7 punktów w dorobku i ostatnie 11 miejsce w tabeli grupy D I ligi piłkarzy ręcznych to dorobek SPR Wisły Sandomierz po pierwszej rundzie rozgrywek.
W pierwszym inauguracyjnym pojedynku z KSZO Ostrowiec Wisła uległa 24:33. Wysoka przegrana nie była efektem rewelacyjnej gry gości, lecz bojaźliwej podstawy graczy SPR. Również wyjazdowy pojedynek z kieleckimi akademikami był kolejną surową lekcją na pierwszoligowych parkietach. Dopiero w 3. kolejce sandomierzanie u siebie wywalczyli swoje pierwsze od 10 lat punkty w I lidze. Jak ocenia prezes klubu Wojciech Malinowski, już sam awans odebrano w Kielcach w kategoriach sukcesu.
Przypomnijmy, że czas pandemii koronawirusa sprawił, że Wiślacy dopiero przy pomocą internetowej zrzutki uzbierali wymagane środki na opłatę licencji na grę w I lidze. Już to świadczyło, że będzie ciężko. Zespół złożony z mieszanki młodości (17-letni skrzydłowy Stanisław Malinowski, czy też 20-letni rozgrywający Mateusz Kabata) i rutyniarzy (bramkarz Daniel Skowron, czy bombardier Tomasz Cupisz) musiał na początku zapłacić przysłowiowe „frycowe”.
Dopiero w trakcie I rundy udało się pozyskać, związanych wcześniej z mielecką Stalą Michała Kozioła i Huberta Skucińskiego. To pozwoliło na efektowną wygraną w derbach z KSSPR Końskie 25:21 (ale dopiero w 7 kolejce). Dorobek punktowy mógłby być lepszy, gdyby nie pechowa kontuzja Tomasza Cupisza. Złamanie palca wykluczyło tego doświadczonego gracza na 2 miesiące.
W ostatnich spotkaniach Wiślacy „ciułali” punkty po przegranych lub wygranych rzutach karnych i biorąc pod uwagę, że prowadzili w końcówkach tych meczów można mówić o pewnym niedosycie. Mówił o nim zarówno prezes Malinowski, jak też i trener Adam Węgrzynowski. Szkoleniowiec Wisły stwierdził, że jego młody zespół zapłacił już chyba sporą cenę za ponowny debiut w I lidze i z nadzieją patrzy na rundę rewanżową.
A Wisła Sandomierz na inaugurację II rundy, w ostatni weekend stycznia przyszłego roku, pojedzie do Ostrowca Św., gdzie zmierzy się z tamtejszym KSZO.