W województwie świętokrzyskim zakończył się sezon odłowów karpi. Tradycyjnie w połowie października ryby są przenoszone ze stawów do magazynów, skąd w grudniu trafią na wigilijne stoły.
Ryszard Zawadzki ze Świętokrzyskiego Stowarzyszenia Producentów Ryb Żywionych Metodą Tradycyjną Ziarnami Zbóż podkreśla, że hodowla karpia trwa trzy lata.
– Kilka razy jest przekładany z jednych stawów do drugich. Już mały 2-centymetrowy karp, karmiony jest mąką, później dostaje kaszę mannę, a następnie śrutę kukurydzianą. Dopiero w trzecim roku osiąga wagę do 1,5 kg. Jest to bardzo zdrowe mięso – zaznacza.
Grzegorz Wójcicki z gospodarstwa rybackiego „Budy” podkreśla, że mijający rok jest przeciętny dla hodowców karpi.
– Jest to karp dosyć wyrośnięty, ale nie ma go za dużo. Było trochę ubytków spowodowanych suszą. Swoje zrobiły również drapieżniki. W tej chwili karp znajduje się w magazynach, z których trafia do sprzedaży – mówi.
Ryszard Zawadzki obawia się, że w tym roku może być duży problem ze sprzedażą karpia. Jest to według niego spowodowane tym, że supermarkety odmówiły sprzedaży tych ryb.
– Gdzie mamy sprzedać 20 tys. ton ryb? Dużo osób mówi, żeby zorganizować stoiska. Niestety nie ma ludzi, którzy mogliby się nimi zajmować. Uważam, że zostaniemy z rybami, bo nie uda nam się ich sprzedać. W ubiegłym roku zostało ok. 4 tys. ton – zwraca uwagę.
Karpie, które nie zostały sprzedane wróciły do stawów. Teraz urosły do 4-5 kg i zdaniem Ryszarda Zawadzkiego nikt ich nie kupi, gdyż klienci nie są zainteresowaniu kupnem tak dużych ryb. Ponadto ze względu na brak możliwości sprzedaży karpia w supermarketach będą one tańsze, ponieważ hodowcy za wszelką cenę będą chcieli je sprzedać.