W Nowej Słupi zakończyły się „Dymarki Świętokrzyskie – 53 i pół”. Podczas imprezy można było przyjrzeć się pracy kowala oraz zobaczyć pokazy taktyki barbarzyńców.
W imprezie brały udział osoby z całego województwa świętokrzyskiego. Marian Dróżdż przyznaje, że lubi tu przyjeżdżać z rodziną.
– Uczestniczę w dymarkach od kilku lat. Nasz region ma ciekawą historię i warto ją poznać. Będąc tu mam wrażenie, że cofamy się w czasie. Znacznie lepiej uczyć się historii w praktyce, a nie tylko z książek – mówi.
Uczestnicy mogli zwiedzić budynek, który nazywany jest pałacem, chociaż w rzeczywistości wygląda jak stodoła. Wojciech Wasiak, koordynator historyczny Dymarek Świętokrzyskich wyjaśnia, że nazwa jest trochę przewrotna.
– Zaproponowaliśmy taką interpretację znaleziska archeologicznego po to, aby pokazać że jeszcze wielu rzeczy z dawnych czasów nie rozumiemy. Nie przez przypadek nazywamy pokazy, które się tu odbywają „Człowiek z Popiołu”. Przez tę nazwę chcemy pokazać, że tych ludzi musimy zbudować od nowa, często na źródłach historycznych pochodzących spoza Polski – wyjaśnia.
Podczas imprezy można było zobaczyć także śluby rzymskie. Robert „Drusus” informuje, że w trakcie pokazu przedstawiane są poszczególne elementy związane z tym rytuałem. Jak dodaje, wiele z nich zostało w Polsce do dzisiaj.
– W jednym i drugim przypadku są welony oraz pierścionki, a małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Różnice polegają na tym, że welony w starożytnym Rzymie były w kolorze czerwonym. Dlaczego? Nie wiadomo. Prawdopodobnie ma to związek z tym, że Etruskowie w wielu przypadkach traktowali krew jako pożywienie Bogów – tłumaczy.
Prezentacje powstały w oparciu o źródła archeologiczne, historyczne, opracowania naukowe oraz badania doświadczalne. Podczas imprezy prezentowane były także stroje i uzbrojenie Barbarzyńców.