Otwieranie opieki zdrowotnej będzie możliwe pod pewnymi warunkami. Personel medyczny i pacjenci powszechnie będą poddawani testom diagnostycznym. Nie będzie problemu z dostępnością środków ochrony osobistej i dezynfekcji. – Placówki przestaną być źródłem zakażeń. Spadnie też skala rozprzestrzeniania koronawirusa – uważają zarządzający szpitalami.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski stwierdził wywiadzie dla PAP w tym tygodniu, że COVID-19 nie jest jedyną chorobą, na którą będą chorować i od której będą umierać ludzie, dlatego też należy jak najszybciej odmrozić system ochrony zdrowia i wznowić opiekę oraz zabiegi w innych dziedzinach medycyny. Dodał, że w tej chwili resort opracowuje taki plan. Szczegółów jednak nie podał.
Pytani o perspektywę powrotu do normalnego funkcjonowania placówek zarządzający szpitalami mówili przede wszystkim o tym, że potrzebne jest spełnienie kilku podstawowych warunków, m.in. szpitale muszą przestać być ogniskami zakażeń.
Zdaniem dyrektora Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie gen. prof. Grzegorza Gieleraka sytuacja epidemiczna musi się ustabilizować, tak abyśmy mieli nie tylko poczucie, ale także mierzalne, racjonalne dowody sprawowania nad nią kontroli. Jego zdaniem to jest warunek sine qua non tego, by móc myśleć o wznowieniu normalnej działalności placówek medycznych.
– Do tego, byśmy mogli dokonać otwarcia systemu ochrony zdrowia potrzebne są dwa warunki. Pierwszy i najważniejszy, z którym dziś jest jeszcze pewien problem, to stabilna sytuacja epidemiczna w podmiotach leczniczych – powiedział dyrektor WIM.
Dodał, że nadal wiele oddziałów szpitalnych jest zamkniętych z powodu zakażenia wirusem SARS-CoV-2, ale jest to sytuacja charakterystyczna nie tylko dla Polski. Na całym świecie to właśnie w placówkach medycznych dochodzi w dużej mierze do rozprzestrzeniania się koronawirusa.
– Z doświadczeń światowych wynika, że placówki ochrony zdrowia były w pierwszej fazie epidemii – ale mogą też być na każdym innym etapie – głównym źródłem szerzenia się zakażenia, czy to z pacjentów na personel, czy z personelu na pacjentów – zauważył Gielerak.
Kolejnym koniecznym warunkiem otwierania placówek medycznych jest zapewnienie im adekwatnych do potrzeb środków ochrony osobistej i dezynfekcji, ale także przestrzeganie ustalonych procedur oraz szkolenie personelu.
– Personel szpitali i wszystkich placówek opieki zdrowotnej musi być w pełni wyposażony w środki ochrony indywidualnej i do dezynfekcji z uwzględnieniem tego, że obecnie zużywamy ich znacznie, znacznie więcej niż przed epidemią – powiedział Andrzej Kamasa, dyrektor Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Ciechanowie.
Dodał, że zdrowie i bezpieczeństwo pracowników ochrony zdrowia jest jednym z najważniejszych elementów, by w ogóle myśleć o znoszeniu procedur ostrożnościowych. Pytany o to, jakiego rodzaju sprzętu brakuje najbardziej zaznaczył, że teraz brakuje tzw. chirurgicznych fartuchów barierowych oraz fizelinowych. – To jest problem, bo w tym wypadku zaczynamy używać ponad miarę kombinezonów – powiedział.
Dodał, że każdy szpital powinien dysponować co najmniej dwutygodniowym zapasem środków ochrony osobistej i do dezynfekcji.
Nie bez znaczenia dla rozszerzania dostępności świadczeń opieki zdrowotnej jest również sam przebieg epidemii. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na odmrażanie ochrony zdrowia jest jeszcze za wcześnie. Rozprzestrzenianie się wirusa nadal jest zbyt szerokie, świadczy o tym chociażby tzw. wskaźnik replikacji wirusa.
– W tej chwili, według danych GIS, wskaźnik reprodukcji epidemii dla Polski wynosi 1,74, czyli jeden chory wtórnie zaraża prawie dwie podatne osoby w populacji. Aby w ogóle myśleć o otwieraniu placówek parametr ten powinien spaść do co najmniej 1. Ograniczając epidemię chronimy pośrednio podmioty lecznicze, minimalizujemy ich udział w transmisji wirusa, a zachowując funkcjonalność poprawiamy wydolność systemu ochrony zdrowia, czym w najbardziej efektywny sposób przyczyniamy się do redukcji śmiertelność bezpośrednio związanej z epidemią – wyjaśnił Gielerak.
Z kolei dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie Dorota Gałczyńska-Zych zauważyła, że tak naprawdę trudno określić na jakim etapie rozwoju pandemii jesteśmy.
– To wróżenie z fusów. Wiadomo tylko, że na dłuższą metę nikt tego nie wytrzyma, bo ludzie chorują, umierają z innych powodów niż COVID-19 i muszą otrzymać specjalistyczną pomoc – stwierdziła.
Na ten problem zwrócili też uwagę inni eksperci.
