Wiele osób marzy o lataniu i fascynuje się przeróżnymi sprzętami, które umożliwiają przemieszczanie się kilka, czy kilkanaście tysięcy metrów nad ziemią. Niewielu jednak decyduje się na zdobycie uprawnień do samodzielnego wzbijania się w przestworza.
Od dawna latanie jest pasją Andrzeja Gajka, radnego powiatu opatowskiego oraz członka zarządu. W 2000 roku zapisał się do Aeroklubu Stalowowolskiego, gdzie najpierw nabywał umiejętności związane z lataniem na motolotni. Jak mówi Andrzej Gajek, wtedy była to najłatwiejsza i najtańsza droga do tego, aby móc latać. Posiadał nawet swoje własne lądowisko w Ożarowie. Motolotnia ma jednak kilka ograniczeń. Prócz tego, że do latania niezbędny jest odpowiedni ubiór, to nie można latać w momencie, gdy prędkość wiatru wynosi więcej niż 5 metrów na sekundę, czyli około 20 kilometrów na godzinę.
– Latanie motolotnią jest piękne, ale w godzinach rannych lub wieczornych, gdy ta turbulencja, czyli te ruchy pionowe powietrza są znikome – mówi Andrzej Gajek.
Od 10 lat przestworza zwiedza on szybowcem. Jak mówi, to o wiele piękniejsza forma latania, w której można zbliżyć się do mistrzów szybownictwa, czyli ptaków. One też wskazują pilotom miejsca, w których można unieść się jeszcze wyżej. Jak podkreślił Andrzej Gajek, mistrzami szybownictwa są kondory, ponieważ potrafią szybować nawet 30 minut bez wykonania żadnego ruchu skrzydłami. W Polsce takimi szybownikami są ptaki drapieżne, np. orły, ale też bociany.
Andrzej Gajek przypomina, że szybowiec nie posiada silnika i jest najczystszą formą latania. Szkolenie osoby, która wcześniej latała motolotnią trwa około 5 lat. Podkreśla, że trzeba posiadać duże doświadczenie i wiedzę.
– Trzeba przejść długi proces uczenia się – mówi Andrzej Gajek.
Szybownictwo to droga pasja, ale głównie na samym początku. Dużo czasu i pieniędzy pochłania samo szkolenie. A jego to koszt od 30 tys. zł w górę. Drugim wielkim wydatkiem jest zakup własnego szybowca. Andrzej Gajek okazyjnie za kilkanaście tysięcy złotych kupił polski szybowiec Jantar 1, wyprodukowany w 1975 roku. Na tamte czasy to był najlepszy egzemplarz w kraju. Latała nim wówczas kadra narodowa szybowników. Nowy to już koszt wysokiej klasy samochodu.
Rocznie Andrzej Gajek na swoją pasję wydaje ok. 5 tys. zł. Na to składają się coroczne badania konieczne do wykonania przed sezonem, a także przegląd techniczny szybowca. Cena uzależniona jest od jego stanu i wynosi kilkaset złotych. Szybownik płaci także za wyholowanie szybowca w górę przez specjalnie przeznaczony do tego samolot. Minuta holowania waha się od 20 do 25 złotych.
Andrzej Gajek nie ponosi kosztów związanych z przechowywaniem szybowca w hangarze na terenie aeroklubu. Posiada przyczepę, którą zmodyfikował tak, że do wyjęcia skrzydeł niepotrzebna jest mu pomoc. Rozebrany szybowiec przywozi do Ożarowa i przechowuje w swoim mini-hangarze.
– To niewysokie koszty, jeśli latamy w aeroklubie, a nie zawodniczo. Wtedy te byłyby one znacznie wyższe – powiedział.
W tym roku z powodu pandemii koronawirusa nie można również latać szybowcem. Wynika to z konieczności kontaktu z osobami, które zajmują się wynoszeniem szybowców w górę. Andrzej Gajek ubolewa nad tym, że początek sezonu jest stracony, ponieważ w ostatnim czasie pogoda jest idealna do szybowania. Jak dodaje, coraz więcej osób decyduje się na latanie szybowcami.