Zduńskowolska policja prowadzi postępowanie w sprawie hodowli zwierząt w gminie Zapolice.
Wskutek interwencji funkcjonariuszy, weterynarzy i fundacji odebrano kobiecie ponad 20 psów różnych ras. Czworonogi przebywały we własnych fekaliach, na podłodze znajdowała się ubita warstwa odchodów. W tym samym domu, w którym mieszka hodowczyni.
O tym, że coś jest nie tak, wolontariusze dowiedzieli się od osób, które kupiły psy z hodowli koło Zduńskiej Woli. Kobieta nie chciała umawiać się na sprzedaż szczeniąt bezpośrednio na miejscu. Już po pierwszych, niepokojących sygnałach fundacja zawiadomiła służby o możliwości znęcania się nad zwierzętami. Przypuszczenia potwierdziły się po dotarciu na miejsce. Zwierzęta były bardzo zaniedbane, żyły we własnych odchodach.
Powiatowy lekarz weterynarii Sławomir Borkowski zdecydował o ich odebraniu. Pełni funkcję od kilkunastu lat i przyznaje, że nie był nigdy wcześniej świadkiem takiej sytuacji.
– Odchody zwierząt, mocz i fetor powodowały, że trzeba było najpierw wietrzyć pomieszczenie, żeby tam wejść – mówił.
– Nigdy nie widziałam, żeby ktoś trzymał tyle zwierząt w domu i żył razem z nimi w tych warunkach. To dla mnie niepojęte, że ta kobieta mieszkała w tym domu – wtóruje mu Germaine Chekerjian, prezes Fundacji SOS Bokserom.
Dopiero po interwencji trwającej do 3 w nocy, w gospodarstwie kobiety rozpoczęto budowę studni. Hodowczyni nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Niech zapyta się pan tej złodziejskiej fundacji. Tu było 20 osób, wszyscy przeciwko mnie – odpowiada kobieta naszemu reporterowi pytana o to, dlaczego psy zabrano, skoro według niej warunki były odpowiednie.