Władze Kielc zastanawiają się, czy przebadać pracowników przedszkoli na obecność przeciwciał zwalczających koronawirusa. Wynik pozytywny oznacza, że taka osoba przeszła już zakażenie. Badania pracowników przedszkoli zleciły władze Łodzi. Przeciwciała wykryto tam u 456 osób, czyli prawie 15 proc. wszystkich zatrudnionych.
Tomasz Porębski, rzecznik prezydenta Kielc mówi, że urzędnicy ratusza zwrócili się do inspekcji sanitarno-epidemiologicznej z pytaniem o zasadność testów pracowników przedszkoli. Jak dodał, na bieżąco śledzone są również komunikaty Ministra Edukacji Narodowej w tej sprawie oraz Głównego Inspektora Sanitarnego.
Doktor Jerzy Staszczyk, wojewódzki konsultant w dziedzinie epidemiologii wyjaśnia, że stwierdzenie przeciwciał nie musi oznaczać, że dana osoba może roznosić COVID-19. To wyjaśnić mogą dodatkowe testy, które wykrywałyby obecność samego wirusa.
– W Kielcach patrząc po liczbie zachorowań, które mamy, ten wirus nie jest zbyt rozsiany. Natomiast nie wiemy, ile w populacji jest osób, które już przeszły zakażenie bezobjawowo – mówi doktor Jerzy Staszczyk.
Przeciwnikiem badania pracowników przedszkoli jest Kazimierz Mądzik, świętokrzyski kurator oświaty.
– Jeżeli badania zrobimy dziś i nie wykryją przeciwciał, to nie znaczy, że jutro ta osoba nie zakazi się koronawiursem. Poza tym w Łodzi jest dużo chorych osób, u nas jest ich niewiele. Dlatego uważam, że takie badania są niepotrzebne – mówi kurator.
Jak dodaje, niemożliwe jest przebadanie wszystkich ludzi, z którymi mamy kontakt, niezależnie czy chodzi o pracowników przedszkoli, czy sklepów.
– Musimy stosować się do zaleceń Głównego Inspektora Sanitarnego, zachowywać dystans i wówczas będziemy znacznie mniej narażeni na zakażenie – uważa Kazimierz Mądzik.