W meczu 32. kolejki PKO Ekstraklasy piłkarze Korony Kielce ulegli na własnym stadionie Rakowowi Częstochowa 0:1 (0:1). Bramkę dla gości zdobył w 5. Piotr Malinowski.
Do meczu z zespołem z Częstochowy kielczanie przystąpili w mocno okrojonym składzie. Po przegranym (2:3) meczu z Górnikiem trener Korony odsunął od treningów z pierwszą drużyną trzech piłkarzy Mateja Pucko, Bojana Cecarica i Uros Duranovicia, a zarząd klubu podjął decyzję o nieprzedłużaniu z zawodnikami kontraktów, wygasających 30 czerwca 2020 roku. Na dodatek z powodu kartek nie mogli zagrać Jakub Żubrowski i Marcin Cebula.
W zespole Rakowa zabrakło Kostarykanina Felicio Brown Forbesa (umowa między klubami, piłkarz przeszedł do Rakowa z Korony) oraz kontuzjowanych Marko Poletanovicia, Miłosza Szczepańskiego i Andrzeja Niewulisa.
Znajdujących się w strefie spadkowej gospodarzy, w tym meczu interesowało tylko zwycięstwo. Każdy inny rezultat przybliżał kielczan do I ligi. Po raz pierwszy od wznowienia rozgrywek na kieleckim stadionie zasiedli kibice. Gospodarze od początku ruszyli do ataku. W 2. w pole karne Rakowa wpadł Jacek Kiełb, Andres Lioi uderzył głową, ale Jakub Szumski przeniósł piłkę nad porzeczką.
Zespół z Częstochowy przetrzymał początkowy szturm kielczan i trzy minuty później wyprowadził zabójczą kontrę. Fran Tudor dośrodkował w pole karne Korony, a Piotr Malinowski bez kłopotu pokonał Marka Kozioła. Po 120 sekundach akcja tych samych piłkarzy omal nie przyniosła drugiej bramki, ale tym razem strzał Malinowskiego obronił bramkarz Korony. Kielczanie starali się jak najszybciej odrobić straty i w 19. mógł tego dokonać Petteri Forsell. Fin uderzył z rzutu wolnego, ale Szumski i tym razem spisał się bez zarzutu.
Gospodarze dalej atakowali, ale ich akcjom brakowało wykończenia. W 32., po kolejnym rzucie wolnym wykonywanym przez Forsella, głową uderzył Themistoklis Tzimopoulos, ale bramkarz częstochowian pewnie złapał piłkę. W pozostałych sytuacjach defensywa gości nie pozwoliła piłkarzom Korony na dojście do pozycji strzeleckich.
Cztery minuty po wznowieniu gry zespół trenera Marka Papszuna przeprowadził szybką kontrę, po której Patryk Kun skierował piłkę do siatki. Na szczęście dla Korony pomocnik Rakowa znajdował się na spalonym. W 56., po kolejnej kontrze gości, piłka ponownie trafiła do siatki gospodarzy, ale dośrodkowujący piłkę w pole karne kielczan Malinowski też był na pozycji spalonej. Kilka minut później doskonałej sytuacji do wyrównania nie wykorzystał Michal Papadopulos. Jego strzał, oddany z kilku metrów, Szumski wybił na rzut rożny.
Kielczanie ambitnie atakowali do samego końca. W 81. w polu karnym gości upadł wprowadzony w drugiej połowie Jakub Górski, ale arbiter nie zareagował. Już w doliczonym czasie gry, po rzucie rożnym Forsella, Sebastian Musiolik wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Papadopulosa. W ostatniej akcji meczu fiński piłkarz uderzył precyzyjnie z rzutu wolnego, 40 metrów od bramki Szumskiego, ale częstochowski golkiper wybił piłkę na rzut rożny.
Raków odniósł trzecie kolejne zwycięstwo, które okupił sześcioma żółtymi kartkami, a siódmą otrzymał trener Papszun. Goście zapewnili sobie już utrzymanie, a kolejna porażka Korony stawia ten zespół w arcytrudnej sytuacji.
Korona Kielce – Raków Częstochowa 0:1 (0:1)
Bramka: Piotr Malinowski 5
Korona: Kozioł – Szymusik (83. Długosz), Tzimópoulos, Kovačević, Gardawski – Kiełb (69. Górski), Gnjatić, Radin, Forsell, Lioi (51. Lisowski) – Papadopulos.
Raków: Szumski – Piątkowski, Petrášek, Kościelny – Tudor (59. Bartl), Sapała, Schwarz, Tijanić (78. Oziębała), Kun – Malinowski (80. Bator), Musiolik.
Żółte kartki: Kiełb, Gardawski – Szumski, Piątkowski, Schwarz, Kościelny, Tudor, Sapała.
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 1336.