Znacznie mniej pożarów traw niż w analogicznym okresie ubiegłego roku notują strażacy. Niestety mimo apeli i ostrzeżeń, cały czas są osoby, które dokonują podpaleń.
Jak mówi Paweł Kosin z Nadleśnictwa Daleszyce, przez wypalania traw można zniszczyć las. Taki przypadek miał właśnie miejsce na terenie nadleśnictwa.
– Spaleniu uległ jeden hektar poszycia leśnego. W pożarze zginęło wiele zwierząt i roślin, a drzewa, których pnie uległy poparzeniom, w najbliższym czasie zaczną obumierać – wymienia Paweł Kosin.
Młodszy brygadier Marcin Nyga, oficer prasowy Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach, podkreśla, że w tym roku zgłoszeń o wypalaniu traw było jednak znacznie mniej niż w roku ubiegłym.
– Rok temu strażacy wyjeżdżali do pożarów traw ponad 1106 razy, natomiast w tym momencie za analogiczny okres bieżącego roku zgłoszeń było 355. Wierzę, że w obecnej sytuacji epidemiologicznej społeczeństwo wykaże zdrowy rozsądek i nie będziemy mieli tego problemu – mówi Marcin Nyga.
Strażak zwraca również uwagę, że w pożarach traw cierpią zarówno rośliny, jak i zwierzęta, a niekontrolowany ogień może zagrozić również ludziom i ich dobytkowi.
– Ciągle pokutuje mit, że wypalanie trawy użyźni glebę. To bzdura. Po pożarze jest ona wyjałowiona – przekonuje Marcin Nyga.
Najwięcej zgłoszeń o pożarach traw i nieużytków świętokrzyscy strażacy otrzymali z powiatu kieleckiego – 101, sandomierskiego – 68 i starachowickiego – 40.
Przypominamy, że zgodnie z kodeksem karnym, kto spowoduje zdarzenie, które zagraża życiu, zdrowiu i mieniu wielu osób podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat.