W sobotę weszły w życie kolejne obostrzenia dotyczące nauki szkolnej. Dziś do studentów i uczniów szkół średnich, którzy uczą się zdalnie, dołączyła większość dzieci ze szkół podstawowych.
Jak mówi Kazimierz Mądzik, świętokrzyski kurator oświaty, zmiany są znaczące, a ich wprowadzenie podyktowane jest troską o bezpieczeństwo dzieci, rodziców i nauczycieli.
– Od dziś do 8 listopada co najmniej, wszystkie szkoły wyższe, szkoły ponadpodstawowe oraz klasy 4-8 w szkołach podstawowych pracują zdalnie. Nauka dla uczniów klas 1-3 szkół podstawowych i przedszkoli pozostaje bez zmian, to znaczy dzieci normalnie przychodzą do placówki i uczą się stacjonarnie – tłumaczy Kazimierz Mądzik.
W poniedziałek w województwie świętokrzyskim były też podstawówki, które w całości pracowały zdalnie. Takich szkół w regionie było osiem. Poza tym, również cztery przedszkola z powodu koronawirusa w całości przeszły na naukę zdalną.
Jak informuje kurator, w przypadku placówek specjalnych, to dyrektor decyduje o tym, czy jednostka przejdzie na naukę zdalną, czy zostanie przy lekcjach stacjonarnych. Część rodziców jest niezadowolonych z takiego rozwiązania. Jeden z nich zadzwonił na telefon interwencyjny Radia Kielce w tej sprawie. Jak mówił, jego dziecko, które jest uczniem szkoły specjalnej zostało zmuszane do lekcji stacjonarnych. Nie chciał jednak podać, o której konkretnie placówce mówi.
W Kielcach lekcje stacjonarne odbywają się na przykład w Zespole Szkół nr 1 Specjalnych przy ulicy Szkolnej. Grzegorz Czapla, dyrektor placówki tłumaczy, że nie jest od oceny aktów prawnych przygotowanych przez rząd, natomiast pozostawienie decyzji dyrektorom na temat utrzymania nauki stacjonarnej jest dobrym rozwiązaniem. Jako przykład podaje swoich uczniów, których duża grupa nie poradziłaby sobie z nauką zdalną przed komputerem.
– Z rozeznania wszystkich nauczycieli w ubiegłym roku szkolnym, gdy było zdalne nauczanie wynika, że nasze dzieci są można powiedzieć również dysfunkcyjne, jeżeli chodzi o korzystanie z narzędzi do zdalnego nauczania. Według mnie słuszne było pozostawienie decyzji w tej sprawie w rękach dyrektorów – twierdzi Grzegorz Czapla.
Jak podkreśla, prawo nakazuje dyrektorowi organizację lekcji na terenie szkoły dla dzieci, które nie mogą z jakichś przyczyn brać udział w nauce zdalnej.
– Czyli nasi uczniowie i tak musieliby chodzić do szkoły – tłumaczy.
Grzegorz Czapla podkreśla bardzo dobrą współpracę z rodzicami.
– Są bardzo odpowiedzialni, nie wysyłają chorych dzieci do szkoły. Niestety mamy sezon przeziębień i obecnie frekwencja w mojej placówce wynosi około 60 proc. Ale też nie mam kłopotów, by zapewnić lekcje stacjonarne w warunkach bezpiecznych, z uwzględnieniem wszystkich wymaganych obostrzeń – informuje dyrektor placówki przy ulicy Szkolnej.
Kazimierz Mądzik apeluje do nauczycieli aby nie obciążali nadmiernie uczniów. Lekcje zdalne nie powinny być zbyt długie, najlepiej by nie trwały dłużej niż 30 minut, ważne jest też, by uczniowie mieli przerwy i możliwość odejścia na kilkanaście minut od komputera.