Kanalizacja to nie śmietnik! – apeluje Związek Międzygminny „Nidzica” z Kazimierzy Wielkiej, który obsługuje sieć, a w związku z tym na co dzień musi walczyć z zatorami w instalacji. Wśród odpadów czołowe miejsce zajmują szmaty, podpaski, chusteczki nawilżane, patyczki do uszu i dziecięce pampersy, ale to nie wszystko.
Anna Żarnowiecka, przewodnicząca zarządu związku podkreśla, że kanalizacja jest traktowana jak kontener na odpady.
– To się w głowie nie mieści, co ludzie potrafią wrzucać do kanalizacji – dodaje. W odpływach pojawiły się nawet buty.
– Ktoś prawdopodobnie otworzył pokrywę kanalizacji deszczowej i je tam wrzucił – zaznacza. – Trafiają tam chemikalia, m.in. tłuszcze, oleje, farby, rozpuszczalniki, a także piasek, żwir, wapno, niedopałki papierosów czy leki – zaznacza.
Dodaje, że udrożnienie pompy tłoczącej ścieki trwa nawet kilka godzin. Ponadto wrzucane do kanalizacji odpady, mogą spowodować uszkodzenia i ogromne koszty napraw.
– To czasochłonna praca, którą trzeba wykonać ręcznie. Nie ma do tego odpowiedniej maszyny, sprzętu. Chusteczki nawilżające, które się „zbiły” ze sobą, tworzą sznur, który następnie trzeba umiejętnie wyciągnąć, aby nie uszkodzić elementów kanalizacji – zaznacza.
Związek zapowiada, że w związku z licznymi interwencjami w przydomowych przepompowniach ścieków, związek będzie obciążał użytkowników kosztami interwencji.
Związek „Nidzica” obsługuje gminy Kazimierza Wielka, Działoszyce, Skalbmierz i Słaboszów.