Jego statuetki zdobią wiele domów w całej Polsce, zaś rzeźby można spotkać w różnych miastach w kraju, a nawet za granicą. Sławomir Micek, kielecki artysta rzeźbiarz świętuje w tym roku 40-lecie swojej pracy artystycznej.
– Pozytywnie myślę o upływającym czasie – mówi jubilat. – W miarę dobrze się czuję, mam jeszcze wiele różnych pomysłów, a nawet bym powiedział, że chyba coraz więcej. Jestem taką niespokojną duszą. Nie ma co odcinać kuponów od tego, co się zrobiło. Jestem zadowolony, że mam sprawnie funkcjonującą pracownię, miejsce dobre do życia. Blisko lasu, blisko przyrody, ładnie urządzony ogród, w którym się odnajduję – stwierdza.
Choć prace Sławomira Micka są dobrze znane nie tylko w Kielcach, on sam przyznaje, że nie planował zostać rzeźbiarzem. Jest absolwentem Wydziału Wzornictwa Przemysłowego w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
– Zaraz po studiach, gdy trafiłem do Kielc, znalazłem miejsce na swoją pracownię w Ośrodku Pracy Twórczej „Wietrznia”. To był ośrodek rzeźbiarski i tam brałem udział w plenerach rzeźbiarskich, założyłem pracownię odlewniczą. A troszkę wcześniej, będąc na drugim roku studiów, mogłem na jeden semestr przejść do dowolnie wybranej pracowni na moim wydziale. Za moim kolegą poszedłem do pracowni rzeźbiarskiej i tam się zetknąłem z technikami odlewu brązu. Poza tym moim profesorem od zajęć plastycznych był profesor rzeźby, Wincenty Kućma, bardzo lubiany i szanowany przez studentów. On prowadził z nami zajęcia ogólnoplastyczne. Ta osoba też zaważyła na tym, że skierowałem swoje kroki ku rzeźbie – mówi.
Sportowe wyzwanie w Łodzi
Ma na swoim koncie wiele rzeźb. Ile? Tego nie wie nawet on sam. Już nie liczy, choć kataloguje wykonane prace. Zapytany, która z nich była najważniejsza, wskazuję tę, którą w 2018 roku zrobił dla Widzewa Łódź. Była dla niego wyzwaniem.
– Rzeźba wysokości 8,5 metra, ważąca ponad 3,5 tony, wykonana ze stali nierdzewnej, stanęła obok stadionu Widzewa Łódź. Musiałem się zmierzyć z materiałem, z pewnymi konstrukcyjnymi rozwiązaniami technicznymi i technologicznymi, bo sam robiłem zarówno fundamenty, jak i mechanizm loga. Trzeba było pomyśleć i inżyniersko, i rzeźbiarsko – wspomina.
Detektywistyczna praca
W portfolio Sławomira Micka znajduje się wiele rzeźb, które prezentują konkretne postaci. Artysta wyjaśnia, że zanim zabierze się do pracy z materią, stara się dokładnie zgłębić życiorys tej osoby.
– Szukam jakichś ikonograficznych wskazówek, czytam na jej temat, jej dokonań, sferę, w jakiej funkcjonowała, co też ma wpływ na to, jak ta postać zostanie sportretowana. Trzeba dość dużo poczytać, prześledzić zdjęcia, portrety, obrazy dotyczące danej osoby, żeby wiernie odtworzyć ją, jeżeli chodzi o epokę, o strój – zdradza.
Czasami dokonuje zaskakujących odkryć. Tak było, kiedy pracował nad rzeźbą na grób generała Kazimierza Tańskiego w Chmielniku.
– To był generał epoki napoleońskiej. Oglądając jego portret zauważyłem, że chyba ma kolczyk w uchu. Byłem zaskoczony, ale potem sprawdziłem, że główny generał kawalerii cesarskiej pochodził z Korsyki i Korsykanie mieli w uszach kolczyki. Stąd ta moda się rozprzestrzeniła. Ten kolczyk pojawił się w figurze wyrzeźbionej w czerwonym piaskowcu – wyjaśnia.