– Ludzie chorują podobnie jak do tej pory, ale z różnych powodów do szpitali nie docierają, stąd nie ujmujemy ich w rejestrach. A skoro nie docierają do szpitali są tego dwa wytłumaczenia. Albo umierają przed szpitalem, albo żyją ze swoimi dolegliwościami poza nadzorem i opieką systemu ochrony zdrowia. Niestety narażają się w ten sposób na ryzyko, jeśli nie bezpośrednich, to na pewno odległych powikłań. Inna grupa to chorzy na choroby przewlekłe, u których w dłuższej perspektywie dojdzie do nasilenia dolegliwości w rezultacie zaprzestania wymaganych procedur medycznych – zauważył Gielerak.
Jego zdaniem, jeśli dojdzie do odmrażania systemu opieki zdrowotnej, to w pierwszej kolejności powinno się przywracać świadczenia w dziedzinach medycyny w głównej mierze odpowiedzialnych za zmniejszanie śmiertelności Polaków (choroby sercowo-naczyniowe, onkologia).
Druga grupa to procedury planowe o ograniczonym dostępie do świadczeń – okulistyka, ortopedia, neurochirurgia.
– Ich włączenie na pewno wyjdzie naprzeciw oczekiwaniom pacjentów, ale także pozwoli z uwagi na planowy charakter zabiegów, jeszcze lepiej niż dziś, przygotować szpitale do prowadzenia opieki nad chorymi w warunkach epidemii – powiedział dyrektor WIM.
Jak zauważył dalej byłby to rodzaj dalszego swoistego „oswajania” się systemu i pracowników medycznych z zagrożeniem epidemicznym. Działanie takie na pewno przełożyłoby się na profesjonalizację zachowań personelu medycznego i w efekcie zmniejszenie ryzyka zakażeń w placówkach medycznych. Dało szansę jeszcze skuteczniej chronić personel i pacjentów przed zagrożeniami epidemicznymi.
Natomiast dyrektor ciechanowskiego szpitala powiedział, że ważne jest to, by w pierwszym etapie otwierania przywrócić opiekę ambulatoryjną.
– W tej chwili przyjmujemy tylko pilne przypadki. Od 10 marca wstrzymaliśmy wszystkie planowe przyjęcia. Bez odmrożenia AOS (Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej) nie uruchomi się szpitala. Przez poradnie przyszpitalne trafiają przecież pacjenci na planowe zabiegi – zauważył.
Tymczasem, by ograniczać ryzyko rozprzestrzeniania się COVID-19 wiele placówek medycznych ograniczyło swoją działalność do interwencji tylko w nagłych sytuacjach lub leczenia pacjentów, w przypadku których przerwanie terapii mogłoby ją zaburzyć lub wiązało się z ryzykiem utraty zdrowia lub życia.
Gałczyńska-Zych przyznała, że działalność szpitala, którym zarządza spowolniła, choć wykonano już 93 proc. zakontraktowanych świadczeń. Zaznaczyła, że lekarze przeprowadzają pilne zabiegi i operacje, natomiast nie ma przyjęć planowych, z wyjątkiem onkologicznych.
– Przeprowadzamy obecnie planowe operacje onkologiczne oraz wszystkie, które uznaje się za naglące i niezbędne. Nie ma przyjęć planowych – powiedziała dyrektor Szpitala Bielańskiego.
Szpitale wprowadziły też zakaz odwiedzin pacjentów. – Wszyscy go doskonale rozumieją. Powinien być utrzymany – zaznaczyła Gałczyńska-Zych. Równocześnie dodała, że szpitale powinny pracować w jak najmniej zakłócony sposób. Istotne jest też to, by pacjentami podejrzanymi o chorobę, objawowymi zajmowały się od razu szpitale zakaźne i szpitale jednoimienne.
– Być może pora na to, by szpitale jednoimienne przyjmowały również pacjentów z podejrzeniem COVID-19, a nie tylko chorych, bo to nas – przez fakt długiego oczekiwania na wyniki testów – narażało i naraża na powstawanie ognisk epidemicznych, na wyłączanie z działalności, często nie tylko oddziałów, ale i całych szpitali oraz na stygmatyzowanie i lęk pacjentów przed leczeniem szpitalnym – powiedziała.
Natomiast Kamasa zwrócił uwagę na to, że szpitale powinny mieć możliwość bezpiecznego i efektywnego izolowania pacjentów chorych lub z podejrzeniem choroby.
– Każdego pacjenta trafiającego do szpitala powinniśmy traktować jako potencjalnie zakażonego i wykonać mu test diagnostyczny. To kolejny warunek otwierania placówek – powszechne wykonywanie testów – powiedział.
W szpitalach wprowadzono także, by ograniczyć ryzyko infekcji tzw. pretriaż polegający na wstępnej selekcji pacjentów na oddziały. Wyznaczono odrębną ścieżkę dla pacjentów chorych lub z podejrzeniem zakażenia COVID-19. Zabiegi rehabilitacyjne i fizykoterapii zostały wstrzymane do odwołania, podobnie jak rodzinne porody.
Jak podsumował dyrektor ciechanowskiego szpitala, z wirusem musimy nauczyć się żyć, bo będzie on obecny cały czas i nie powrócimy do stanu sprzed epidemii.