Trzech kolejnych piłkarzy Korony zgodziło się na obniżenie o 50 proc. swoich kontraktów. Zarząd kieleckiego klubu nie porozumiał się jeszcze z dziesięcioma zawodnikami, ale prezes Krzysztof Zając ma nadzieję, że przed wznowieniem treningów aneksy do umów podpiszą pozostali gracze.
Jeszcze przed Świętami Wielkanocnymi na redukcję kontraktów zgodzili się wszyscy Polacy, natomiast zdecydowana większość zagranicznych piłkarzy odmówiła. Obniżki obowiązywać będą od 14 marca do pierwszego meczu ligowego w Ekstraklasie rozgrywanego jako impreza masowa z udziałem publiczności, jednak nie krócej niż do zakończenia sezonu 2019/2020 lub do dnia 30 czerwca 2020 – zależnie od tego, które z tych zdarzeń nastąpi później.
Zgodnie z decyzją rady nadzorczej Ekstraklasy S.A. z 27 marca kluby są uprawnione do redukcji wynagrodzenia piłkarzy o 50 proc., jednak do kwot nie niższych niż 10 tys. zł. Uchwała ta nie ma jednak mocy prawnej. Chcąc rozwiązać sytuację polubownie, działacze prowadzą z zawodnikami negocjacje.
Na zmniejszenie wypłat, w różnym wymiarze, zgodzili się już zawodnicy ośmiu klubów ekstraklasy: Wisły Kraków, Śląska Wrocław, Pogoni Szczecin, Cracovii, Lecha Poznań, Wisły Płock, Rakowa Częstochowa i Jagiellonii Białystok.
We wszystkich największych europejskich ligach piłkarskich zawodnicy i sztaby szkoleniowe zgadzają się na obniżki pensji. Nie jest to jednak regułą, a różnice w postępowaniu są znaczne. Władze klubów uważają, że rozwiązaniem byłoby ujednolicenie działań.
Najtrudniej negocjacje przebiegają w Anglii. Tylko w trzech z dwudziestu klubów Premier League doszło do korekty wynagrodzeń piłkarzy i to też tylko tymczasowo. Po wznowieniu rozgrywek kluby mają wypłacić zaległości. Na taki ruch zgodzili się zawodnicy FC Southampton, West Ham United i Arsenalu Londyn.