Rok i trzy miesiące więzienia – to prawomocny już wyrok w sprawie Łukasza P., właściciela składowiska niebezpiecznych odpadów w Nowinach.
W Sądzie Okręgowym w Kielcach odbyła się rozprawa apelacyjna dotycząca niezgodnego z przepisami składowania groźnych substancji w sposób zagrażający życiu, a także o wprowadzenie w błąd starosty kieleckiego, który wydał zgodę na prowadzenie działalności.
W sądzie I instancji Łukasz P. został skazany na rok i trzy miesiące więzienia. Z tym wyrokiem nie zgodziła się obrona i dlatego sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Kielcach, który dziś utrzymał go w mocy.
Sędzia Iwona Wąsik-Winiarczyk w uzasadnieniu wyroku przypomniała, że oskarżony oparł linię obrony na tym, że został wmanewrowany w tę sytuację, a odpowiedzialność powinny ponosić inne osoby. Dodała, że oskarżony miał świadomość jakie odpady przyjmował.
– Część beczek, co potwierdziła późniejsza kontrola, zawierała wyraźne oznaczenie w postaci tzw. trupiej czaszki. Nie trzeba tutaj szczególnej wiedzy, by widząc takie oznaczenie mieć świadomość, że są to substancje niebezpieczne – zaznaczyła.
Sędzia podkreśliła, że był to czyn wysoce społecznie szkodliwy.
– Motywacją działania oskarżonego była chęć szybkiego zysku przy włożeniu minimalnego wysiłku. Oskarżony lekceważył nałożone na niego obowiązki. Przede wszystkim godził w takie istotne dobra jak życie i zdrowie człowieka oraz bezpieczeństwo środowiska naturalnego – dodała.
Przed wydaniem wyroku mowę wygłosił obrońca oskarżonego Grzegorz Kaleta. Wnosił on o uniewinnienie Łukasza P. lub obniżenie wyroku. W jego ocenie oskarżony dał się wmanewrować w ten proceder. Przypomniał, że Łukasz P. miał podpisaną umowę z firmą, której jednym z przedstawicieli był Tadeusz D., były wójt Piekoszowa. Pośredniczyła ona w pozyskiwaniu odpadów do firmy Łukasza P.
– Został wykorzystany. Po prostu zaufał osobom doświadczonym, działającym na tym rynku. To doprowadziło do miejsca, w którym się dzisiaj znalazł – mówił. Do tego przyłączył się także sam oskarżony, który stwierdził, że był „kozłem ofiarnym”.
Prokurator Kamil Czyż z Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód wniósł o nieuwzględnienie apelacji i tak też się stało. Oprócz kary więzienia, Łukasz P. musi też wpłacić nawiązkę w wysokości 5 tys. zł na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a także pokryć część kosztów sądowych. Obrona nie wyklucza kasacji.
Przypomnijmy, że chodzi o składowisko, które spłonęło w kwietniu tego roku. W akcji, która trwała 21 godzin, brało udział 265 strażaków z jednostek ratowniczo-gaśniczych z powiatu kieleckiego oraz ochotniczych straży pożarnych.
Z uprzątnięciem składowiska nadal boryka się Starostwo Powiatowe w Kielcach, które dostało upoważnienie na wejście na teren pogorzeliska. Dzięki temu można usunąć odpady, których właścicielem jest prywatne przedsiębiorstwo. We wrześniu weszła tam firma, która miała zabrać złom, jednak opuściła plac po jednym dniu. Wykonawca stwierdził, że odpady są zanieczyszczone i nie może ich stamtąd zabrać. Teraz zostało ogłoszone zapytanie ofertowe – informuje Mariusz Ściana, członek zarządu powiatu. Nowy wykonawca powinien być znany w przyszłym tygodniu.