Wrzesień, rok 2019, pod naporem burzy upada kawałek muru w kieleckim Parku Miejskim. Rok 2021 – wiemy już, że nad murem, a właściwie jego brakiem, zawisło fatum. Zorientowani mówią, że to raczej indolencja władz miasta, ale czy można im wierzyć?
Początkowo, przez wiele miesięcy, nie udało się znaleźć firmy, która podjęłaby się tak „poważnego” dzieła jak naprawa muru. Potem koszty naprawy przerosły budżet Kielc przeznaczony na ten cel i trzeba było unieważnić przetarg. W międzyczasie władze stolicy regionu w miejscu muru posadziły kwiatki w okazałych donicach. Problemu to nie rozwiązało, ale kielczanie zobaczyli, że miasto robi co może, żeby zniwelować skutki burzy.
Prezydent wystąpił o zgodę do rady miasta, by dołożyła 15 tys. zł (tak chodzi o 15 tys. zł nie 1,5 mln zł, czy inne poważne kwoty), do inwestycji oszacowanej na… 61,5 tys. zł. Szło jak po maśle, rada wyraziła zgodę, udało się znaleźć wykonawcę, nic tylko działać.
Niestety – fatum znowu dało o sobie znać. Pandemia sparaliżowała firmę i robotnicy, którzy mieli czas do 7 stycznia na wykonanie naprawy, na placu budowy pojawili się dopiero tydzień temu. Prace ruszyły z kopyta. Stolarze zbudowali specjalne rusztowanie, pięknie przykryli je folią i… znowu fatum.
Co tym razem poszło nie tak? Dobrze się Państwo domyślacie – pandemia. Miasto – wielkie brawa za konsekwencje, po raz kolejny przesunęło termin oddania inwestycji. Tym razem na koniec lutego. Świat wstrzymał oddech. Czy tym razem się uda?
Widząc determinację i konsekwencję władz Kielc – nie ma się o co martwić. Skoro miasto powiedziało, że ogrodzenie naprawi, to naprawi i nie trzeba o tym przypominać co pół roku. Chińczycy też swojego muru od razu nie wybudowali.
P.S.
Zdaniem przewodniczącego rady miasta Kamila Suchańskiego, służby prezydenta Bogdana Wenty nie radzą sobie nie tylko z tak prostą naprawą. Przykro patrzeć jak przez półtora roku nie mogą naprawić płotu. Jeżeli mają problem z tak olbrzymią inwestycją, to trudno spodziewać się, aby na większych zadaniach mogły sobie poradzić. To jest taki śmiech przez łzy. Bardziej jednak jest to smutne, bo pokazuje nieudolność funkcjonowania prezydenta.
Marcin Stępniewski całą sytuację nazywa po prostu skandalem. Zastanawia się jak można przez 1,5 roku nie poradzić sobie z naprawą niewielkiego uszkodzenia. Mur Chiński był budowany przez kilkanaście wieków. Mam nadzieję, że w Kielcach nie będziemy tyle czekać na załatanie dziury. Moglibyśmy się pokusić o zrobienie „ciekawej” atrakcji turystycznej, jednak niezbyt cieszącej oczy i nie przynoszącej chluby naszemu miastu – ironizuje.
Czy Panowie mają rację?