Jeden z największych zakładów w regionie, działający w Starachowicach MAN wraca do pracy. Ma to związek ze stopniowym odmrażaniem gospodarki. Fabryka miała przestój od 23 marca.
– W tym tygodniu pracę rozpoczynają stopniowo kolejne wydziały – informuje Jan Seweryn, przewodniczący NSZZ Solidarność w firmie.
– Pełny rozruch planowany jest na 18 maja – dodaje.
Za czas przestoju pracownicy dostaną 80 procent wynagrodzenia, liczonego łącznie z dodatkami. Niepokojące są natomiast informacje o redukcji zatrudnienia. Zaskoczeni są nimi związkowcy, którzy spodziewali się, że skoro zakład wystąpił o wsparcie w ramach tarczy antykryzysowej, to zwolnień nie będzie. Tymczasem, część pracowników już otrzymała wypowiedzenia, a kolejne osoby dostaną je jutro. Łącznie pracę ma stracić 100 osób.
Zdaniem Jana Seweryna to prawdopodobnie nie koniec, bo zarząd od dawna sygnalizuje przerost zatrudnienia. Najwięcej zwolnień jest w wydziale montażu, oszczędzani są natomiast spawacze, bo wciąż trudno znaleźć ich na rynku pracy. Nie ma natomiast zasady co do wyboru zwalnianych osób. Część z nich to pracownicy agencji pracy tymczasowej, części kończą się umowy i nie są przedłużane, ale część zwolnionych to doświadczeni ludzie z kilkuletnim stażem pracy.
Jan Seweryn dodaje, że zwolnienia, uzasadniane przerostem zatrudnienia, trwają już od ubiegłego roku. Od listopada do marca pracę w MAN straciło ponad 400 osób. Obecnie zakład zatrudnia około 3,5 tys. pracowników.
Do pracy wróciła natomiast większość pracowników firmy PKC, która produkuje wiązki elektryczne do ciężarówek. Część wciąż jeszcze jest na przestoju, na razie nie są planowane zwolnienia. W obu firmach wprowadzono obostrzenia związane z bezpieczeństwem epidemicznym. Pracownicy mają obowiązek chodzenia w maskach ochronnych, są płyny dezynfekcyjne, odkażono także szatnie. Przed wejściem na teren zakładu mierzona jest temperatura, kiedy jest wyższa, niż 37,3 stopnia Celsjusza pracownik jest odsyłany do lekarza.