W pracowni Sławomira Micka powstają statuetki, które w postaci nagród trafiają do wielu domów. Lubi tę część swojej działalności.
– Statuetki dają większe możliwości artystyczne, pozwalają na myślenie formą, abstrakcją. Oczywiście jest w nich punkt odniesienia do tego, z czym one się muszą kojarzyć, z jaką branżą, ale ja zawsze powtarzam moim zleceniodawcom, że to ma być wyrób artystyczny, że ma cieszyć oko obdarowanego i nawet przez jego wnuków powinien być postrzegany jako nieprzemijające dzieło sztuki – zaznacza.
Oryginalna kolekcja z serkiem homogenizowanym na czele
Zlecenia bywają różne. Kilka lat temu dla miasta Radom stworzył serię 14 oryginalnych rzeźb, wśród których znalazły się między innymi maska gazowa, buty, pistolet VIS, a nawet… serek homogenizowany.
– Radom chciał, żeby w jego przestrzeni zaistniały przedmioty, z produkcji których słynęło kiedyś to miasto. Ten pomysł się przyjął do tego stopnia, że teraz jest prowadzony sondaż, jakie kolejne rzeczy mają być w takiej formie uwiecznione – dodaje rzeźbiarz.
Prace Sławomira Micka stoją w wielu miejscach w Polsce, ale można je też znaleźć za granicą, jak chociażby we Francji, w Niemczech czy w Danii.
Nie mogło ich zabraknąć także w Kielcach. Jak wylicza sam artysta, można wskazać około 40 takich miejsc. Oprócz kościołów, widać je w przestrzeni publicznej. Na Karczówce stoi wykonana w piaskowcu postać mnicha, brata Kolumbina Tomaszewskiego, przy wyremontowanym dworcu autobusowym w tym roku pojawiła się fontanna ozdobiona autobusem z pasażerami, koło kina Moskwa jest ławeczka Andrzeja Koziei, Politechniki Świętokrzyskiej strzegą posągi Stanisława Staszica i Eugeniusza Kwiatkowskiego, a w Targach Kielce nowe miejsce znalazła Kolumna Czasu.
Jednak pierwszą jego realizacją w Kielcach był dyplom dla Izby Rzemieślniczej.
-Do tej pory mam satysfakcję, jak wchodzę do starego warsztatu rzemieślniczego i na ścianie widzę ten dyplom mojego autorstwa – śmieje się.
Rycerz o twarzy rzeźbiarza
Poczucia humoru i dystansu do siebie nie brakuje Sławomirowi Mickowi.
– Przed laty wykonywałem 12 postaci historycznych, związanych z Rytwianami. Przekrój był spory, bo od rycerza z XIII wieku, po ostatniego właściciela Rytwian, który zginął w wojnie obronnej 1939 roku. W międzyczasie był rycerz o imieniu Dersław. Nie miałem żadnego jego wizerunku, więc ponieważ Dersław, skojarzyło mi się ze Sławomirem, dałem mu swoją twarz. Ale nie był to zacny człowiek, zbójował – żartuje.
Twarz artysty ma także jeden z pasażerów przy autobusie na kieleckim dworcu. Przyznaje, że utrwalił tam również swoich bliskich i przyjaciół.
W pracowni artysty realizowane są już kolejne projekty. Pomysłów nie brakuje. Jak podkreśla, najważniejsze, żeby nie zabrakło zdrowia.
– Żebym jeszcze mógł z 10 lat tak popracować, bo w tym zawodzie częste są urazy mięśniowo-kostne. Także płuca są obciążone różnymi pyłami. Czasami zdarza się, że w ferworze pracy zapomnę założyć okulary i maseczkę, a potem wydłubuję z oczu jakieś kawałki, albo kaszlę przez kilka dni. Zdrowie jest najważniejsze, a jak jest zdrowie, wszystko inne się układa – podkreśla Sławomir Micek.