W starachowickim MAN-ie trwają negocjacje dotyczące poziomu zatrudnienia w kolejnych miesiącach.
Jak podają władze firmy znacząco spadły zamówienia na autobusy od samorządów, które szukają oszczędności w czasie epidemii. Wobec tego konieczna jest reorganizacja pracy w MAN-ie.
Zarząd spółki planuje wprowadzić 26 dni bez planu produkcyjnego w miesiącach zimowych, które pracownicy mieliby odpracować latem. Ilość godzin do odpracowania miałaby być liczona w proporcji 1:1,5. To oznacza, że za 26 dni przestoju pracownicy mieliby odpracować 19,5 dni. Dodatkowo zarząd chce o 6 proc. podnieść produktywność. To, zdaniem przewodniczącego związkowej Solidarności Jana Seweryna, oznacza zwolnienia.
– Te 6 proc. podniesienia produktywności oznacza, że 6 proc. załogi straci pracę. Najbardziej zagrożeni są pracownicy montażu.
W czasie rozmów zarządu ze związkami zawodowymi przedstawiciele pracodawcy przyznali, że nawet, gdy porozumienie zostanie podpisane to i tak zwolnione zostanie około 200 – 250 osób.
Związkowcy stoją na stanowisku, że jest możliwość negocjacji, ale przy zapewnieniu zatrudnienia obecnego stanu załogi na koniec przyszłego roku.
– Chcemy gwarancji imiennej, nie liczbowej. Zarząd deklaruje utrzymanie zatrudnienia potrzebnego do wyprodukowania 12 autobusów dziennie, ale to nie oznacza, że obecni pracownicy utrzymają miejsca pracy.
Dodatkowo, stanowisko związkowców z Solidarności to 120 godzin do odpracowania w proporcji 1:2, czyli 60 godzin do odpracowania. W miesiącu mogłoby to być najwyżej 16 godzin.
Przedstawiciele innych związków zawodowych w firmie zgodzili się na odpracowanie 192 godzin w stosunku 1:1,5 i większą tygodniową ilość godzin do odpracowania. Jak relacjonuje Jan Seweryn propozycja Solidarności została przez kierownika zakładu zdecydowanie odrzucona.
– Mehmet Sermet stwierdził, że przystąpi do obniżenia planu produkcyjnego i zwolnienia pracowników, ale na spotkaniu nie podano, ile osób miałoby być zwolnionych.
Na ostateczne rozwiązanie wciąż trzeba czekać.