2064 podmioty z całego kraju, w tym także kilkanaście z województwa świętokrzyskiego miało otrzymać pomoc finansową w ramach Funduszu Wsparcia Kultury, którego budżet wynosi 400 mln zł.
Lista beneficjantów pojawiła się w piątek na stronie Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Wraz z jej opublikowaniem rozpętała się burza. Skończyła się tym, że minister Piotr Gliński postanowił wstrzymać realizację wypłat ze środków Funduszu Wsparcia Kultury i przekazać listę do pilnej ponownej weryfikacji.
Listę ogłoszono w piątek, 13 listopada, ale wiarę w przesądy należy odłożyć na bok. Zaskoczeniem były między innymi wysokie dotacje, jakie trafiły do artystów wykonujących muzykę z gatunku pop czy disco polo.
Niektórzy występowali jako dwa podmioty. Na przykład discopolowy zespół Bayer Full ubiegał się o środki jako Bayer Full Sławomir Świerzyński i otrzymał kwotę 150 tys. zł oraz Renata Świerzyńska Bayer Full Impresariat – 400 tys. zł. Na liście jest też Beata Kozidrak — firma Beata Art Beata Pietras otrzymała 750 tys. zł, z kolei Bajm Andrzej Pietras – 613 tys. zł.
To dowód na to, że z rodziną dobrze wychodzi się nie tylko na zdjęciu.
Ale nikt nie ma wątpliwości, że tej branży należy się pomoc. Kultura była tą gałęzią gospodarki, która jako pierwsza została zamrożona i jako ostatnia jest „odmrażana”. Próby jej otwierania w minionych miesiącach kończyły się kolejnym przekładaniem terminów wydarzeń lub ich odwoływaniem. Tylko nieliczne imprezy doszły do skutku.
– Dzięki środkom z Funduszu Wsparcia Kultury, firmy i instytucje będą mogły przetrwać także na początku przyszłego roku, do czasu pojawienia się szczepionki i odmrożenia gospodarki – zapewnia na swoich stronach ministerstwo.
Na liście beneficjentów znalazło się także kilkanaście podmiotów ze Świętokrzyskiego. Największa kwota, w wysokości 393 200 zł trafiła do Kieleckiego Teatru Tańca. Ucieszyło to jego szefową, Elżbietę Pańtak, która wyjaśniła, że pieniądze te pomogą w działalności sceny.
– Mamy dofinansowanie z różnych źródeł: 60 proc. pochodzi z Urzędu Miasta Kielce, a 40 procent są to środki „wypracowane” przez Kielecki Teatr Tańca: przez naszą działalność, granie spektakli, działalność szkół tańca, organizowanie warsztatów. Tej część nie udało nam się zdobyć. Nie jest źle, mamy ogromną pomoc ze strony przyjaciół, sponsorów, zagraliśmy też kilka spektakli, a szkoła pracowała w czerwcu i w sierpniu. Mimo to jest ten brak. Dotację przeznaczylibyśmy na pokrycie tych „niedoborów”, otrzymaliby je tancerze i pedagodzy, którzy nie mogli pracować – wyjaśnia.
Część otrzymanych funduszy zostałaby przeznaczona także na przygotowanie przyszłorocznych premier, a w planach są dwie. Dlatego dyrektor Elżbieta Pańtak nie ukrywa, że liczy na tę pomoc.
– Bardzo się cieszyliśmy na te środki. Czekamy z niecierpliwością i cieszylibyśmy się, gdyby to doszło do skutku. Te fundusze podwoiłby nam funkcjonować płynnie, bez żadnych zastojów – dodaje.
Na zawieszonej liście znajduje się wsparcie w wysokości 350 tys. zł dla Teatru imienia Stefana Żeromskiego. Jego dyrektor, Michał Kotański wyjaśnia, że te pieniądze w całości trafią do zespołu.
– Trzeba pamiętać, że od wiosny teatry nie grają. Aktorzy są jedną z grup, która zarabia najmniej w kraju, więc to jest kwota, która pójdzie na wynagrodzenie dla zespołu, na wynagrodzenie, które zespół stracił, nie grając przez te kilka miesięcy – zaznacza.
Dyrektor Michał Kotański nie boi się, że po weryfikacji listy może zabraknąć dotacji dla kieleckiej sceny.
