50-kilogramowa bomba z czasów II wojny światowej została zabrana z Szydłowa przez saperów. W trakcie wyciągania jej z ziemi zarządzono ewakuację mieszkańców. Swoje domy musiało opuścić około 250 osób.
Niewybuch znajdował się na terenie szkoły. Został znaleziony w czasie badań archeologicznych.
Major Ryszard Demitraszek, szef wojsk inżynieryjnych 21. Brygady Strzelców Podhalańskich informuje, że akcja rozpoczęła się w godzinach porannych. Wówczas do Szydłowa wyruszył patrol rozminowania z 16. Batalionu Saperów z Niska. Tam podjęto bombę lotniczą, która nie zdetonowała po upadku na ziemię. Z uwagi na duże zagrożenie, które stwarzała dla ludzi, podjęto decyzję o ewakuacji mieszkańców z pobliskich domów.
Akcja zakończyła się około 12.30. Niebezpieczny przedmiot został wywieziony konwojem na poligon w Nowej Dębie. Do 15.00 powinien zostać zdetonowany. Mjr Ryszard Demitraszek ocenia, że policja, straż pożarna i władze lokalne dobrze przeprowadziły akcję.
Joanna Szczepaniak z Komendy Powiatowej Policji w Staszowie wyjaśnia, że sprawa miała swój początek wczoraj. Wówczas jeden z pracowników Urzędu Miasta i Gminy w Szydłowie zgłosił, że podczas prac archeologicznych na terenie szkoły znaleziono niewybuch, prawdopodobnie z czasów II wojny światowej.
– Na miejsce został skierowany policjant z grupy rozpoznania minersko-pirotechnicznego, który potwierdził, że jest to bomba lotnicza z czasów II wojny światowej. Funkcjonariusze ze staszowskiej jednostki do rana zabezpieczali znalezisko – mówi.
Potem na miejsce przyjechali saperzy i została podjęta decyzja o ewakuacji. Ostatecznie domy opuściło około 250 osób. Mieszkańcy Szydłowa chwalili sprawne przeprowadzenie akcji. Jedna z kobiet informuje, że wiadomość o akcji ją obudziła.
– Przed 10.00 przyjechała policja. Powiedzieli, że do 10.30 mamy opuścić dom. Wzięłam z domu dokumenty, picie i razem z dzieckiem oraz siostrzenicą wyszliśmy na przystanek. Tutaj siedzieliśmy z sąsiadami – mówi.
Andrzej Tuz, burmistrz Szydłowa informuje, że ewakuowane osoby mogły znaleźć schronienie w remizie lub u bliskich. Na miejscu pracowali także strażacy, którzy zabezpieczali drogi dojazdowe, aby nikt nie wszedł na teren niebezpiecznej strefy. W akcji brało udział 17 ratowników z państwowej i ochotniczej straży pożarnej.