„Wieś polska podczas II wojny światowej – straty osobowe”- to tytuł konferencji historycznej, która odbyła się w Centrum Edukacyjnym IPN „Przystanek Historia” w Kielcach. To już trzecia edycja wydarzenia organizowanego przez kielecką delegaturę Instytutu Pamięci Narodowej oraz Muzeum Wsi Kieleckiej.
– O polskiej wsi mało się mówi, ale także niewiele zrobiono, żeby przypomnieć ogrom strat oraz opór jej mieszkańców w walce z okupantem – mówi Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej:
– Nasze konferencje mają służyć temu, żeby te wszystkie wątki pokazać, żeby przypomnieć światu o tym, co działo się w Polsce, co działo się na wsi polskiej – wyjaśnia.
Jak mówi Ewa Kołomańska, kierownik Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie, niemiecki okupant przypuścił atak na polską wieś i mieszkającą tam ludność cywilną, od pierwszych dni września 1939 roku.
– Nawet wojna i nawet zabijanie jest uwarunkowane prawami międzynarodowymi. I tutaj należy pamiętać, że już od pierwszych dni wojny te konwencje były łamane. Konwencje, które gwarantowały ludności cywilnej bezpieczeństwo w tym przypadku nie działały. Wojska niemieckie atakowały zarówno obiekty wojskowe, jak i obiekty cywilne. Mimo, że ludność cywilna nie stawiała oporu, również była mordowana, niszczona w czasie II wojny światowej – wyjaśnia.
Martyrologia wsi polskiej przyjmowała różne formy, nie tylko pacyfikacji.
– Tu były również takie zbrodnie, jak wysiedlenia, przesiedlania, grabież ekonomiczna. Bo wieś od początku była pierwszym miejscem, w którym okupant realizował swoją politykę wyzysku ekonomicznego. Grabiono nie tylko inwentarz żywy, zwierzęta, ale także obkładano rolników kontyngentami, przymusowymi pracami, na przykład przy umacnianiu rowów wojskowych, czy budowaniu dróg. Przykładem wyzysku ekonomicznego są też roboty przymusowe. Z terenu województwa kieleckiego ponad 200 tys. osób trafiło na takie roboty, natomiast prawie 203 tys. do różnego rodzaju obozów: koncentracyjnych, pracy – wymienia Ewa Kołomańska.
Liczby robią wrażenie. Jak dodaje kierownik Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie, prawie 600 tys. mieszkańców województwa kieleckiego straciło wówczas życie w różnych okolicznościach. W tej grupie jest znaczna liczba ludności żydowskiej.
Podczas konferencji można było wysłuchać sześciu wystąpień. Wydarzeniu towarzyszyła wystawa pod tytułem „Pamiętam ten straszny dzień. Niemieckie represje na wsi polskiej w latach 1939 1940”. Jej autorka, doktor Katarzyna Jedynak, wyjaśnia, że ekspozycja pokazuje etapy i sposoby działań okupanta.
– W pierwszym okresie wojny Niemcy posługiwali się głównie represjami krwawymi. Były to egzekucje, pacyfikacje. Były one spowodowane różnymi czynnikami, do których należały same działania wojenne, ale także tak zwana psychoza partyzancka, czyli fakt, że żołnierze niemieccy byli przekonywani, że naród polski w całości jest zaangażowany w walkę z Niemcami, a więc nawet przypadkowe, niezidentyfikowane strzały traktowane były jako sabotaż cywilów. Drugi okres, który się zarysowuje, to okres jesieni i zimy 1339/1940, kiedy Niemcy odchodzą od krwawych represji, na rzecz indoktrynacji różnych środowisk, czyli uderzają w elitę: nauczycieli, obywateli ziemskich, wyższych urzędników – opisuje początki.
Przysłuchujący się konferencji poseł Marek Kwitek zauważył, że ta krwawa historia jest wciąż żywa.
– Pochodzę z Lubelskiego, gdzie była dokonana chyba największa, najstraszniejsza pacyfikacja w czasie II wojny światowej. Mianowicie sześć wsi w okolicach Borowa, Szczecyna, Wólki Szczeckiej, Zaklikowa zostało, można powiedzieć, całkowicie zniszczonych. Zginęło tam, historycy różnie podają, od 800 do 1,2 tys. mieszkańców, w tym kobiety, dzieci. To pozostało w pamięci starszych mieszkańców i następnych pokoleń. Tym bardziej, że ta wielka zbrodnia nie została rozliczona. Również w żaden sposób nie zwrócono strat materialnych. My musimy pamiętać, bo Europa nie pamięta – podkreślił parlamentarzysta.
– Nierozliczona przeszłość, to poważny problem – podkreśla Dorota Koczwańska-Kalita. W wielu wypadkach sprawcy nie ponieśli konsekwencji, w wielu wypadkach, z różnych przyczyn politycznych byli chronieni, a zbrodnia, która nie jest ukarana, jest złym przykładem dla przyszłych pokoleń, dlatego, że przez to rodzi się myśl, że wszystko można i niekoniecznie trzeba być poddanym sprawiedliwości dziejowej – zaznaczyła naczelnik kieleckiej delegatury IPN.
Odbywająca się po raz trzeci konferencja, po raz pierwszy była transmitowana w Internecie.