Nagranie pochodzące z uboju norek w hodowli pod Lesznem udostępniło stowarzyszenie Otwarte Klatki.
Widać na nim obraz z kamery wewnątrz tak zwanej „komory gazowej”. Część zwierząt przeżywa i pracownicy fermy dobijają je kopiąc lub uderzając metalowym prętem.
– Zagazowanie to standardowa praktyka w uboju norek – przekonuje prezes stowarzyszenia Otwarte Klatki, Paweł Rawicki.
Przeżywanie norek mimo procesu zagazowania ich, to coś, o czym niestety słyszeliśmy już wcześniej od pracowników ferm norek. Mówili nam, że proces jest nieskuteczny, że duszenie się zwierząt trwa po kilka minut, część tych zwierząt przeżywa. Nawet na stercie tych teoretycznie martwych norek, które widać na filmie, widać też norki, które w dalszym ciągu oddychają.
Paweł Rawicki podkreśla, że ta sama technologia stosowana jest na innych fermach, choć mogą one posiadać bardziej profesjonalny sprzęt niż ten na filmie. Odbywa się to poprzez wpuszczanie do komory tlenku lub dwutlenku węgla i uduszeniu zwierząt.
– Hodowcy nazywają to usypianiem – dodaje prezes Otwartych Klatek.
Stowarzyszenie jeszcze dziś zawiadomi prokuraturę o przestępstwie znęcania się nad zwierzętami. Ferma pod Lesznem działa legalnie i powinna przechodzić kontrolę powiatowego lekarza weterynarii raz w roku. Próbujemy skontaktować się z właścicielem hodowli.
Związek hodowców chce więzienia dla właściciela leszczyńskiej fermy norek. „Tacy hodowcy zniekształcają obraz naszej branży” – mówi prezes Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych.
– To wbrew jakimkolwiek standardom. To nie powinno się zdarzyć – mówi prezes związku, Daniel Chmielewski.
Proces usypiania powinien trwać praktycznie 1 sekundę. Stężenie gazu powinno być odpowiednie. To jest tlenek węgla, czyli czad. Ja nie wiem, jaki on gaz zastosował i w jakim stężeniu. Ten hodowca powinien być skazany i to powinien być wyrok do odsiedzenia. W taki sposób się tego nie robi. To jest skandaliczne.
Związek przeprowadza szkolenia z prawidłowego uboju norek.
– Nie możemy na podstawie jednostkowych wypadków oceniać całej branży – mówi Daniel Chmielewski i dodaje, że hodowca z Leszna na pewno nie jest członkiem związku.
Związek złoży doniesienie do prokuratury. Podobne działania zapowiedziało stowarzyszenie oraz leszczyński powiatowy lekarz weterynarii. Dotychczasowe kontrole – jedna we wrześniu, druga po publikacji materiału – nie wykazały jednak nieprawidłowości. Jak ustaliło Radio Poznań, sprawa dotyczy małej, nieprzemysłowej fermy. Powiatowy weterynarz nie może jednak na podstawie samych nagrań wstrzymać działalności hodowli.