ma swoje myśli i pragnienia, swoje dziwactwa, które trzeba akceptować. Chciałam pokazać, że każdy z nas powinien być „głaskany” przez drugiego człowieka, bo każdy z nas ma coś w sobie. To jest piękne, bo to nas tworzy – zaznaczyła Karolina Staniec.
Kolejne okazje, żeby zobaczyć „Klątwę rodziny Kennedych” w dniach: 3,4,5,6 i 7 marca o godzinie 19 na tymczasowej scenie Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Wojewódzkim Domu Kultury. Spektakle odbywają się w reżimie sanitarnym.