Akcja gaśnicza przy ulicy Piekoszowskiej oficjalnie zakończyła się o godz. 9. Strażaków z Kielc i powiatu kieleckiego, którzy przez całą noc walczyli z ogniem, zastąpili rano koledzy z kilku jednostek.
– Obecnie na miejscu pozostał jeden zastęp z Kielc, który przy użyciu kamer termowizyjnych monitoruje i w razie potrzeby dogasza pogorzelisko – poinformował starszy kapitan Marek Dyk, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 w Kielcach.
Na miejscu są przedstawiciele dyskontu Lidl, ale odmawiają komentarzy odsyłając dziennikarzy do centrali. Obecnie czekają na biegłych, którzy będą oceniać i analizować pogorzelisko. Prawdopodobnie do pożaru doszło w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej.
Wokół placu wciąż gromadzą się przechodnie. Niektórzy robią zdjęcia i filmy. Nie wierzą, że w miejscu sklepu, który stał tu jeszcze wczoraj, pozostały tylko gruzy.
W podobnym tonie wypowiada się prezydent Kielc Bogdan Wenta. Podkreślił, że nocne działania miasta skupiły się na pomocy mieszkańcom najbliższych gospodarstw.
– Poprosiliśmy strażaków, aby weszli do budynków ewakuowanych osób i przekazali mieszkańcom podstawowe rzeczy: dokumenty, torebki i telefony. Miejski wydział zarządzania i MOPR przygotowali dla nich nocleg, który około północy przyjęli, aby nie czekać całą noc na zakończenie akcji i możliwość powrotu do swoich domów. Na szczęście ich budynki nie ucierpiały – mówi Bogdan Wenta, prezydent Kielc.
Niektórzy mieszkańcy, z którymi rozmawiała reporterka Radia Kielce, od wczoraj oglądali relacje z pożaru, a dziś przyszli zobaczyć pogorzelisko. Byli zszokowani poziomem strat. Jedna z mieszkających nieopodal kobiet mówiła, że robiła tu wszystkie zakupy. Znała pracowników i bardzo im współczuje, że stracili miejsce pracy.