W Kielcach odbyło się pożegnanie wybitnego pisarza, publicysty Jerzego Pilcha. Urna z prochami spoczęła na Cmentarzu Komunalnym w Kielcach. Uroczystości pogrzebowe miały skromny charakter. Taka była wola zmarłego.
Msza rozpoczęła się o godzinie 13.00 w Kościele Ewangelicko-Augsburskim przy ulicy Sienkiewicza w Kielcach. Kazanie wygłosił pastor Wojciech Rutkowski, proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Kielcach. Mówiąc o zmarłym, podkreślił, że choć to decyzja zaskakująca, chciał być pochowany w Kielcach.
– Jerzy zdecydował, że spocznie w Kielcach. Dla wielu ta decyzja była zaskakująca, niezrozumiała, ale tak chciał. To była jego wola. Mieszkał w Kielcach krótko, chyba najkrócej ze wszystkich innych miast. Zaczął to miasto dopiero poznawać. Gdyby nie zerwana nić jego żywota, to pewnie zakochałby się w tym mieście – mówił.
Wyjaśnił, że Jerzy Pilch wracał do zdrowia, odzyskiwał siły.
– Ile jeszcze miał planów? Na to pytanie może odpowiedzieć tylko Bóg. Odchodził w spokoju. Miał świadomość swoich problemów, ale też miłości Boga – podkreślił duchowny.
Zgodnie z decyzją bliskich nie było przemów. Jako jedyny z gości głos zabrał Tomasz Bujok, burmistrz Wisły, miasta z Którego pochodził Jerzy Pilch. Wbrew zapowiedziom zrobił to jednak dopiero na cmentarzu. Po uroczystości, w rozmowie z Polskim Radiem Kielce, samorządowiec przyznał, że decyzja pisarza o tym, by zostać pochowanym w stolicy Świętokrzyskiego, była niespodziewana.
– Byliśmy bardzo zaskoczeni. Odebrałem kilkanaście telefonów od naszych mieszkańców, od znajomych, bliskich. Były też pytania, czy to było czymś spowodowane. Starałem się to tłumaczyć, że to jest taka decyzja Jerzego Pilcha, taka „Pilchowa” i trzeba ją uszanować. Wiemy, że tak musiało być. To było jego życzenie – wyjaśnił.
Burmistrz Tomasz Bujok dodał, że odejście Jerzego Pilcha, to wielka strata szczególnie dla społeczności Wisły.
– To jest wielka strata dla nas, bo pozostał w nas niedosyt, poczucie, że Jerzy Pilch nie jest jeszcze właściwie doceniony. I myślę, że przed nami wielkie wyzwanie, żeby to zrobić. Będziemy się zastanawiać, jak to uczynić, ale wszystkie nasze działania będą prowadzone w porozumieniu z rodziną – zaznaczył.
Na uroczystości pojawiła się delegacja klubu Cracovia. Trener zespołu Michał Probierz zaznaczył, że Jerzy Pilch był największym fanem tej krakowskiej drużyny.
– To cieszy, że ktoś jest tak wierny, że chce być kibicem na zawsze, obojętnie gdzie mieszka. Miałem okazję zobaczyć go tu blisko na stadionie (Suzuki Arenie, znajduje się w pobliżu cmentarza – przyp.red.). Nie spodziewałam się, że drugi raz jak tu będę, to będę na jego pogrzebie. Cytaty jego są zapamiętane na zawsze. Mam nadzieję, że jak to kiedyś powiedział humorystycznie: teraz z Papieżem odmienią ten los w Niebie – żartował trener.
Nie zabrakło przedstawicieli mediów, z którymi pisarz był związany. Pojawili się artyści. Wśród nich między innymi Grzegorz Turnau, czy obecnie mieszkający w Kielcach Jan Nowicki. Był również Andrzej Grabowski, który podkreślił, że stracił bliską osobę.
– Ja, podobnie jak Jurek, z Krakowem nie zerwawszy więzów sentymentalnych, też przeprowadziłem się do Warszawy. No cóż ja mogę o Jurku powiedzieć? Człowiek, którego znałem od studiów, bo jesteśmy z jednego roku. On studiował filologię polską, ja w szkole teatralnej i od tego czasu utrzymywaliśmy kontakt. Nawet jeżeli on nie był bezpośredni, to przede wszystkim telefoniczny. No cóż można powiedzieć w takim dniu? Żegnaj przyjacielu – powiedział.
Jerzy Pilch zmarł w piątek, 29 maja, w domu w Kielcach.
Jerzy Pilch urodził się 10 sierpnia 1952 roku, w Wiśle. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przez lata związany był z „Tygodnikiem Powszechnym”. Publikował także w „Polityce” oraz w „Przekroju”. Napisał między innymi „Spis cudzołożnic. Proza podróżna” (która została przeniesiona na duży ekran), „Rozpacz z powodu utraty furmanki”, „Tezy o głupocie, piciu i umieraniu”, „Marsz Polonia”, „Zuzę albo czas oddalenia”, czy „Żółte światło”. Był siedmiokrotnie nominowany do Nike, którą otrzymał w 2001 roku za powieść „Pod Mocnym Aniołem”, którą zekranizował Wojciech Smarzowski. Zmarł 29 maja, w Kielcach.