Poprawia się stan małej Hani Terleckiej, która przebywa na leczeniu w Stanach Zjednoczonych. Dziewczynka choruje na raka splotu naczyniowego. Bardzo kosztowne leczenie w USA jest możliwe dzięki akcji charytatywnej, podczas której zebrano ponad 6 mln zł.
Jak czytamy na profilu Wielka walka małej Hani: „widać pierwsze oznaki, że zastosowane leczenie zatrzymało rozwój choroby, a nawet widać niewielkie zmiany i nowotwór jest nieco mniejszy!!”.
Kochani!Czas dla nas wszystkich nastał niełatwy, ale dla Hani wreszcie zza chmur wygląda słonko. Przekazujemy najświeższe informacje ze Stanów ❤
Kochana Armio!Dawno się do Was nie odzywałam, ale mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście. Cały czas pisałam Wam, że walczę, a walka jest naprawdę trudna. Bywało u mnie różnie ostatnimi czasy. Byłam na intensywnej terapii, wszystkie moje wyniki krwi bardzo spadły, przez co bardzo gorączkowałam, a serce momentami biło z częstotliwością ponad 200 uderzeń na minutę. Można powiedzieć, że niektóre z bitew przegrywałam, ale jak to kiedyś powiedział znany Himalaista – „ŻEBY WYGRAĆ WOJNĘ, TRZEBA NIERAZ PRZEGRAĆ BITWĘ”. Wojna wciąż trwa, ale dzięki Wam dostałam szansę żeby ją wygrać. Dzisiaj był najważniejszy dzień mojego pobytu w Stanach. To właśnie dzisiaj znów zaświeciło dla mnie słoneczko. W środę, 18 marca dowiedzieliśmy się, że jest szansa abym już następnego dnia, czyli w czwartek, miała kontrolne MRI – tak tutaj mówią na rezonans magnetyczny. I co się okazało wieczorem, zostałam wpisana na poranną listę pacjentów, którzy właśnie w czwartek będą poddani takiemu badaniu. O 11.30 przyszedł po mnie Pan od transportu pacjentów i zostałam zabrana na badanie. Podczas tej krótkiej podróży jak zwykle towarzyszyli mi rodzice, i jak zwykle widziałam łzy w ich oczach, chociaż starali się to przede mną ukryć.O 14.30 było już po wszystkim, wróciłam do swojego pokoju na najwyższym, 12 piętrze. Wszyscy bardzo się denerwowaliśmy wynikiem badania. Było to o tyle ważne, że rezonans miał pokazać, czy chemioterapia która tak dała mi popalić jakkolwiek dała się również we znaki mojemu największemu wrogowi – nowotworowi. Niestety, ale tego samego dnia nie poznaliśmy wyniku badania, co było na nas bardzo stresujące. Następnego dnia, w piątek, czyli dzisiaj, napisał do nas mój doktor Jonathan Finlay, który z radością poinformował nas, że widać pierwsze oznaki, że zastosowane leczenie zatrzymało rozwój choroby, a nawet widać niewielkie zmiany i nowotwór jest nieco mniejszy!! Kamień spadł nam z serca, a rodzice znów się popłakali, tym razem ze szczęścia. Teraz nabieram sił do kolejnego cyklu chemioterapii który mam zacząć już w najbliższy piątek. Zapewne znowu zacznie się mój rollercoaster…Bardzo Was proszę, trzymajcie za mnie kciuki i pomódlcie się czasem za mnie!Jak widzicie kochani, walka Hani choć bardzo trudna, nie jest pozbawiona sensu. Jak zawsze prosimy Was o kciuki, modlitwę i dobre myśli skierowane ku Hani i jej najbliższym
❤P.S.Uważajcie na siebie! W miarę możliwości #zostańwdomu ????????❤