W tym roku w Kielcach może być o połowę mniej ogródków restauracyjnych niż dotychczas. Kieleccy restauratorzy wstrzymują się z występowaniem o zgodę na ich otwarcie z powodu spadku dochodów i rządowymi restrykcjami, wymuszającymi zamknięcie lokali.
Jak mówi rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg, Jarosław Skrzydło, do tej pory zgłoszono 30 wniosków o przyznanie miejsca pod ogródek restauracyjny, tymczasem w latach ubiegłych o tej porze było ich z reguły ponad 50. Rzecznik zwraca przy tym uwagę, że nie została zgłoszona ani jedna prośba o zajęcia pasa drogowego, wymagana do zamontowania ogrodzeń i mebli. Oznacza to, że nawet ci restauratorzy, którzy myślą o ogródku, nie chcą jeszcze fizycznie go ustawiać, a możliwe, że część w ogóle nie zdecyduje się na taki krok.
Michał Kułaga, właściciel jednego z lokali na kieleckim Rynku ma obawy dotyczące sensu organizowania zewnętrznej przestrzeni restauracyjnej. Zaznacza przy tym, że lokale nie mają innego wyjścia, niż liczyć na pozytywny obrót sprawy.
– Możliwe, że nawet, jeśli zakazy zostaną zniesione, a bary będą mogły wystawiać ogródki piwne, to utrzymają się obawy mieszkańców i nadchodzący sezon będzie można zaliczyć do straconych. Mimo to zgłosiliśmy tę samą przestrzeń, co zwykle, ponieważ pozostaje nam liczyć, że wszystko się ułoży, a biznes wróci do stanu sprzed epidemii – mówi właściciel lokalu.
W Kielcach miejsca na ogródki restauracyjne znajdują się głównie na Rynku i wzdłuż ul. Sienkiewicza.