Pandemia koronawirusa, która wywróciła nasze życie niemal do góry nogami, budzi wiele pytań dotyczących codziennych spraw. Nie inaczej jest z właścicielami zwierząt. W ostatnim czasie w Sosnowcu właściciele kotów czy psów dzwonili do wielu instytucji, pytając, gdzie z powodu koronawirusa można oddać pupila.
Jak się okazuje, mieszkańcy zarówno Ostrowca Świętokrzyskiego, jak i powiatu nie pozbywają się swoich czworonożnych przyjaciół w obawie przed koronawirusem.
– Schronisko w Janiku, które zlokalizowane jest na terenie Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów, nie odnotowało zwiększonej liczby bezdomnych zwierząt – informuje Marek Nowak, prezes zarządu ZUO Janik.
– Nasze schronisko w obliczu epidemii działa normalnie. Do tej pory stosowaliśmy i nadal stosujemy środki odkażające. Nie zauważyliśmy, aby było więcej zwierząt przyjmowanych do naszego schroniska – informuje Marek Nowak.
Na czas epidemii schronisko wprowadza dodatkowe środki ostrożności, czyli częstszą dezynfekcję oraz obsługę w rękawiczkach. Dotyczy to kontaktu z osobami, które chciałyby w tym czasie adoptować zwierzę. Teraz w schronisku przebywa ok. 100 psów i kilka kotów.
Barbara Pastuszka z Ostrowieckiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt „Animals” w Ostrowcu Świętokrzyskim potwierdza, że mieszkańcy powiatu nie porzucają zwierząt w związku z pandemią. Nie brakuje też osób opiekujących się dziko żyjącymi kotami.
– Ludzie mają świadomość, że zwierzęta nie przenoszą koronawirusa i nie można się od nich zarazić. Wizyty weterynaryjne także odbywają się normalnie, ale z zachowaniem odpowiedniej liczby osób – mówi Barbara Pastuszka.
Ostrowieccy „Animalsi” przypominają, że w czasie spacerów nie należy wchodzić w większe skupiska, a po powrocie do domu umyć ręce i przemyć łapy zwierzęcia. Barbara Pastuszka apeluje, aby w dalszym ciągu obserwować wolno biegające zwierzęta, być może osobie samotnej brakuje karmy, dlatego w takich sytuacji można informować „Animalsów”, choć raczej w sytuacjach niezagrażających życiu wolontariusze odkładają interwencję, aby się nie narażać.
Agnieszka Przysucha, lekarz weterynarii i właścicielka gabinetu AgaVet informuje, że spotyka się z bardzo dużą świadomością właścicieli czworonogów. Nie ma przypadków próśb o eutanazję zwierzęcia, nikt nie pyta o to, czy zwierzę może przenosić koronawirusa. Uważa, że media społecznościowe, a także media tradycyjne dość dobrze informują o koronawirusie w kontekście zwierząt.
– Lęk związany z epidemią z pewnością jest obecny i widoczny w czasie naszej pracy. My kontrolujemy ruch pacjentów i przyjmujemy tych, którzy faktycznie już są zmuszeni – mówi Agnieszka Przysucha. Dodaje, że zabiegi profilaktyczne, np. badania czy odrobaczanie przesuwane są na późniejsze terminy.
Agnieszka Przysucha przypomina, że zwierzęta domowe i gospodarskie nie stanowią zagrożeń związanych z COVID-19.