Pierwszą wygraną w tym sezonie odnieśli piłkarze ręczni Wisły Sandomierz. Podopieczni Adama Węgrzynowskiego pokonali KSSPR Końskie 25:21 (14:8).
Derbowy pojedynek lepiej rozpoczęli miejscowi, którzy dzięki fantastycznej grze w obronie, po niespełna 4 minutach prowadzili 4:0. Natychmiast zareagował trener KSSPR Michał Przybylski. Jego porady zadziałały z opóźnieniem i po kolejnych 5 minutach konecczanie zbliżyli się na dwa trafienia, przegrywając 3:5. Decydujący o wysokim prowadzeniu Wiślaków po pierwszej odsłonie był fragment gry pomiędzy 21 a 26 minutą. Bramkę miejscowych, przy wsparciu kolegów zamurował doświadczony Daniel Skowron, a Wiślacy objęli prowadzenie 12:6. Kontrolując sytuację, utrzymali 6-bramkową przewagę i schodzili do szatni prowadząc 14:8.
Przerwę w grze trener Przybylski wykorzystał do pełnej mobilizacji swojej drużyny, co dało efekt po niespełna kwadransie. KSSPR znów zbliżył się na dwa trafienia, gdy było „tylko” 18:16 dla gospodarzy.
Jednak derby mają moc, która potrafi wyzwolić niesamowitą energię, a tej zdecydowanie więcej uwolniło się po stronie sandomierzan. W końcówce ważne bramki dla Wisły rzucił debiutujący w jej barwach Hubert Skuciński. Wychowanek mieleckiej Stali trzykrotnie trafił w końcówce pojedynku meczu.
Rezultat świetnego widowiska ustalił wychowanek Wisły, 17-letni Stanisław Malinowski, pieczętując wygraną 25:21.
Zadowolenia po wygranej nie ukrywał trener Wisły Adam Węgrzynowski.
– To pierwsze zwycięstwo pozwoli przełamać się moim podopiecznym. Dziś wygrała drużyna, gdyż zrealizowała założenia nakreślone przed meczem.
Szkoleniowiec KSSPR Końskie Michał Przybylski przyczyn porażki upatrywał w zbyt indywidualnej grze.
– Co innego ustaliliśmy przez spotkaniem, a w trakcie rywalizacji moi zawodnicy zapomnieli, że piłka ręczna to gra zespołowa.
Swoją cegiełkę do wygranej dołożył w bramce Wisły Daniel Skorwon, który podkreślał dobrą grę w obronie.
Natomiast najskuteczniejszy w ekipie z Końskich Hubert Woś, autor 9 bramek nie krył niezadowolenia i podobnie jak trener Przybylski przyczyn porażki dopatrywał się w zbyt indywidualnych poczynaniach każdego z graczy.