Na świecie obserwuje się katastrofalne, masowe wymieranie pszczół. W zeszłym roku wiele problemów związanych z ich hodowlą mieli również świętokrzyscy hodowcy. Ze względu na wysokie temperatury w okresie jesiennym, przedwiosennym, a zwłaszcza zimowym owady obudziły się znacznie wcześniej.
Jak mówi Kazimierz Rej, sekretarz zarządu Świętokrzyskiego Związku Pszczelarzy w Kielcach, wielu hodowców ma poważne problemy. Stało się tak, gdyż pszczoły zamiast w normalnym trybie wykazywać swoją aktywność, zaczęły być aktywne o wiele za wcześnie.
Jak zaznacza Kazimierz Rej, w tym roku aktywność owadów również jest torpedowana przez sytuację pogodową.
– Mamy dość wysokie temperatury w ciągu dnia i bardzo niskie w ciągu nocy. To sytuacja bardzo niekorzystna dla pszczół z tego tytułu, że one w ramach rozwoju młodego pokolenia muszą zabezpieczyć odpowiednią temperaturę przestrzeni gniazda, gdzie ten rozwój następuje – tłumaczy.
Zdaniem Kazimierza Reja, aby pomóc owadom, trzeba im przede wszystkim dostarczyć odpowiednią ilość wody. Muszą mieć możliwość skorzystania w niedalekiej odległości, a najlepiej w pasiece z poideł.
– Tej wody zaczyna brakować, nie tylko nam, ale i roślinom i pszczołom – dodaje.
Aby ratować te pożyteczne owady, w zeszłym roku w ramach akcji „Pszczoły w mieście” z inicjatywy kieleckiego okręgu Ligi Ochrony Przyrody na dachach m.in. Filharmonii Świętokrzyskiej, Best Western Grand Hotelu, czy Kieleckiego Centrum Kultury postawiono ule. Zostały zasiedlone przez łagodny gatunek pszczół.