Strzelają z karabinów, zatrzymują niebezpiecznych przestępców, albo gaszą pożary i ratują ofiary wypadków. W służbach mundurowych pojawia się coraz więcej kobiet, które każdego dnia wychodzą na służbę. Jak łączyć rolę troskliwej mamy, z rolą funkcjonariusza, który każdego dnia musi podejmować tzw. „męskie decyzje”?
W czasie epidemii, żołnierze 10. Świętokrzyskiej Brygady Obrony Terytorialnej walczą z patogenem na pierwszej linii. Mierzą temperaturę osobom przychodzącym do szpitali i rozwożą paczki żywnościowe potrzebującym. Dzielą się także bezcennym darem jakim jest krew. W te działania zaangażowana jest szeregowa Ewelina Żołądek, na co dzień matka dwóch nastolatek.
– Wojsko zawsze było moim marzeniem. Mundur zawsze robił na mnie ogromne wrażenie i wzbudzał we mnie szacunek – przyznaje.
Choć na co dzień pracuje w dziale administracji w prywatnej firmie, to w mundurze stawia się na każde wezwanie, aby nieść pomoc mieszkańcom regionu.
– My matki świetnie sobie radzimy sobie w wojsku. Jesteśmy zdyscyplinowane i odpowiedzialne. Nie boimy się nowych wyzwań. Wynika to pewnie z faktu, że każdego dnia niesiemy na swoich barkach ciężar odpowiedzialności, który wiąże się z wychowaniem dzieci i utrzymaniem domu. Ponadto wiele z nas pracuje zawodowo – zaznacza.
Weronika Żołądek, córka Eweliny przyznaje, że na początku, gdy padł pomysł, aby mama rozpoczęła służbę w 10. Świętokrzyskiej Brygadzie, była sceptycznie do tego nastawiona.
– Pierwsza dłuższa rozłąka, kiedy mama wyjechała na szkolenie, nie była łatwa. Musiałyśmy zająć się z siostrą domem, a to przecież mama do tej pory się nim zajmowała. Tęskniłyśmy. Jednak, gdy zobaczyłyśmy ją w mundurze, poczułyśmy dumę i szczęście. Ona nareszcie spełnia swoje marzenia i robi coś dla siebie, a nie tylko dla nas – dodaje.
Podporucznik Ewa Kózka z Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych w Kielcach założyła mundur, gdy już była mamą. Jej mąż i teść byli zawodowymi żołnierzami.
– Całe nasze życie opierało się na wojskowości – przyznaje.
Chociaż w pracy musi podejmować wiele, wydawać by się mogło, „męskich zadań”, takich jak strzelanie oraz ćwiczenia w terenie, w domu jest troskliwą mamą.
– Mój 16-letni syn odczuwa tę delikatność. Mam wrażenie, że czasami skrzętnie ją wykorzystuje. Myślę, że siła fizyczna, psychiczna i subtelność są niezbędne zarówno podczas służby wojskowej jak i w trakcie macierzyństwa – przyznaje.
Straż Miejska w Kielcach każdego dnia podejmuje liczne interwencje. Funkcjonariusze muszą mierzyć się z pijanymi osobami oraz rozdzielać awanturników.
– Musimy być nawet silniejsze od mężczyzn. Gdy pokażemy swoją słabość, to nie przetrwamy w służbach mundurowych. Kobieta musi twarda – twierdzi młodszy specjalista Anna Wiórek.
Strażniczka, wiedząc jak trudna jest to praca, mimo wszystko postanowiła założyć mundur. Gdy podejmuje niebezpieczną interwencję, skupia się przede wszystkim na działaniu.
– Trzeba myśleć szybko, aby przeprowadzić interwencje w sposób poprawny, tak aby ani mnie, ani mojemu partnerowi nie stało się nic złego. Potem myślę o córce i zawsze wspominam jej słowa „Mamo, uważaj w tej pracy. Jak ci się coś stanie, to kto mnie wychowa?” – mówi.
Jak dodaje, córka raczej nie chce iść w jej ślady, chociaż gdy zmieni zdanie Anna będzie ją wspierać. Strażniczka przyznaje, że ta praca rozwija i gdy jest służbie, wie, że robi coś ważnego.
– Gdy wracam do domu to słyszę, że trochę się rządzę, ale staram się być jak najlepszą matką oraz partnerką – przyznaje.
Starszy sierżant Małgorzata Perkowska-Kiepas z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach jest mamą dwóch dziewczynek 1,5-rocznej i 10-letniej. Jak przyznaje, aby mogła realizować się zawodowo potrzebna jest skuteczna praca całego zespołu, czyli męża, starszej córki oraz niezastąpionych babć i dziadków.
– Staram się zostawiać sprawy domowe w domu, a sprawy służbowe w pracy, lecz nie zawsze się to udaje. Czasami przychodzą zdarzenia drogowe lub interwencje domowe z udziałem dzieci, wówczas podchodzi się do takiego malucha z empatią i traktuje się go tak, jakby się chciało swoje traktować w tak trudnych sytuacjach – mówi.
Mimo, iż w służbach mundurowych na przestrzeni lat pojawiło się więcej kobiet, to wciąż niektórzy są zdziwieni, gdy widzą panią w stroju strażaka. Tak było podczas jednej z interwencji, w których brała udział kapitan Ilona Świrta z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Starachowicach.
– Byłam zaangażowana w akcję ratowniczą, polegającą na usunięciu owadów na strychu w budynku mieszkalnym. Wokół fruwało mnóstwo szerszeni. Po jej zakończeniu, na podwórku nasz dowódca rozmawiał z właścicielem posesji. Podeszłam do nich, ubrana w profesjonalny strój i włączyłam się do rozmowy. Wtedy nastąpiła cisza i poczułam, że właściciel skupił na mnie swoją uwagę. Zapytał: „Czy ja słyszałem kobiecy głos?”. Odpowiedziałam, że tak. On potrząsnął mnie za ramiona i powiedział: „No pokaż się tu kobieto!”, co oczywiście wywołało śmiech – opowiada.
Ilona Świrta przyznaje, że nic tak nie uspokaja po ciężkim dniu w pracy, jak uścisk jej dzieci.