Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko. Tą sentencją Alberta Einsteina rozpoczął swoją książkę „Camino, znaczy droga” Bohdan Gumowski. Dzisiaj droga Bohdana się zakończyła. Droga, na której cudem było prawie wszystko.
Bohdan był radiowcem. Prawdziwym radiowcem. Tworzył programy, słuchowiska, reportaże, pisał książki. Takiego go znaliśmy, takiego go podziwialiśmy. Niebywały głos, który przykuwał swoim magnetyzmem do radioodbiornika, był tylko narzędziem. Przez ostatnie 10 lat swojego życia radiowego współtworzył audycję Moc Historii. Wraz z Cezarym Jastrzębskim przekazywali nam wiedzę o miejscach w regionie, które niby znaliśmy, ale po każdym z programów dochodziliśmy do wniosku, że tak naprawdę to tylko się nam wydawało.
Bohdan był zawsze przygotowany, zawsze kompetentny. Dzielił się z nami przeczytanymi lekturami, niebywałą wiedzą, wrażliwością – cechą coraz rzadziej spotykaną wśród dziennikarzy. Dopóki nie dopadła go choroba, zawsze był gotowy ciężko pracować, bo Radio było jego wielką miłością. Kiedy sił miał coraz mniej, nie poddawał się. Walczył ze słabością, aby co niedziela „Moc Historii” mogła sprawiać radość Jego słuchaczom. Miał ich wielu. Bardzo wielu. Wielką radość sprawiały mu listy od nich, w których dzielili się swoją wiedzą, proponowali kolejne peregrynacje, dziękowali za tych kilkadziesiąt minut, które sprawiały, że przenosili się w ich ukochany świat historii.
Kiedy w ostatnich latach wpadał na pogawędki widać było, że gaśnie. Jeszcze niedawno maratończyk, pielgrzym przemierzający na własnych nogach setki kilometrów do Santiago de Compostela, zapadał się w sobie, głos tracił swoją moc, sił miał coraz mniej. Ale pasja była w nim zawsze. Nawet gdy zebranie w całość kilku słów stawało się w ostatnich miesiącach problemem, wierzył w życie i nie tracił nadziei. Kiedy dzisiaj przed południem zadzwonił profesor Stanisław Góźdź z informacją o śmierci Bohdana, to choć spodziewaliśmy się takiego telefonu, nie można było pozbierać myśli.
Jakże miał wyprawić samego na wiekuiste rozstanie? – pytał Bohdan słowami Seweryna Baryki. Akurat dzisiaj. Akurat ten fragment dzieła Stefana Żeromskiego czytał w to wtorkowe przedpołudnie. Jakby proroczo…
Jutro znowu przed 11 usłyszymy Bohdana w kolejnym odcinku „Przedwiośnia”. Bohdan pozostanie z nami. Nie tylko jako wspaniały interpretator dzieła Żeromskiego. Ale przede wszystkim jako Przyjaciel. Na razie żegnaj, Bohdanie.
Janusz Knap