Stanisław Adamczak, były rektor Politechniki Świętokrzyskiej i wieloletni pracownik tej uczelni został uznany przez sąd kłamcą lustracyjnym. Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie w listopadzie 2018 roku. Z akt sprawy, do których dotarło Radio Kielce wynika, że nie szkodził nikomu ze swojego środowiska.
Radio Kielce dowiedziało się, że Stanisław Adamczak był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Omega, w latach 1974-1980. W archiwach Instytutu Pamięci Narodowej znajduje się teczka tajnego współpracownika, a w niej zobowiązanie do współpracy podpisane przez Stanisława Adamczaka, raporty oficerów prowadzących oraz notatki sporządzane przez TW Omega. Z materiałów wynika, że esbecy uznawali przekazywane informacje za nieistotne, a Stanisław Adamczak unikał spotkań w związku z tym dochodziło do nich sporadycznie. W całym okresie współpracy było ich 15. Przekazywane informacje dotyczyły współpracy uczelni z zakładami pracy i opinii na temat zmian w jej strukturze. Jeżeli pojawiały się opinie o współpracownikach były one pozytywne. Funkcjonariusze raportują też, że TW Omega nie chciał otrzymywać wynagrodzenia, a jedyną korzyścią miała być wręczona mu butelka markowego koniaku. Współpraca została przerwana, ponieważ SB uznało, że informator jest nieużyteczny.
Stanisław Adamczak podtrzymuje, że jest niewinny i nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.
– To było bardzo dawno temu. Ja się wykręcałem z tych kontaktów i one były krótkie i rzadkie. Jak mnie o kogoś pytali to tylko pozytywnie wyrażałem się o osobach i broniłem ludzi. Oni sami przerwali ze mną kontakty, ponieważ nie widząc w mojej osobie źródła informacji zaprzestali wymuszania na mnie jakichkolwiek dalszych spotkań – mówi Stanisław Adamczak.
Jak dodaje, w dokumentach wytworzonych przez SB było wiele nieprawdy i dopisanych rzekomych faktów, między innymi to, że dostał od służb koniak.
– Jeżeli jakieś dokumenty były wytworzone, to tylko dlatego, że byłem do tego zmuszany – zaznacza.
Przyznaje jednak, że pod przymusem podpisał zobowiązanie do współpracy, gdyż groziły mu różnego typu sankcje karne. We wrześniu 1974 roku, będąc na wycieczce w Grecji i Turcji, przejeżdżając w drodze powrotnej przez Bratysławę odłączyłem się od grupy i nielegalnie pojechałem do Wiednia. Od tego się zaczęły się wszystkie problemy. Wzywany do SB ciągle ignorowałem te wezwania i starałem się unikać jakichkolwiek rozmów. Jak stwierdzali sami funkcjonariusze SB jakiekolwiek uzyskane ode mnie informacje nie miały żadnej wartości operacyjnej. Sporadyczne kontakty z SB zakończyły się z początkiem 1978 roku, ponieważ nie reagowałem na kolejne wezwania i nie stawiałem się na spotkania.
Na pytanie Radia Kielce dlaczego w 2008 roku złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne stwierdził, że w jego ocenie nie współpracował z SB i dzisiaj znając wszystkie dokumenty SB również oświadczyłby, że nie współpracował z SB. Były rektor politechniki skierował sprawę do Rzecznika Praw Obywatelskich. – Czekam na jego stanowisko w tej sprawie – podkreśla.
Prof. Wiesław Trąmpczyński, rektor Politechniki Świętokrzyskiej, przyznaje, że o sprawie dowiedział się mniej więcej trzy lata temu, gdy proces toczył się przed sądem. Zaznacza, że od momentu, w którym zapadł wyrok, prof. Stanisław Adamczak, nie pełni żadnych funkcji kierowniczych na uczelni.
– Natychmiast te sprawy zostały uregulowane. Mogę powiedzieć, że dla mnie i dla uczelni jest to bardzo przykra sprawa – dodaje.
Jako pierwszy sprawę Stanisława Adamczaka rozpatrywał Sąd Okręgowy w Krakowie, który uznał, że złożył on nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne.
– Potem sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego, który 22 listopada 2018 roku utrzymał tę decyzję w mocy – informuje sędzia Tomasz Szymański, rzecznik instytucji. – Sąd uznał wyrok sądu I instancji stwierdzający fałszywość oświadczenia lustracyjnego za trafny. Jest on prawomocny. Była wniesiona od niego przez obrońcę kasacja, jednak w październiku 2019 roku została oddalona, jako bezzasadna – tłumaczy. – To ostateczne rozstrzygnięcie – dodaje.
Lustrowany nie może pełnić funkcji publicznych, m.in. rektora lub członka rady uczelni.
OŚWIADCZENIE STANISŁAWA ADAMCZAKA
W celu obrony mojego dobrego imienia uważam, że dobrze byłoby, aby dziennikarze zapoznali się z aktami sprawy i przekonali się, że sporządzone notatki nie miały żadnego znaczenia operacyjnego i były bezwartościowe dla SB. Oceniam, że wszystkie działania SB zmierzały do szkalowania mojej osoby i zastraszenia mnie, aby wymusić na mnie współpracę, co w mojej ocenie jej się nie udało. Dlatego w rezultacie, wobec braku sukcesów, SB zrezygnowała z dalszej presji wobec mojej osoby i uznała, że jestem nieprzydatny dla realizacji jej celów. Nie mniej konsekwencją takiej sytuacji było represjonowanie mojej osoby w latach 80.XX wieku poprzez brak zgody na staże naukowe za granicą, co istotnie opóźniło uzyskanie przeze mnie stopnia naukowego doktora habilitowanego.
Stanowisko o braku współpracy konsekwentnie wyrażałem podczas całego przewodu sądowego, w tym w złożonej apelacji od wyroku Sądu Okręgowego do Sądu Apelacyjnego a następnie wniosku o kasację do Sądu Najwyższego. Zwróciłem się również do Rzecznika Praw Obywatelskich o przeanalizowanie akt sprawy i obronę mojego dobrego imienia.