Piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce pokonali we własnej hali macedoński zespół Vardar Skopje 36:29 (18:12) w meczu 8. kolejki Ligi Mistrzów. To szóste zwycięstwo polskiego zespołu, który nadal jest liderem tabeli grupy A.
Obie drużyny zmierzyły się ze sobą po raz drugi w ciągu tygodnia. W poprzedniej kolejce kielczanie wygrali w Skopje 33:29. W polskim zespole zabrakło kontuzjowanych Chorwata Igora Karacica i Islandzkiego skrzydłowego Sigvaldi Gudjonssona. W macedońskiej ekipie zagrali ci sami zawodnicy, co w pierwszym meczu.
Kielczanie rozpoczęli ten mecz z Mateuszem Korneckim w bramce i z Alexem Dujshebaevem na środku rozegrania w związku z absencją Karacica. W szóstej minucie, po bramce Timura Dibirowa, goście prowadzili już 5:2. Mistrzowie Polski szybko wrócili do równowagi. Już trzy minuty później po trafieniu z karnego Arkadiusza Moryty był remis 5:5. Polska drużyna po raz pierwszy na prowadzenie wyszła w 14. minucie, kiedy Borko Ristovskiego pokonał Alex Dujshebaev. Starszy syn trenera Łomży Vive ponownie był pierwszoplanową postacią gospodarzy. Nie tylko zdobywał bramki, ale też umiejętnie obsługiwał kolegów z drużyny.
W 19. minucie świetną interwencją popisał się Kornecki, a po chwili kontrę kielczan skutecznie wykończył Moryto [OGLĄDAJ]. Już minutę później karnego wykorzystał Alex Dujshebaev i było 13:10 dla zespołu z Kielc. Goście mieli coraz większe kłopoty z pokonaniem defensywy rywali. Kolejny raz błysnął Kornecki, a Moryto i Krzysztof Lijewski wyprowadzili swój zespół na pięciobramkowe prowadzenie (15:10 – 23. minuta ).
W 29. minucie po siódmej już bramce Moryty (stuprocentowa skuteczność), Łomża Vive prowadziła 18:12. Taki też wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy. Macedońska drużyna poza świetnym początkiem meczu, w kolejnych fragmentach pojedynku niewiele miała do powiedzenia. Świetnie funkcjonowała kielecka defensywa, a w bramce bardzo dobrze spisywał się Kornecki, który uruchamiał szybkie kontry zespołu.
Dobrą grę kielczanie kontynuowali też w drugiej odsłonie pojedynku. W 35. minucie kontrę gospodarzy wykończył Alex Dujshebaev i Łomża Vive wygrywała już 21:14. Macedońska drużyna nie zamierzała jednak składać broni. Wykorzystując przestój w grze gospodarzy, rywale zmniejszyli straty w 42. minucie do czterech bramek, po trafieniu Dibirowa. Podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa na więcej rywalom już nie pozwolili. W 49. min Robina Cantegrela pokonał Tomasz Gębala i polska ekipa wygrywała 30:23. Po chwili po bombie Gębali z drugiej linii przewaga kielczan wzrosła do ośmiu bramek (31:23).
– Po pierwszym meczu w Skopje na odprawie trener powiedział mi, że jeśli wszystko będzie dobrze, będę grał od początku sześćdziesiąt minut – zdradził Mateusz Kornecki.
– Miałem dużo czasu, by przygotować się mentalnie do tego spotkania. W tym sezonie nie miałem dużo czasu na parkiecie w Lidze Mistrzów, dlatego początek był niemrawy w moim wykonaniu. Potem presja zeszła. Pojedynki, które do tej pory grał Andreas Wolff, nie dawały powodu, by zmieniać bramkarza. Chciałem mimo wszystko udowodnić, że też potrafię grać na takim poziomie i bardzo zależało mi na tym meczu! Byliśmy dobrze przygotowani do spotkania. W drugiej połowie duży problem sprawiła nam gra siedmiu na sześciu. To kłopot dla bramkarza, bo obrona gra bardziej płasko i tak samo było w Skopje. Ja chcę się dalej rozwijać i mierzyć najlepszymi zawodnikami – podsumował bramkarz mistrzów Polski.
– Ten mecz był trochę trudniejszy. Trener w szatni powiedział w szatni, że zawsze bardzo trudno jest grać dwa spotkania z jednym przeciwnikiem. Dodał też, że w Skopje bardzo źle graliśmy taktycznie i popełniliśmy wiele błędów w obronie. W trakcie ostatnich treningów więcej skupiliśmy się więc na ataku i to przyniosło skutki – ocenił Wlad Kulesz.
– W domu zawsze gra się łatwiej, z tym związana była przewaga aż siedmiu bramek. Mecz rozpoczęliśmy na dużych emocjach, wszystkim zależało na tym, by jak najszybciej uzyskać kilkubramkową przewagę. Gdy już nam się to udało, wszyscy uspokoiliśmy się. Mati w bramce bardzo nam dzisiaj pomógł i wielkie dzięki dla niego. On zawsze na treningach pokazuje nam, że jest w dobrej formie, a dzisiaj pokazał to także w meczu. To, że zagrał świetnie, nie było dla nas niespodzianką. Zawsze można na niego liczyć. Ja czuję się coraz lepiej. Trudno wracać do gry po okresie półtora miesiąca, ale jest dobrze – zakończył rozgrywający żółto-biało-niebieskich.
– Bardzo się cieszę z wyniku. Chcę podziękować moim zawodnikom za to, że pokazali ogromny respekt do przeciwnika przez sześćdziesiąt minut spotkania – powiedział Talant Dujszebajew.
– Dla mnie Vardar to wciąż najlepsza drużyna w Europie, aktualny zwycięzca Ligi Mistrzów. Trudno jest grać przeciwko temu samemu zespołowi dwa razy z rzędu. Z powodu pandemii Vardar zagrał tylko cztery mecze w trzy miesiące i to dla nich też niełatwe. Mam nadzieję, że teraz będą już grali lepiej i lepiej – podsumował kielecki szkoleniowiec.
Mistrzowie Polski pewnie po raz drugi w ciągu tygodnia pokonali Vardar Skopje i umocnili się na prowadzeniu w grupie A. Kolejny mecz kielczanie rozgrają 3 grudnia na wyjeździe z Paris Saint-Germain.
Łomża Vive Kielce: Mateusz Kornecki – Arkadiusz Moryto 7, Alex Dujshebaev 7, Nicolas Tournat 5, Tomasz Gębala 4, Arciom Karalek 3, Angel Fernadez Perez 2, Michał Olejniczak 2, Szymon Sićko 2, Władysław Kulesz 2, Daniel Dujshebaev 1, Krzysztof Lijewski 1, Branko Vujovic, Cezary Surgiel.
Vardar Skopje: Borko Ristovski, Robin Cantegrel – Timur Dibirow 7, Lovro Jotic 6, Stojanche Stoilov 4, Ivan Cupic 4, Christian Dissinger 4, Ante Gadża 1, Marko Vujin 1, Patryk Walczak 1, Glieb Kałarasz 1, Dimitar Dimitrioski, Goce Georgievski, Filip Taleski, Josip Vekic, Marko Mishevski.
Karne minuty: Łomża Vive – 8, Vardar – 4.
Sędziowali: Arthur Brunner i Morad Salah (Szwajcaria).
Mecz odbył się bez udziału publiczności.