Jeleniec, przysiółek wsi Kurzacze, teren Nadleśnictwa Ostrowiec Świętokrzyski, to miejsce zwycięskiej bitwy polskiego oddziału zgrupowania „Szarego”, do której doszło 1 kwietnia 1944 roku. Dowodzącym był gen. Antoni Heda „Szary”. Do tych wydarzeń sprzed 77 lat będzie można się przenieść dzięki pierwszemu odcinkowi nowego cyklu historycznego Radia Kielce „Obrazy wojennych zdarzeń”.
Wydarzenie w Jeleńcu upamiętnia cokół, umieszczony pod ogromnym, rozłożystym dębem. To przy nim odbywają się coroczne uroczystości na początku kwietnia. Katarzyna Nachyła, sołtys wsi Kurzacze, bierze w nich udział wraz z rodziną. Często też zabiera w to miejsce swoje dzieci i wyjaśnia, co się tam zdarzyło. Często zapala też znicz przy pomniku.
– Trzeba pamiętać o tym, co było i trzeba być dumnym, że mamy tutaj takie miejsce historyczne, że miały tu miejsce ważne wydarzenia. Warto opowiadać dzieciom w prostych słowach, przystępnych, aby je zaciekawić. Na to jest czas podczas spaceru – mówi Katarzyna Nachyła.
Dodaje, że wielu mieszkańców zna historię z przekazów własnych rodziców i dziadków. Mniej jest osób, które samodzielnie zgłębiają tę wiedzę.
Coroczne uroczystości w tym miejscu zapoczątkował „Szary” wraz z kombatantami AK. Kilka lat temu spotkania zaczął organizować samorząd gminy Kunów. Burmistrz Lech Łodej żałuje, że w poprzednim roku koronawirus popsuł plany i uroczystości nie odbyły się tak, jak dotychczas.
– To dla mnie było trochę niezrozumiałe, że wcześniej gmina Kunów nie uczestniczyła w tych uroczystościach. To jedyne takie miejsce na naszym terenie, gdzie podobna bitwa się odbyła. Dlatego mocno się w to włączyliśmy, aby jako gmina być gospodarzem uroczystości – informuje Lech Łodej.
Jak zauważa włodarz gminy, imię gen. Antoniego Hedy „Szarego” nosi szkoła w Kunowie. Nadano je w 2018 roku. To także świadectwo pamięci o świetnym dowódcy i akcji jego żołnierzy w Jeleńcu.
Zwycięską bitwę od prawie 30 lat upamiętnia ostrowiecki „Strzelec”. Członek grupy, Dariusz Kaszuba podkreśla, że uroczystości zawsze odbywają się w okolicy 1 kwietnia i do śmierci, co roku uczestniczył w nich gen. Antoni Heda „Szary”. Od 2008 roku przyjeżdża tu córka dowódcy Teresa Heda-Snopkiewicz. Tradycyjnie, spotkania rozpoczynały się mszą w kościele na Gutwinie, natomiast w ostatnich latach organizowano msze polowe w miejscu bitwy. Dariusz Kaszuba ma wiele wspomnień związanych z generałem i uroczystościami.
– Msza rozpoczynała się powitaniem pocztów sztandarowych przez generała. To było bardzo wzruszające, bo całował płat każdego sztandaru. Strzelcy wystawiali po 2-3 sztandary, dodatkowo wystawiali je kombatanci z Iłży i innych miejscowości – wspomina członek „Strzelców”.
Składano także kwiaty w kościele przed tablicą upamiętniającą poległych w bitwie. Do dziś utrzymała się tradycja pikników lub poczęstunków grochówką. Dariusz Kaszuba wspomina, że na mszę świętą udawało się wielu mieszkańców. W świątyni było tak ciasno, że zrezygnowano choćby z warty honorowej przy tablicy upamiętniającej poległych na Jeleńcu.
Okoliczni mieszkańcy pamiętają nie tylko o sukcesie polskich żołnierzy, ale i o dworku Halpertów – pięknej i bogatej posiadłości, która istniała jeszcze w latach powojennych. Zniszczyła ją wojna, a majątek rozkradli później komuniści. Po dworku nie zachowało się praktycznie nic, ponieważ drewniana część spłonęła w 1963 roku, wkrótce rozebrano też murowany budynek. Dziś tylko nieliczni potrafią wskazać, gdzie znajdowały się zabudowania. Katarzyna Nachyła mówi, że warto o tej historii opowiadać i ją propagować za pośrednictwem mediów, ponieważ jest bardzo ciekawa. Znajdowały się tu m.in.: basen, kort tenisowy, czy oranżeria. Dworek zdobiły obrazy z kolekcji Wielopolskich, a stoły – cenna porcelana. Bywali tutaj malarze, kompozytorzy, muzycy i dziennikarze. W czasie wojny ukrywali się tu partyzanci ranni w bitwie na Piotrowym Polu, a także autor „Sposobu na Alcybiadesa” Edmund Niziurski, czy angielscy lotnicy z zestrzelonego Liberatora.
Sam Tadeusz Halpert był bardzo dobrze wykształcony i oczytany. Miał szerokie kontakty, polował m.in. w Afryce i wszelkie trofea można było podziwiać właśnie we wnętrzach dworku w Jeleńcu. Po wojnie, jak wielu ziemian w regionie, aresztowano go prewencyjnie, aby nie utrudniał nacjonalizacji majątku, który został rozparcelowany. W trakcie zatrzymania był torturowany przez UB. W 1946 roku wyjechał potajemnie do Kanady, gdzie dwa lata później zatrudniony został na uniwersytecie w Vancouver jako lektor języka polskiego. Nigdy do Polski już nie wrócił. Wracają za to jego potomkowie, którzy uczestniczyli w uroczystościach na Jeleńcu, składając kwiaty w miejscu bitwy.