W reżimie sanitarnym, przy ograniczonej liczbie widzów w piątkowy wieczór odbyła się polska prapremiera sztuki Eduardo De Fiilippo „Och, te duchy” w reżyserii Dana Jemmetta. Publiczność mogła zobaczyć pełen humoru spektakl o życiu, o nas samych, a to wszystko ubrane w piękną, teatralną formę.
Sztuka „Och, te duchy” włoską premierę miała 7 stycznia 1946 roku. W Polsce jeszcze nigdy nie była pokazywana. Aż do piątku. Jej realizacją zajął się Dan Jemmett – pierwszy brytyjski reżyser na stałe współpracujący z legendarnym paryskim teatrem Comédie-Francaise.
Prace nad spektaklem zaczęły się w Kielcach wiosną tego roku, ale plany pokrzyżowała pandemia. Także ta premiera stała pod znakiem zapytania. Jednak władze teatru podjęły decyzję o przyspieszeniu jej o jeden dzień, by pokazać przedstawienie, zanim placówki kultury znów zostaną zamknięte. Aktor Dawid Żłobiński cieszył się, że premiera doszła do skutku.
– Dla nas to było bardzo ważne, żebyśmy to wreszcie zrobili, zmaterializowali, zwerbalizowali, żeby urodzić ten nasz twór, to dziecko – wyjaśnił.
Dawid Żłobiński wcielił się w rolę głównego bohatera, Pasquale Lojacono. Mężczyznę, który wierzy w duchy, nie chcąc zauważyć prawdy, że jego żona ma kochanka.
– To jest dziwny spektakl, bo czy to są duchy, czy to są wytwory mojej fantazji, czy to jest moja imaginacja? Nie wiem. Czy jest to ucieczka mężczyzny odtrąconego, odrzucanego, zdradzanego? Ten spektakl jest fantastyczny właśnie dlatego, że daje publiczności bardzo szerokie możliwości odczytania tego, co naprawdę się dzieje, a jednocześnie jest tak wielowarstwowy – zaznacza.
Na scenie pojawili się także: Dagna Dywicka, Ewelina Gronowska, Beata Pszeniczna, Beata Wojciechowska, Bartłomiej Cabaj, Jacek Mąka, Andrzej Plata i Bogna Żłobińska. Każda z postaci została ubrana w piękne kostiumy. To dzieło Sylvie Martin-Hyszki – kostiumograf, która współpracuje w wieloma ważnymi scenami, w tym także z Comédie-Francaise. Beata Pszeniczna, która gra zdradzaną żonę – Armidę, przyznała, że kostiumy są cudowne.
– Kocham Armidę, uwielbiam tę pracę. Jest mi bardzo przykro, że kończymy. Oczywiście mam nadzieję, że szybko wrócimy, że wróci do nas Dan na próby wznowieniowe, cudowna Sylvie, która wykonała te kostiumy. To była cudowna praca, bo jeśli pracujemy z ludźmi, którzy wiedzą czego oczekują od nas, od sceny, od kostiumów, to jest to czysta przyjemność – dodała.
Magię starego, nawiedzonego przez duchy mieszkania stworzył mieszkający w Londynie scenograf, Dick Bird. Ważną rolę odegrały światła, nad którymi pracował Damian Pawella.
Widzowie byli pod wrażeniem spektaklu. Magdalena Fogiel-Litwinek zachęcała do zobaczenia tego przedstawienia.
– Po pierwsze bardzo się cieszymy, że mogliśmy wziąć udział w tej prapremierze, że doszła ona do skutku, za co dziękujemy dyrekcji teatru. Piękne kostiumy, cudowne światło. To była sztuka o problemach dnia codziennego, o rodzinie, o szczęściu, o miłości, ale także taka lekka farsa. Warto ją zobaczyć, więc jak już będzie taka możliwość, zachęcam do przyjścia do teatru – podkreśliła.
Magdalena Kusztal, dyrektor departamentu kultury i dziedzictwa narodowego w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Świętokrzyskiego zaznaczyła, że to kawałek prawdziwego teatru.
– Przede wszystkim bardzo się cieszę, bo wreszcie mamy taką sztukę, która pachnie teatrem. Tym prawdziwym: z rekwizytami, ze scenografią, z przepięknymi kostiumami, które absolutnie pasują do tego klimatu, ze starannie doborem makijaży, fryzur. Ta farsa zapachniała mi prawdziwym teatrem, bez zbędnej publicystyki – podkreśliła.
Kiedy szersza publiczność będzie miała okazję zobaczyć „Och, te duchy”? Na to przyjdzie poczekać, bo do 29 listopada, zgodnie z rządowymi wytycznymi, teatr, jak i inne placówki kultury, będzie zamknięty dla widzów.