Znakomicie spisują się w tym sezonie polscy skoczkowie narciarscy. Kamil Stoch wygrał niedawno niezwykle prestiżowy Konkurs Czterech Skoczni, a Dawid Kubacki uplasował się w tych zawodach na trzecim miejscu.
Warto wspomnieć, że również w Kielcach odbywały się turnieje w skokach narciarskich, a na zawody przyjeżdżał sam mistrz olimpijski z Sapporo z 1972 roku Wojciech Fortuna.
Jak mówi Krzysztof Myśliński z Muzeum Historii Kielc, historia związana ze skocznią narciarską na górze Pierścienicy w Kielcach rozpoczęła się w latach 20. ubiegłego wieku. W latach 1926-28 głównie za sprawą kieleckich żołnierzy powstał cały zespół obiektów rekreacyjno-sportowych. Na początku 1928 roku inżynier Walentowski zaprojektował niewielką skocznię narciarską. Wyjeżdżał w tej sprawie do Zakopanego, żeby zobaczyć, jak się tego typu obiekty buduje.
– To była nieduża konstrukcja, na której można było oddawać skoki o długości 10-12 metrów, ale przy ówczesnych śnieżnych zimach była to niewątpliwie duża atrakcja. Skocznia ta przetrwała do końca drugiej wojny światowej. Po wojnie, w 1954 roku zbudowano tam nową, również drewnianą, ale znacznie większą skocznię, która miała już sportowy charakter i można było poczuć, że się leci – wspomina Krzysztof Myśliński.
Sporty zimowe w Kielcach na tyle się przyjęły, że w 1970 roku otwarto nową, już koncesjonowaną, profesjonalną, betonową skocznię, zapewniającą skoki powyżej 40 metrów. Jej rekord to 45 metrów. Cieszyła się dużą popularnością. Odbywały się na niej zawody rangi krajowej. Skakali tu najlepsi zawodnicy w Polsce, z Wojciechem Fortuną na czele. Warto dodać, że nasz mistrz olimpijski nigdy w Kielcach nie zdołał wygrać.
Ostatnie zawody odbyły się w 1976 roku.
– Okazało się, że skocznia została błędnie zaprojektowana. To, co dzisiaj nazywamy progiem, który prowadzi ewidentnie w dół, na tamtej skoczni wybijał skoczków w górę. To powodowało wprawdzie, że wyskok był spektakularny, ale zła była parabola lotu i skoczkowie szybko tracili prędkość. Było bardzo dużo upadków. Niektórzy skoczkowie o mniejszych umiejętnościach po prostu spadali w dół. W efekcie obiekt został zamknięty – mówi Krzysztof Myśliński.
Skocznia dotrwała do 2006 roku. Była atrakcją turystyczną. Wiele osób, mimo że obiekt był nieczynny, wspinało się na konstrukcję, żeby podziwiać piękną panoramę Kielc. Schody, które prowadziły na sam szczyt z biegiem czasu uległy zniszczeniu.
– Były różne pomysły, co ze skocznią zrobić. Do skoków już się nie nadawała, więc pojawił się pomysł, aby zamienić ją na punkt widokowy. Ostatecznie miasto się na to nie zdecydowało, a po serii nieszczęśliwych wypadków, skocznię w 2006 roku spektakularnie wysadzono. Dziś po obiekcie nie ma śladu, a stok służy narciarzom – dodaje Krzysztof Myśliński.
W gabinecie prezydenta miasta Bogdana Wenty odbyło się nawet robocze spotkanie z udziałem pomysłodawcy przedsięwzięcia Wiesława Wojciechowskiego oraz przedstawicieli Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego i Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego. Sprawa jednak ucichła.
SKOCZNIA NARCIARSKA W KIELCACH
Prowizoryczna skocznia, na której oddawano pierwsze skoki, powstała pod koniec lat 30. XX wieku. Drugi, także drewniany obiekt został natomiast otwarty 14 lutego 1954 roku. Skocznia nie spełniała jednak wymogów regulaminowych i dlatego nie mogły być na niej rozgrywane zawody. Betonowa skocznia została otwarta 11 stycznia 1970 roku. Pierwsze zawody, które oglądało kilka tysięcy widzów wygrał Józef Zubek (Start Zakopane), który oddał skoki na odległość 42 i 43 metrów. Rekord skoczni należał natomiast do Stanisława Janika (Gwardia-Wisła Zakopane) i wynosił 45 metrów. W latach 70. XX wieku na skoczni organizowany był m.in. konkurs o Puchar Prezydenta Kielc. Ostatnie zawody odbyły się 8 lutego 1976 roku. Skocznia po zamknięciu została zdewastowana i ostatecznie wyburzona 19 września 2006 roku.