– Myślę, że w przypadku teatrów nie ma tu jakichś większych kontrowersji, co do słuszności tego wydatku – wyjaśnia.
Na liście znalazły się też inne kieleckie instytucje: Teatr Lalki i Aktora „Kubuś” – wsparcie w wysokości 145 tys., Stowarzyszenie Teatr TeTaTeT – 64 368 zł, Filharmonia Świętokrzyska – 321 tys. zł, czy Fundacja Filharmonii Świętokrzyskiej – 38 245 zł.
W gronie beneficjentów z naszego regionu są także impresariaty i agencje koncertowe. Jak podkreśla Ewa Kozłowska z Agencji Koncertowej Ewa-K., działalność tej branży została wywrócona do góry nogami.
– Odwoływałam cztery koncerty w marcu i kwietniu, przeniosłam je na wrzesień i październik, a z września i października znowu przenoszę na kwiecień. Przenoszenie też wiąże się z kosztami. My płacimy za sprzedane bilety, a na koncerty marcowe i kwietniowe już się sprzedały (w tym na duży, w Warszawie). W przypadku odwołanych imprez muszę płacić marże bileteriom – wyjaśnia.
Do tego dochodzą koszty promocji wydarzenia, takie, jak na przykład wykupienie reklam w mediach, czy rezerwacja sal koncertowych.
Mimo poniesionych strat otrzymane dofinansowanie w wysokości 135 890 złotych zamierzała przeznaczyć nie na pokrycie kosztów działalności, ale organizację koncertu pamięci Bronisława Opałki.
Na organizację kolejnych wydarzeń promujących taniec dotację w wysokości 24 500 złotych zaplanował wydać Patryk Kucharczyk z Akademii Tańca Patryka Kucharczyka. Podkreśla on, że w jego branży to był i jest nadal trudny czas.
– Szkoła nie działała, a jak już wznowiła zajęcia, wielu tancerzy nie wróciło, frekwencja była o wiele niższa – wyjaśnia.
Kieleckie środowisko ostrożnie odnosi się do budzącego kontrowersja wsparcia dla celebrytów. Elżbieta Pańtak zauważa, że aby otrzymać pomoc, trzeba było złożyć wniosek, więc musiały być podstawy.
– Nie mam negatywnego zdania, choć jedno mogę powiedzieć: te kwoty wydają mi się za duże. Mam wrażenie, że niektórzy podali utratę przychodu, a nie dochodu. Ale nie mnie to oceniać. Uważam, że każdy powinien sumiennie składać takie dokumenty, bo wszyscy jesteśmy obywatelami Polski – podkreśla.
Ewa Kozłowska rozumie, że reakcje na sumy przyznane niektóry beneficjentom zaskakują.
– Budzą kontrowersje, bo we wszystkich dziedzinach życia obowiązuje zdrowy rozsądek. Jeśli są to tacy artyści, którzy zawsze dużo zarabiali, mają pieniądze na koncie, mają z czego żyć, a intencją ministerstwa była pomoc dla tych podmiotów: artystów, pracowników technicznych, którzy przez ten okres nie zarabiali i nie mają z czego opłacić kredytów – zauważa.
Fundusz Wsparcia Kultury dzieli środowisko z jeszcze jednego powodu. Po raz kolejny program pomocowy nie dotyczy domów, ośrodków kultury, których w Polsce jest ponad 4 tysiące. Jacek Kowalczyk, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim mówi, że to obecne wsparcie ma słodko-gorzki smak.
– Jestem za tym, żeby wspierać twórców, czy instytucje kultury, które nie mogą działać, ale w przypadku Funduszu Wsparcia Kultury znów pominięte zostały instytucje kultury szczebla podstawowego, które na co dzień prowadzą edukację kulturalną – zaznacza.
Dyrektor Jacek Kowalczyk dodaje, że domy kultury muszą także zarabiać, a z powodu pandemii nie mogą tego robić.
– Porównując przychody w 2019 i 2020 roku, mamy stratę w wysokości miliona złotych. A pamiętajmy, że samorządy nie dają nam 100 proc. pieniędzy na utrzymanie. My sami też musimy zarabiać – podkreśla.
Lista beneficjentów Funduszu Wsparcia Kultury po wersyfikacji ma być ogłoszona w tym tygodniu.