– Boli to, że za nami kolejne starcie bez zdobyczy. Nadzieja umiera ostatnia, przed nami jeszcze pięć spotkań i naprawdę musimy zrobić wszystko, żeby zacząć punktować – stwierdził po przegranym 0:1 meczu 32.kolejki PKO Ekstraklasy z Rakowem Częstochowa trener Korony Kielce Maciej Bartoszek.
– Straciliśmy gola w pierwszych minutach i mieliśmy całe spotkanie, żeby doprowadzić do wyrównania, bądź powalczyć o zwycięstwo, bo z takim nastawieniem wyszliśmy na murawę. Trudno na gorąco ocenić przyczyny tego wszystkiego. Praktycznie cały mecz byliśmy w ataku pozycyjnym i dawaliśmy sobie radę. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, pojawiały się stałe fragmenty gry, a mimo to nic nie chciało wpaść do bramki rywala. Nasza sytuacja staje się beznadziejna, ale zawodnikom w szatni powiedziałem, ze nadzieja umiera ostatnia – dodał szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
– Uważam, że z przebiegu spotkania byliśmy zespołem lepszym, jednak nie potrafiliśmy skierować piłki do bramki przeciwnika. Nie ważne są statystyki, posiadanie piłki, liczba wymienionych podań, czy oddanych strzałów, to się nie liczy. Ważne są gole. Raków go strzelił i zainkasował trzy punkty. Musimy zrobić wszystko, żeby znowu znaleźć w sobie siły na stawienie czoła kolejnemu przeciwnikowi – zakończył Maciej Bartoszek.
– Był to dla nas trudny mecz, Grająca z nożem na gardle Korona, postawiła nam trudne warunki. Wybrnęliśmy z tego. Dwa poprzednie spotkania z kielczanami zakończyły się dla nas niekorzystnymi rezultatami. Tym razem umieliśmy się wybronić w tych trudnych momentach i za to szacunek dla zawodników. Było to trzecie zwycięstwo z rzędu, wcześniej nie mieliśmy takiej serii, więc tym bardziej się z tego cieszę. Dopisujemy trzy punkty na ciężkim terenie, po trudnym meczu – podsumował trener częstochowian Marek Papszun.