Ponad pół tysiąca skarg na działanie przychodni wpłynęło od początku marca do świętokrzyskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Małgorzata Kiebzak, dyrektor instytucji informuje, że najczęściej dotyczą one nie tylko niemożliwości dodzwonienia się do przychodni, ale także tego, że są zamknięte.
– Nie ma przepisu, który mówiłby o tym, że przychodnie w okresie pandemii mają być zamknięte. Wręcz odwrotnie. Mają być otwarte, a ich praca ma być tak zorganizowana, by pacjent mógł się do tej placówki dodzwonić i uzyskać teleporadę. W przypadku, gdy nie jest wystarczająca, przychodnia ma obowiązek przyjąć taką osobę na wizytę w gabinecie lekarskim – mówi Małgorzata Kiebzak.
Jak dodaje dyrektor, część ze skarg dotyczy też szpitali.
– Tu głównie mają problem osoby, których najbliżsi są w stanie ciężkim w szpitalu i rodzina nie ma z chorym kontaktu. Ze względu na stan epidemiczny te obostrzenia muszą być, jednak apelujemy do lekarzy, by udzielali informacji rodzinie chorego – dodała Małgorzata Kiebzak.
Na przychodnie, które nie stosują się do zleceń, Narodowy Fundusz Zdrowia może nałożyć karę finansową do maksymalnie dwóch procent kontraktu. W przypadku rażącego niewywiązywania się z umowy może także także zerwać kontrakt z przychodnią.